fot. Pixabay/Salon24
fot. Pixabay/Salon24

Straż sąsiedzka pilnuje warszawskiego osiedla. "Policja nie może być wszędzie"

Redakcja Redakcja Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 20
W warszawskiej dzielnicy Wawer na osiedlu Las powstała straż sąsiedzka. Mieszkańcy mają dość kradzieży i włamań, które zdarzają się o wszystkich porach. Nieformalna organizacja ma poparcie lokalnego burmistrza. Pomysł mieszkańców popiera też Jerzy Dziewulski - były antyterrorysta i ekspert ds. bezpieczeństwa. - Takie inicjatywy są potrzebne. Patrole policji nie mogą być jednocześnie w każdym miejscu - powiedział Salonowi 24 były policjant.

Straż sąsiedzka na Wawrze. "Liczba członków imponująca"

Inicjatywa ruszyła w pod koniec zeszłego roku. Mieszkańców Wawra frustrowała duża liczba kradzieży samochodów i włamań do domów i mieszkań. Przestępcy stali się na tyle zuchwali, że do występków dochodzi nawet w godzinach popołudniowych, gdy ulice jeszcze tętnią życiem. To właśnie bezczelność opryszków zmobilizowała lokalną społeczność do działania. Założyli straż sąsiedzką, której celem jest patrolowanie osiedla Las i informowania sąsiadów o ewentualnych zagrożeniach.

- Pod koniec października zeszłego roku około godziny 17:00 doszło do włamania i kradzieży w jednym z wewnętrznych segmentów na moim osiedlu. To zdarzenie głęboko mnie zaniepokoiło, ale prawdziwe obawy pojawiły się, gdy mój 10-letni syn, dowiedziawszy się o incydencie, zapytał mnie pełen niepokoju, co byśmy zrobili, gdyby złodzieje chcieli włamać się do nas. Jego słowa skłoniły mnie do działania. Odpowiedziałem mu, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zminimalizować takie ryzyko - mówi Łukasz Osiecki, inicjator straży sąsiedzkiej w Wawrze.

Organizatorzy akcji informują o "imponującej liczbie" uczestników i przeprowadzonych już nocnych patroli.


Burmistrz Wawra popiera inicjatywę mieszkańców

W historii Polski po 1989 roku było wiele przypadków zorganizowania podobnych inicjatyw. Ta jest wyjątkowa m.in. dlatego, że wsparł ją lokalny burmistrz.

- To nowa inicjatywa mieszkańców Wawra, która mam nadzieję przede wszystkim będzie zajmowała się uwrażliwieniem społeczności sąsiedzkiej na zagrożenia związane z wszelkimi kradzieżami czy włamaniami. W żadnym wypadku nie będzie to zastąpienie policji czy straży miejskiej - zaznaczył wyraźnie Norbert Szczepański.

Mało tego. Dzielnica wsparła ochotniczych strażników sprzętem. W ręce patrolujących okolice trafiły m.in. kamizelki odblaskowe czy apteczki pierwszej pomocy.

- To dobra sąsiedzka inicjatywa, której głównym celem jest sąsiedzkie uświadamianie o możliwych zagrożeniach np. kradzieżą czy włamaniem, które wynikają choćby z niezamkniętej bramy na podwórko czy uchylonych drzwi - przekazał burmistrz.

Ekspert chwali pomysł mieszkańców. Ma jednak jedną uwagę

Strażnicy sąsiedzcy wyraźnie podkreślają, że nie zamierzają wykonywać działań straży miejskiej i policji. Zamierzają jedynie wspierać te formacje poprzez m.in. regularne patrolowanie osiedla. Pomysł lokalnych mieszkańców pochwalił w rozmowie z portalem Salon24.pl były antyterrorysta, Jerzy Dziewulski.

- Takie sąsiedzkie inicjatywy były i będą. Nawet, gdybyśmy nie mieli tych wakatów w policji, to funkcjonariusze nie mogą być w każdym miejscu 24 godziny na dobę - stwierdził były policjant.

- Generalnie ciepło się wypowiadam o takich pomysłach. Zaleta sąsiedzkich patroli jest to, że ich członkowie są bardzo przeczuleni na obce osoby, które się kręcą i zaglądają na cudze posesje. Do tego dochodzi wymiar odstraszający. Ewentualni złodzieje będą teraz się obawiać, że przypadkowy przechodzień może zadzwonić po służby, gdy zobaczy coś podejrzanego - zauważył Dziewulski.

Współtwórca polskich antyterrorystów przyznał też, że policja zawsze lepiej sobie radzi, gdy lokalni mieszkańcy chętnie z nią współpracują. Nasz rozmówca zwrócił się też z apelem do członków straży sąsiedzkiej.

- Przestrzegałbym ich przed pewnego rodzaju nadwrażliwością na pewne sygnały. Kręcąca się osoba, która patrzy po numerach domów może okazać się na przykład kurierem lub chłopakiem czekającym na dziewczynę. Widok obcego na osiedlu to nie powód do wydzwaniania na policję. Jeżeli pojawią się częste telefony z błahego powodu to dyżurny może przestać na nie reagować. Będziemy mieli do czynienia z tzw. neutralizacją policji i przestanie ona być przychylna takiej straży - ostrzegł Dziewulski.

MB

Fot. Pixabay/materiały własne/Canva

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka