Facebook
Facebook

Paweł Lisiecki dla Salonu 24: Zemsta może wrócić do tych, którzy ją stosują

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 64
Prędzej, czy później, władza się zmieni. I to, co dziś robi premier Donald Tusk, minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, szef MSWiA Marcin Kierwiński, może się obrócić przeciwko nim. Nie chodzi mi o to, że PiS musi dojść do władzy. Być może wybory wygra ktoś zupełnie inny, ale zastosuje względem polityków opozycji metody takie, jak dziś stosuje obecny rząd. Władza nie jest nikomu dana raz na zawsze i ta chęć zemsty może w pewnym momencie wrócić do tych, którzy tę zemstę stosują – mówi Salonowi 24 Paweł Lisiecki, poseł PiS w latach 2015 – 2023, burmistrz warszawskiej Pragi-Północ.

PiS ostro występuje w obronie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Wasi przeciwnicy wskazują jednak, że politycy zostali skazani prawomocnym wyrokiem, należy państwu pozwolić działać, prezydent mógł też ułaskawić polityków w przyśpieszonym trybie, byliby już na wolności.

Paweł Lisiecki:
Politycy ci zostali w mojej ocenie prawidłowo ułaskawieni przez prezydenta RP. Wsadzenie ich do więzienia było więc w moim odczuciu bezprawne. Można różnie oceniać polityczną działalność Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, jednak nie ulega dla mnie wątpliwości, że już sam wyrok z 2015 roku był swego rodzaju zemstą polityczną za to, że kierowane przez nich Centralne Biuro Antykorupcyjne odkryło aferę hazardową.


Afera gruntowa, która była wcześniejsza, była badana przez prokuraturę, różne organy i do momentu afery hazardowe wydawało się, że sprawa zostanie umorzona. Potem nagle nabrała tempa. Osobną kwestią jest lekceważenie prezydenta przez obecną większość rządową. Aresztowanie polityków w Pałacu, zlekceważenie ułaskawienia z 2015 roku.

Tu jednak prawnicy twierdzą, że prezydent może ułaskawić jedynie w przypadku prawomocnego wyroku.

Tu toczy się spór prawny. Przypomnę, że mieliśmy sytuację, w której Aleksander Kwaśniewski ułaskawił Ryszarda Kalisza, kiedy wyrok nie był jeszcze prawomocny. Prezydent przyśpieszył decyzję, bo jego następca, Lech Kaczyński, niekoniecznie musiał to zrobić. W obecnej Konstytucji nie ma zapisu, że ten wyrok musi być prawomocny. Wyjątek dotyczy osób postawionych przed Trybunałem Stanu. W II RP było jasne, że ułaskawione mogą być jedynie osoby skazane prawomocnie. Dlatego uważam, że prezydent miał prawo Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika ułaskawić.

Jednak nawet jeśli ktoś uważa inaczej, to choć do innego zdania ma prawo, to forma przeprowadzenie aresztowań jest fatalna. Ewidentnie Donald Tusk gra na eskalację konfliktu, na polaryzację. I swój cel, przynajmniej krótkotrwały, może osiągnąć. Natomiast prędzej, czy później, władza się zmieni. I to, co dziś robi Donald Tusk, minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, szef MSWiA Marcin Kierwiński, może się obrócić przeciwko nim. Nie chodzi mi o to, że PiS musi dojść do władzy. Być może wybory wygra ktoś zupełnie inny, ale zastosuje względem polityków opozycji metody takie, jak dziś stosuje Donald Tusk.

[/salon24]

Co do eskalowania konfliktu padają też zarzuty, że PiS i prezydent robią to samo. Pytanie też, czemu prezydent, skoro zależy mu na uwolnieniu Macieja Wąsika i Marusza Kamińskiego, zastosował ten dłuższy tryb, a nie artykuł 139, który pozwalał mu, na natychmiastowe uwolnienie tych polityków.

Nie jestem w stanie w tej chwili odpowiedzieć, czemu prezydent wybrał taki, a nie inny tryb procedowania. Jednak dla mnie nie ulega wątpliwości, że koalicji rządzącej zależy na tym, aby podważyć decyzje głowy państwa. Nie chodzi tu nawet o Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, ale przede wszystkim o mianowanych przez prezydenta sędziów. A jeśli podważy się jedną decyzję, to znaczy, że można podważyć i inne. Tego obawiałbym się najbardziej. Natomiast rządzącym jeszcze raz przypomnę, że władza nie jest nikomu dana raz na zawsze i ta chęć zemsty może w pewnym momencie wrócić do tych, którzy tę zemstę stosują. Najbardziej obawiam się jednak o procedury i trwałość państwa.

Jest też jednak szereg zastrzeżeń do działań PiS, zdaniem obecnie rządzących oni przywracają po prostu ład prawny?


Można mieć wątpliwości do naszych działań, ale jeśli PiS chciał dokonywać radykalnych zmian, i nawet budziły one kontrowersje, to zawsze jednak robił to poprzez ustawy. Donald Tusk nawet już się nie bawi w ustawy, tylko zmienia uchwałami Sejmu, a nawet i bez tych uchwał. I to jest moim zdaniem niezwykle groźne.

No dobrze, tylko tam były wątpliwości, czy ustawy są zgodne z Konstytucją. Patrząc wstecz, to przecież gdyby PiS poczekało ze zmianą Trybunału Konstytucyjnego, trochę później byście ten Trybunał mieli i tak całkowicie zmieniony, a nie byłoby tych wątpliwości, ani ostrego sporu, który trwa do dziś. W 2015 roku zablokowano kandydaturę przedstawiciela PSL-u na wicemarszałka Sejmu, co w dużej mierze przyczyniło się do tego, że możliwości koalicyjne były zerowe. Przecież w wyborach zajęliście pierwsze miejsce, a nie byliście w stanie zrobić koalicji?

Zgadzam się, że jeśli chodzi o TK, można było poczekać. Brak koalicjanta też wynika z pewnych posunięć, które zostały wykonane przez 8 lat rządów i były z naszej strony bardzo krótkowzroczne, a teraz się zemściły. I tak samo krótkowzroczne są działania obecnego rządu.

Tylko że dziś mamy sytuację bardzo trudną, szczególnie na poziomie międzynarodowym. Wprawdzie w sprawach bezpieczeństwa prezydent i premier mają mówić jednym głosem, ale nawet jeśli tak będzie, to skrajne skłócenie społeczeństwa w innych sprawach, dualizm prawny i chaos będą na rękę wrogom. W kampanii wyborczej to trudne, ale czy widzi Pan szansę na to, by deeskalować konflikt, cofnąć się pół kroku i dogadać się z drugą stroną, chociażby w kwestii takich zmian Konstytucji, które by doprecyzowały takie kwestie jak podział kompetencji prezydenta i premiera, zasady ułaskawienie itd.?

Obawiam się, że w tej chwili, w związku z sytuacją, w której nawet do Pałacu Prezydenckiego wchodzi policja, działania są ze strony Donalda Tuska i jego ministrów są dość agresywne, nie ma szans na jakiekolwiek rozmowy dotyczące zmian Konstytucji, ani szersze porozumienie między prezydentem a premierem, i większością parlamentarną.


O ile ze strony prezydenta jakaś forma kompromisu byłaby jeszcze możliwa, tak przy takim lekceważeniu, deprecjonowaniu ze strony większości rządowej nie ma szans na jakiekolwiek porozumienie. Spór będzie się zaostrzać i stan ten potrwa do wyborów prezydenckich. Kryzys w państwie będzie niestety postępował i szczerze mówiąc, nawet nie wiem, co mogłoby go zakończyć.

Niektórzy mówią, że wszystkich pogodziłby atak ze strony Rosji, oby jednak do niego nigdy nie doszło.

Obawiam się, że nawet tak tragiczne zdarzenie mogłoby nie zmienić wrogich relacji między polskimi partiami politycznymi w naszym kraju.

Redakcja

Fot. Paweł Lisiecki. Źródło: Facebook

Czytaj dalej:



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka