"Autko też załatwimy". Torz: tak władze miasta "kupowały" dziennikarza

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 9
Marcin Torz ujawnił kolejną część korespondencji z kimś powiązanym z prezydentem Wrocławia Jackiem Sutrykiem. Dziennikarz miał zostać wiceprezesem Śląska Wrocław i zarabiać ponad 30 tys. złotych brutto. Oferowano mu również nowe auto służbowe.

- Oto kolejny fragment opowieści o tym, jak ekipa Jacka Sutryka, chciała mnie skorumpować, żebym przestał krytykować wrocławskie władze. Wczoraj było o astronomicznych zarobkach, które miały napchać mi kieszenie. Drugi odcinek poświęcę temu, jak we Wrocławiu łatwo można stać się milionerem. Wystarczy, że będzie zgoda z ratusza. Wszak nie rozdają swoich pieniędzy, tylko publiczne - napisał Marcin Torz na platformie X.  

Dziennikarz w Śląsku Wrocław? Szczegóły trafiły do sieci

W czwartek rano Salon24.pl informował o tym, co wynika z relacji dziennikarza "Super Expressu". Torz miał otrzymać intratną posadę w klubie, kontrolowanym przez miasto. W mediach sportowych pojawiły się nieoficjalne przecieki, że przyjął propozycję. Ostatecznie tak się nie stało, a prowadził konwersację ze współpracownikiem prezydenta Sutryka w celach prowokacji dziennikarskiej. 


- Nie mam przecież żadnego doświadczenia w prowadzeniu klubu ani w jakiejkolwiek innej działalności gospodarczej. Zero wiedzy na ten temat. Nic. Bo jestem „tylko” dziennikarzem. Odmówiłem. Potem jednak zacząłem się zastanawiać jak dalece władze Wrocławia są w stanie się posunąć, żeby wyeliminować mnie z rynku medialnego - tłumaczył. 

Oprócz 34 tys. brutto za pracę w zarządzie Śląska Wrocław, zaoferowano mu samochód służbowy. - Przeciąganie mnie na swoją stronę było starannie zaplanowane. Chcę więcej pieniędzy? Skoro regulamin ogranicza finansowe możliwości, to go trzeba zmienić (skrin). Nie mam wyższego wykształcenia? Myślałem, że to zakończy temat. Ale nie. Okazało się, że to też można obejść (skrin). Żeby mnie jeszcze bardziej skusić dostałem zapewnienie, że będę miał elegancki samochód służbowy (skrin), a także ogromny, dodatkowy, zastrzyk gotówki. 30 procent rocznych dochodów - ujawnił Torz. 

- Jak usłyszałem: nie każdy prezes ma taki zapis w umowie (skrin). Powołany miałem być na trzyletnią kadencję. Gdy stwierdziłem, że muszę mieć pewność, że nie zostanę wyrzucony z dnia na dzień i w ramach eskalacji roszczeń zażądałem wielomiesięcznej odprawy, też nie było problemu. Ustaliliśmy, że będę miał półroczny 100 procent płatny zakaz konkurencji… W kilka lat miałem dorobić się prawdziwej fortuny. To była cena za zdjęcie mnie z medialnego frontu - podsumował dziennikarz, tropiący afery w samorządzie wrocławskim. 

- Autko też załatwimy. Pewnie jakiegoś Tucsona - pada w wymianie zdań z Torzem, ujawnionych na screenie z komunikatora. 

 

 

Torz pokazał też fragment rozmowy, z której wynika, że o zatrudnieniu dziennikarza w Śląsku Wrocław wiedział Sutryk. 


Oświadczenie prezesa Śląska Wrocław 

Patryk Załęczny, nowy prezes Śląska Wrocław, potwierdził, że kandydatura Torza była brana pod uwagę. - Na ostatnim Śląskowym Gadaniu, na które zostałem zaproszony, potwierdziłem, że Marcin Torz jest jednym z kandydatów na stanowisko wiceprezesa naszego Klubu. Po tym, gdy otrzymałem szansę poprowadzenia Śląska, rozpocząłem rozmowy z osobami, które swoimi kompetencjami i doświadczeniem, mogłyby wzmocnić naszą administracyjną drużynę - oświadczył. 

- Znamy się od dłuższego czasu, szanujemy się, myślę, że nawet lubimy, dlatego z mojej strony otrzymał propozycję dołączenia do mojego zespołu. Wiem, że Marcin ma ostre pióro i nie każdemu pasuje jego styl, natomiast jest też dziennikarzem z 20-letnim doświadczeniem, z rozległymi kontaktami i wiedzą, jak działają media. Nie oszukujmy się, patrząc przez pryzmat ostatnich miesięcy, doświadczenie w tym zakresie przyniosłoby klubowi wiele korzyści. Byliśmy w rozmowach od kilku tygodni, wspólnie analizowaliśmy sytuację, jaką mamy aktualnie w klubie - wyjaśnił Załęczny.  


Prezes Śląska sugeruje, że Torz chciał przyjąć ofertę pracy w klubie. - Zdaję sobie sprawę, że była to dla Marcina trudna do zaakceptowania decyzja, zwłaszcza że w ostatnich tygodniach Marcin bardzo mocno zaangażował się także w budowanie swojego przyszłego zespołu w strukturach Śląska, proponując konkretne osoby do zatrudnienia. Widziałem, że ta sytuacja mocno Marcina zaskoczyła, ale rozstaliśmy się w zgodzie, bez jakichkolwiek złośliwości. Po prostu mi po ludzku przykro, że nasze tygodnie wspólnych ustaleń, jak zmienić Śląsk na lepsze, totalnie legły w gruzach, kiedy w internecie pojawił się wpis Marcina o dziennikarskim śledztwie. Ja naprawdę widziałem w jego oczach zaangażowanie, chęć wielkiej współpracy. Dlatego naprawdę nie wydaje mi się, aby 'praca marzeń', bo taka to też zapewne była praca dla Marcina, który przecież też kocha ten klub, była jakąkolwiek 'próbą korupcji dziennikarza - zakończył oświadczenie. 

Fot. Stadion Śląska Wrocław/Wikipedia

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura