Krzysztof Stanowski. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Krzysztof Stanowski. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Co dalej z Kanałem Sportowym. „Szykujmy popcorn, będzie się działo”

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 9
Jeśli Kanał Sportowy, którego atutem są znani komentatorzy sportowi i były redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego” skupi się na tematyce sportowej i stałych formatach, które mają stałą oglądalność, a projekt Krzysztofa Stanowskiego na materiałach nie tylko sportowych, które miały wielką oglądalność, oba kanały będą się tak naprawdę uzupełniać. Użytkownicy, którzy będą oczekiwali treści sportowych, pozostaną przy Kanale Sportowym. Natomiast na pierwszym etapie spór będzie służył obu stronom. Czas pokaże, czy w dalszej przyszłości któraś z nich straci, czy może obie wyjdą z tego zwycięsko. Na pewno warto zasiąść wygodnie w fotelu, wziąć popcorn i obserwować, co się wydarzy. Kanał Sportowy to jeden z ciekawszych eksperymentów na polskim rynku medialnym. Sam będę się przyglądał temu, w jakim kierunku te projekty będą ewoluować. – mówi Salonowi 24 dr Piotr Łuczuk, medioznawca, UKSW.

Bardzo dużo szumu wywołał rozłam w jednym z najpopularniejszych mediów internetowych, chodzi oczywiście o Kanał Sportowy, z którego odszedł Krzysztof Stanowski. W sieci jego fani wieszczą koniec kanału, przeciwnicy porażkę popularnego dziennikarza, a najbardziej złośliwi klęskę obu projektów. Faktycznie ktoś musi przegrać czy może na rynku jest miejsce i na Kanał Sportowy i projekt Krzysztofa Stanowskiego?

Dr Piotr Łuczuk: Tu działa stare, może lekko zużyte powiedzenie: „nigdy nie mów nigdy”, więc nie chciałbym przesądzać. Bo też na dziś nie można wyrokować, jaka będzie konwersja dotychczasowych użytkowników, widzów i słuchaczy Kanału Sportowego. Czy zostaną, czy zdecydują się udzielić kredytu zaufania temu nowemu formatowi, który stworzy Krzysztof Stanowski.


Pytanie, czy jedno musi wykluczać drugie. Ja z perspektywy widza od dawna traktowałem KS jako kanał „dwóch prędkości”, gdzie były stałe formaty czysto sportowe, najczęściej piłkarskie, a oprócz tego bardzo popularne programy spoza sportu. Więc media te, nawet gdy jest między nimi konflikt, nie muszą być chyba konkurencją.

Oczywiście. Pewną analogią, choć nie jeden do jednego jest to, co działo się po odejściu grupy dziennikarzy z radiowej „Trójki” w roku 2020. Pierwotna stacja i te nowe, założone przez byłych radiowców Trójki miały się nawzajem zniszczyć, a jednak okazało się, że jakoś funkcjonują. Myślę, że w przypadku Kanału Sportowego i projektu Krzysztofa Stanowskiego szczególnie w pierwszym okresie nie będzie spektakularnego upadku, bo użytkownicy nawet z czystej ciekawości będą śledzić oba projekty. Co stanie się potem – zobaczymy.

Bez wątpienia Kanał Sportowy był fenomenem na polskim rynku medialnym. Pomijając fakt, że obok materiałów na temat sportu pojawiały się programy dotyczące kultury, popkultury, nauki, w Kanale Sportowym mieliśmy też bardzo długie, jak na Internet, formy. Programy nawet czterogodzinne.


Krzysztof Stanowski prowadził raz i 24-godzinny, był chyba całonocny sylwestrowy. Były programy przed meczem, potem alternatywna transmisja z meczu i dyskusja po nim.

Bez wątpienia Kanał Sportowy był pewną nowością na rynku, to przekładało się na wyniki oglądalności, na popularność, zwłaszcza w tym segmencie młodszych użytkowników. Wydaje mi się, że w dużym stopniu ten sukces albo porażka jednego bądź drugiego projektu, będzie zależała od tego, w jakiej atmosferze dalej ten rozwód będzie przebiegał, jakie sztuczki marketingowe będą mieć w rękawie przedstawiciele jednej i drugiej strony.

Po drugie, chyba ważniejsze, czy skupią się na dublowaniu siebie nawzajem i ostrej walce o użytkownika, czy będą się trochę uzupełniać. Tu tak naprawdę możliwości jest wiele. Jeśli faktycznie Kanał Sportowy, którego atutem są znani komentatorzy sportowi i były redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego” skupi się na tematyce sportowej i stałych formatach, które mają stałą oglądalność, a projekt Krzysztofa Stanowskiego na materiałach nie tylko sportowych, które miały wielką oglądalność, oba kanały będą się tak naprawdę uzupełniać.

Użytkownicy, którzy będą oczekiwali treści sportowych, pozostaną przy Kanale Sportowym. Mało tego, mogą do niego przyjść nowi odbiorcy, którym wcześniej przeszkadzał pewien eklektyzm dotychczasowej formuły. Drugi projekt przyciągnie tych, którzy szukają treści innych niż sportowe. Natomiast w pierwszym momencie zyskają obie strony, Kanał Sportowy naprawdę przebił ten szklany sufit na polskim rynku.

Wlaściciel Weszło sam opublikował dane, według których jego programy cieszyły się największą popularnością. Z drugiej strony Tomasz Smokowski na spotkaniu z fanami mówił, że wejścia generują jedynie 20 proc. przychodów. Dają popularność, ale z kolei stałe programy o piłce nożnej mają wiernych fanów, którzy wchodzą o konkretnej godzinie, czekają na dany program. Czy na dłuższą metę w takich projektach bardziej liczy się duża oglądalność, czy może stała grupa tych, którzy trwają przy danym programie?

Istotna jest tutaj synergia – uzyskanie zarówno określonej liczby wejść, jak i zdobycie społeczności wiernych fanów. To oczywiście prawda, że wejścia same z siebie dają niewielki przychód reklamowy. Faktem jest też jednak, że sponsorzy, którzy zdecydowali się na lokowanie produktu w programach KS, zrobili to z jakiegoś powodu. Gdyby wejść nie było, nie zainteresowaliby się tym projektem. Bez budzącego kontrowersje frontmana sukcesu by nie było.

Skąd bierze się fenomen Krzysztofa Stanowskiego?

Cieszy się on sporą grupą odbiorców także spoza kręgów sympatyków sportu. Ludzie chcą go oglądać. Jest dla nich kimś w rodzaju takiego celebryty, który jest stosunkowo blisko użytkownika i wydaje mi się, że to jest dosyć ważne. I to doceniają widzowie, odbiorcy dotychczasowego Kanału Sportowego. Natomiast to nie jest też tak, że Krzysztof Stanowski ma jakieś perpetuum mobile i za każdym razem osiągnie sukces. Tak to nie działa. W pewnym momencie może się okazać, że posunął się trochę za daleko i użytkownicy stracą do niego zaufanie. Natomiast te statystyki oglądalności pokazują, że jednak mimo wszystko na razie chcą go oglądać.


Mateusz Borek zarzucił, że ostatni niewyemitowany program Mazurka ze Stanowskim w ciszy wyborczej miał ostro atakować Donalda Tuska. Sam stwierdził, że po wyborach chciał, żeby to poszło, ale go przegłosowano. Robert Mazurek zarzucił komentatorowi kłamstwo. Czy Pana zdaniem nie byłoby lepiej, żeby ten materiał po prostu się ukazał, aby wyjaśnić, jaka jest prawda?

W gruncie rzeczy to bez większego znaczenia. Odcinków na granicy, „po bandzie”, Krzysztof Stanowski wyprodukował całkiem sporo i puszczenie dziś nawet ostrego odcinka nie byłoby sensacją. Z punktu widzenia medioznawczego faktycznie warto byłoby się zapoznać z treścią tego programu. Natomiast z punktu widzenia widzów myślę, że w tym momencie mają oni zupełnie inne rzeczy do roboty niż zastanawianie się nad tym, czy ten program łamał ciszę wyborczą, czy też jej nie łamał, co w nim mówiono o Donaldzie Tusku.

Co więcej, to właśnie pewne niedopowiedzenie budzi zainteresowanie odbiorców, na czym obie strony sporu mogą sporo zyskać. Bo jak wspomniałem, w pierwszym etapie spór będzie służył obu stronom. Czas pokaże, czy w dalszej przyszłości któraś z nich straci, czy może obie wyjdą z tego zwycięsko. Na pewno warto zasiąść wygodnie w fotelu, wziąć popcorn i obserwować, co się wydarzy. Kanał Sportowy to jeden z ciekawszych eksperymentów na polskim rynku medialnym. Sam będę się przyglądał temu, w jakim kierunku te projekty będą ewoluować.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Źródło zdjęcia: Krzysztof Stanowski. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura