Prezes PiS Jarosław Kaczyński. Fot. PAP
Prezes PiS Jarosław Kaczyński. Fot. PAP

PiS jak Unia Wolności 30 lat temu [KOMENTARZ]

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 111
Po wyborach niektórzy zwolennicy PiS nie mogą się pozbierać. Padają głosy publicystów, że partia nie powinna się zmieniać, wszystko zrobiła doskonale - pisze w powyborczym komentarzu Przemysław Harczuk. I dodaje: Jako żywo przypomina to zachowanie elitarnych i oświeconych sympatyków Unii Demokratycznej sprzed lat, którzy obrażali się, że naród nie docenił światłego programu. Czy bliżej naszym czasom – reakcje przedstawicieli antypiSu oburzonych, że naród wybrał PiS, a nie Platformę, która błędów nie popełniła żadnych. To recepta na długie lata w opozycji.

„Bezsilne gniewy, próżny żal! Świat pójdzie swoją drogą” 

„Wy nie cofniecie życia fal! Nic skargi nie pomogą Bezsilne gniewy, próżny żal! Świat pójdzie swoją drogą” – pisał romantyczny poeta o zmierzchu swojej epoki (kto zainteresowany, który poeta, niech poszuka, inicjały A.A). Słowa te można zacytować tym zwolennikom PiS-u, którzy po wyborach nie mogą pojąć, co się stało. Niektórzy uważają, że ich ukochana partia wybory wygrała i jeśli nie utworzy rządu, to stanie się tak na skutek podłych knowań konkurencji.

Padają głosy publicystów, że partia nie powinna się zmieniać, wszystko zrobiła doskonale. Jako żywo przypomina to zachowanie elitarnych i oświeconych sympatyków Unii Demokratycznej sprzed lat, którzy obrażali się, że naród nie docenił światłego programu. Czy bliżej naszym czasom – reakcje przedstawicieli antyPiSu oburzonych, że naród wybrał PiS, a nie Platformę, która błędów nie popełniła żadnych. To brak świadomości przyczyn klęski z 2015 roku skutkował tym, że czas w opozycji trwał osiem lat, a mógł potrwać i dłużej.


Brak zdolności na własne życzenie

Dziś rozbrajające są teorie nawróconych na PiS lewicowców, którzy cieszą się wręcz, że w ostatnich latach przedsiębiorcom dokręcono śrubę. Fakt, że kawiarniana lewica do jednego wora wrzuca wielkie koncerny, aferzystów i ludzi ciężko harujących od rana do nocy i ledwo wiążących koniec z końcem specjalnie nie dziwi. Nie dziwi też, że dla pseudorewolucjonistów rozmaitej maści pani sprzątaczka, gdy pracuje na śmieciówce jest uciskanym przedstawicielem proletariatu. Gdy jednak ośmieli się pójść do okienka w urzędzie gminy, założy jednoosobową działalność i sprząta jako firma, można napluć jej w twarz. To jednak temat na inne rozważania. Osobną sprawą są przyczyny porażki, albo raczej „przegranego zwycięstwa” partii jeszcze rządzącej. Niezależnie od jej oceny, głównym powodem utraty władzy jest całkowity brak zdolności koalicyjnej. Coś, na co PiS – trzeba to uczciwie oddać – bardzo ciężko i wytrwale zapracowało.


W roku 2015 formacja ta wygrała pierwsze wybory, po których zdobyła samodzielną większość w Sejmie. Idąc do władzy mówiła o demokratyzacji państwa. W Sejmie miał być wprowadzony pakiet demokratyczny, gwarantujący lepsze traktowanie opozycji. Gdy PiS doszło do władzy, zamiast pakietu było przeprowadzanie ustaw na rympał, w błyskawicznym tempie. Gdy głosowano nad składem prezydium Sejmu, PiS zablokowało wybór wicemarszałka Sejmu z PSL. Jak tłumaczyli wówczas psychofani partii rządzącej chodziło o to, żeby ludowców „połknąć”. Taktyka nie tylko sprzeczna z obyczajem, bo przez lata było oczywiste, że każdy klub ma swojego wicemarszałka, ale przede wszystkim bezdennie głupia. Historia pokazuje bowiem, że przystawki „połyka się” nie przez przeczołgiwanie, ale przez przytulanie.

Dowodem los Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, które przestały istnieć współtworząc koalicję z PiS. W przypadku PSL było blokowanie miejsca w prezydium, ostre ataki medialne i próby zakulisowego podkupywania posłów. Trudno oczekiwać, by dziś ludowcy nagle pobiegli w podskokach i tworzyli koalicję z PiS-em. Z KO i Lewicą sporo ich różni, może koalicja nie przetrwa czterech lat. Dogadanie się dziś z PiS-em wyglądałoby jednak tak, jak całowanie po rękach kogoś, kto opluł nas w tramwaju. Nie przejdzie.

Zmiana władzy nie kończy konserwatyzmu

Warto natomiast podkreślić, że klęska Zjednoczonej Prawicy, która przynajmniej w kwestiach gospodarczych z prawicą wiele wspólnego nie ma, nie musi być klęską konserwatyzmu, czy nurtu niepodległościowego. W Polsce w ogóle jest zbyt duże przywiązanie do partii politycznych i wiara w polityków. Tymczasem to nie żadni mężowie stanu (ci zdarzają się bardzo rzadko), nie żadni wybrańcy narodu. Trzeba ich traktować jak rzemieślników, których wynajmujemy, bo mają nam wyczyścić szambo, lub wywieźć śmieci.

Możemy ocenić ich przydatność, skorzystać, bądź zrezygnować z usługi. Kwestie istotne należy podnosić w mediach, na forum publicznym, musi istnieć silne i świadome społeczeństwo obywatelskie, patrzące politykom na ręce, jednocześnie proponujące konkretne rozwiązania, żądające ich od polityków. Kto by nie rządził, jeśli jest świadome społeczeństwo, będzie w stanie egzekwować swoje prawa. Jeśli go nie będzie, a w Polsce plemiennej jest z tym powiedzmy sobie średnio, każda władza, choćby najbardziej patriotyczna prędzej czy później na flagę zacznie pluć, a choćby nie wiadomo jak demokratyczna zacznie nadużywać władzy.

Ślepe trzymanie się partyjnych szyldów na pewno w niczym nie pomoże. „Trzeba z żywymi naprzód iść, Po życie sięgać nowe… A nie w uwiędłych laurów liść, Z uporem stroić głowę” – pisał wspomniany na początku tekstu poeta. Nic dodać, nic ująć.

Przemysław Harczuk

Źródło zdjęcia: Prezes PiS Jarosław Kaczyński. Fot. PAP

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo