fot. PAP/Rafał Guz
fot. PAP/Rafał Guz

Przez niego nie żyje 5 osób, chciał też śmierci Ziobry. Koniec "króla dopalaczy"

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał Jana S., zwanego "królem dopalaczy" na 12 lat więzienia i 225 tys. zł grzywny. Jan S. był oskarżony o narażenie życia i zdrowia ponad 16 tys. osób i przyczynienie się do śmierci pięciu z nich, w związku z kierowaniem grupą handlującą dopalaczami, oraz pranie brudnych pieniędzy. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie krył satysfakcji słysząc wyrok.

Ziobro mówi, że walka z dopalaczami była jego priorytetem

Z aktu oskarżenia wynika, że "król dopalaczy" pośrednio przyczynił się do śmierci 16-letniego Filipa z Warszawy, 15-letniego Damiana z Biłgoraju, 23-letniego Artura z Radomia i dwóch młodych Polaków: Mateusza i Krystiana, których ciała 12 lutego 2018 roku ujawniono w Rugby w Wielkiej Brytanii. 18-letni Bartek ze Świdnika i Ania ze Strzelec Opolskich zostali odratowani w szpitalu. Wszyscy zatruli się fentanylem zawartym w jednym ze sprzedawanych specyfików.

- To niezwykle ohydne przestępstwo, bo jego efektem jest potwierdzona śmierć kilkorga młodych ludzi - komentował Zbigniew Ziobro. Dodał, że oprócz pięciu ofiar śmiertelnych jest też wiele innych, które będą musiały żyć z dysfunkcjami i uszkodzeniami narządów wewnętrznych.


Minister sprawiedliwości podkreślił, że zmiana prawa za rządów PiS, która uszczelniła polski system prawny pozwoliła na walkę z produkcją dopalaczy.

- Chwała prokuratorowi referentowi, który prowadził tę sprawę i policjantom, którzy byli przedmiotem presji, nacisku, gróźb, byli nachodzeni w domu - powiedział szef resortu sprawiedliwości. - Ten człowiek podjął działania, które czyniły zło, multiplikowały zło. W ten sposób wykorzystał swój niewątpliwy wielki talent - tłumaczył.

Zbigniew Ziobro podkreślił, ze obok mafii VAT-owskiej to walka z dopalaczami była jego priorytetem, gdy objął stanowisko ministra sprawiedliwości.

Mężczyzna podżegał do zabójstwa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Proces w tej sprawie toczy się w odrębnym postępowaniu. Zdaniem prokuratury, Jan S. chciał doprowadzić do zaniechania prac nad zaostrzeniem kar za produkcję i handel dopalaczami, a samego Ziobrę oskarżał o to, że „zepsuł mu interes”. Oferował 100 tys. zł za zabójstwo ministra. Oskarżony miał planować morderstwo ministra przy użyciu m.in. materiału wybuchowego, trucizny albo pierwiastka radioaktywnego.

- Nie chodzi w nim tylko o mnie, bo to mało ważne. Chodzi też o prokuratura-referenta i policjantów - podkreślił minister sprawiedliwości.

"Król dopalaczy" skazany

Proces przeciwko m.in. "królowi dopalaczy" trwał od marca 2021 roku. Jan S. odpowiadał w nim za popełnienie 17 przestępstw, w tym kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą zajmującą się nielegalną sprzedażą tzw. dopalaczy, szczególnie niebezpiecznych dla zdrowia i życia środków zawierających substancje o działaniu psychoaktywnym.

Ponadto Jan S. został oskarżony o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ponad 16 tysięcy osób, wprowadzenia do obrotu ponad 350 kilogramów dopalaczy, nabycie znacznej ilości substancji psychotropowych, pranie brudnych pieniędzy, nakłanianie do pośrednictwa w obrocie dopalaczami, a także zmuszanie lub pomocnictwo do posługiwania się fałszywymi dokumentami tożsamości.

Pełnomocnicy Jana S. wnosili o jego uniewinnienie. Podkreślali, że mężczyźnie nie udowodniono działania w strukturach grupy przestępczej. Prokuratura wniosła zaś o wymierzenie mu kary łącznej 13 lat więzienia.

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga uznał, że Jan S. jest winny i wymierzył mu karę 12 lat pozbawienia wolności oraz karę 225 tys. grzywny. Sąd zasądził również obligatoryjny przepadek równowartości korzyści majątkowej uzyskanej w wyniku przestępstwa w kwocie 28 mln. 750 tys zł. Za winną jako współsprawczyni przestępstwa uznana została również partnerka "króla dopalaczy" - Paulina C., która spędzi w więzieniu ponad 2 lata i musi zapłacić 20 tys. grzywny. Trzeci z oskarżonych, który pomagał parze w operacjach finansowych, otrzymał kar 1,5 roku więzienia i 2 tys. grzywny.

Wyrok jest nieprawomocny.


Sędzia nie miała litości

W uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz podkreśliła, że "ta sprawa nie ma żadnego charakteru politycznego pomimo usilnego lansowania tego przez oskarżonego i obrońców". Ojcem Jana S. jest bowiem wpływowy adwokat, który był również oskarżany w tym procesie, ale został uniewinniony.

- Sąd nie miał żadnych wątpliwości, co do kwalifikacji czynu dotyczącego Jana S. Niewątpliwie przestępstwa, których dopuścił się oskarżony były przestępstwami o bardzo wysokim stopniu szkodliwości - zaznaczyła sędzia. Dodała, że wprowadzanie dopalaczy i innych środków było przestępstwami, których oskarżony tak naprawdę dopuścił się dla zysku.

- Po przeprowadzeniu postępowania dowodowego sąd miał nieodparte wrażenie, że oskarżony bawił się życiem potencjalnych nabywców i czerpał z tego ogromne korzyści. To, że te osoby nabywały i przyjmowały te środki nie zwalnia z odpowiedzialności karalnej oskarżonego Jana S. (...) Proceder ten miał szeroki krąg. Co istotne, tak naprawdę osobami kupującymi były osoby głównie małoletnie nie potrafiące ocenić niebezpieczeństwa, które płynęło z zażywania tych środków, a oskarżony oferując atrakcyjną cenę korzystał z takiego braku dorosłości po stronie kupujących - powiedziała sędzia Brygidyr-Dorosz.

Podczas mowy końcowej Jan S. stwierdził: - Nie jestem przestępcą. Nie jestem żadnym "królem dopalaczy" mimo tego, ze niektórzy chcą, bym nim był.

Sędzia zwróciła uwagę, że oskarżony mówił, że prokurator "chce mu odebrać 13 lat życia", a sam swoim zachowaniem "niektórym osobom zabrał całe życie, bo nie miały one szans wejść w dorosłe życie, rozwinąć skrzydła". - Nie ma zgody na żerowanie na pewnych dysfunkcjach tych osób. Na tworzenie fortuny poprzez wykorzystanie osób, które w jakiś sposób nie do końca są świadome, co kupują - stwierdziła sędzia.

Dodała, że jedyną przesłanką działającą na korzyść Jana S. była jego uprzednia niekaralność

"Król dopalaczy" był poszukiwany dwoma listami gończymi, w tym Europejskim Nakazem Aresztowania. Ukrywał się głównie w Holandii. Był tam nawet zatrzymany w maju 2018 r., ale tamtejszy sąd nie zgodził się na jego aresztowanie i wyznaczył kolejny termin posiedzenia. W międzyczasie "król" zniknął. Został zatrzymany 3 stycznia 2020 r. w Milanówku, w okolicach domu swoich rodziców i od tamtej pory przebywa w areszcie śledczym.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo