Gwałt w centrum Warszawy. Dlaczego panuje taka znieczulica?

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 60
Skutki takiego gwałtu jak w centrum Warszawy ofiara odczuwa całe życie. Na skutek niedotlenienia, może dojść do uszkodzenia mózgu. Ofiary takich przestępstw odczuwają też zespół stresu pourazowego - u zgwałconych kobiet zdarzały się też przypadki obudzenia ukrytej schizofrenii. Znieczulica, z którą mieliśmy do czynienia, nie jest wyłącznie polskim zjawiskiem. W szkołach i zakładach pracy powinny być szkolenia, jak ludzie powinni się zachować w sytuacji napadu, czy kiedy są świadkami przestępstwa – mówi Salonowi 24 dr Jerzy Pobocha, psychiatra, założyciel i pierwszy prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej.

W centrum Warszawy doszło do wielkiej tragedii, napaści i brutalnego gwałtu na młodej kobiecie z Ukrainy. Sprawca odpowie nie tylko za przestępstwo seksualne, ale też rozbój i próbę zabójstwa. Co sprawia, że człowiek po pierwsze dopuszcza się tak obrzydliwego czynu, w dodatku robi to pod okiem kamer, gdzie można przewidzieć, że zostanie złapany, co się zresztą stało – policja zatrzymała go po kilku godzinach?

Dr Jerzy Pobocha:
Fakt, że tej zbrodni dokonał w obliczu kamer, świadczy o jego niskim krytycyzmie w analizowaniu sytuacji. Oczywiście można przyjąć hipotezę, że był pod wpływem alkoholu, czy narkotyków. W takiej sytuacji percepcja zagrożenia i ocena rzeczywistości jest zaburzona. Druga opcja, że tej zbrodni dokonał mężczyzna, który w ogóle jest zaburzony.

Z tym, że w takiej sytuacji takie zaburzenia ujawniłyby się wcześniej. Nie wiemy, kto to jest poza tym, że ma 23 lata i mieszka w Warszawie. Takie rzeczy niestety się zdarzają. Kryminolodzy nazywają to „sytuacją pokusy”. A więc jeżeli jest taka sytuacja, że ma okazję, by zgwałcić, ukraść, dokonać rozboju, to wyzwala ona różnego typu działania. On po prostu uznał, że może dokonać przestępstwa. I go dokonał.

Dziewczyna zgwałcona, nieprzytomna, była w bardzo ciężkim stanie. Takie zdarzenie ma jednak też wpływ na psychikę osoby pokrzywdzonej, dochodzenie do siebie trwa potem miesiącami?

Czasem skutki odczuwa się całe życie. Zachodzą tu bowiem dwie rzeczy. Po pierwsze uraz fizyczny – nie wiemy dokładnie, jak ciężki jest stan tej skrzywdzonej kobiety. Prawdopodobnie doszło tam do niedotlenienia mózgu. A to może się skończyć mniej lub bardziej ciężkim uszkodzeniem tego organu. Czasem trwającym i do końca życia. Są przypadki, w których ktoś był reanimowany, czynności życiowe zostały przywrócone, ale już doszło do niedotlenienia i uszkodzenia mózgu. Drugi to element psychologiczny, u ofiar tego typu przestępstw często zdarza się zespół stresu pourazowego.


Mieliśmy w klinice kilka młodych kobiet, u których po takim właśnie gwałcie wystąpiła schizofrenia. Oczywiście gwałt nie jest przyczyną schizofrenii, ale może u osób z chorobą ukrytą ją wyzwolić. Taka wyzwolona schizofrenia jest już z pacjentką do końca życia. Także te skutki mogą być różne, ale na pewno nie jest to jakieś zdarzenie bagatelne. Trzeba je klasyfikować wśród zdarzeń ekstremalnych, wyjątkowych, rzadko spotkanych.

Wreszcie kwestia, która dotyczy nas wszystkich, czyli rażący przykład znieczulicy społecznej. Jak wynika z nagrań monitoringu, byli przechodnie, nikt tej pokrzywdzonej kobiecie nie pomógł. Z czego wynika fakt, że ludzie nie reagują w sytuacji zagrożenia?

To nie jest polska specyfika, Amerykanie badali to zjawisko. Psycholodzy w USA wywoływali sytuacje ekstremalne, żeby badać, jak ludzie się zachowują. I tam występuje takie zjawisko, które oni nazwali „dlaczego ja”? Otóż w sytuacjach ekstremalnych u wszystkich ludzi na świecie uruchamia się taki schemat myślowy: „dlaczego ja mam akurat się tym zająć, jak jest tak wielu ludzi wkoło?”. To jest pierwszy mechanizm. Drugim jest po prostu obawa przed starciem z napastnikiem, który na przykład ma broń. Nawet bardzo wytrenowany mężczyzna nie może czuć się pewnie w starciu z napastnikiem uzbrojonym w nóż.


Bo w każdej chwili jednak może tego noża użyć i może to się zakończyć ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu albo nawet śmiercią osoby broniącej. W związku z tym nie ma się co dziwić, że obawy istnieją. Lęk przed taką osobą, no często jest może nawet nie tyle paraliżujący, ile powodujący, że człowiek boi się włączyć. To jest niestety znane zjawisko. Można oczywiście wyrazić żal, że tak się ludzie zachowują, ale to jest niestety zrozumiałe, wytłumaczalne zarówno psychologicznie, jak i sytuacyjnie zjawisko.

Psychologicznie jest zrozumiałe, że ludzie boją się rzucić do bójki z uzbrojonym napastnikiem. Nikt nie każe osobom nieumiejącym pływać rzucania się na ratunek tonącemu, chodzi jednak o to, żeby jakoś zareagować. Odpowiedzialność władz, mediów polegać powinna chyba jednak na tym, żeby wykształcić w ludziach prosty nawyk, że jeśli widzą, że dzieje się komuś krzywda, żeby wezwali pomoc policji?

Tak, tu należałoby wykształcić w nas ten odruch wzywania policji. Tu często taką dozę racjonalności wykazują kobiety, które pomoc wzywają częściej. Uważam, że ludzie powinni być szkoleni tak, jak są szkoleni w zakresie pierwszej pomocy. To w szkołach dla uczniów, również w zakładach pracy dla pracowników powinny być organizowane szkolenia, uczące tego, jak ludzie powinni się zachować w sytuacji napadu, czy kiedy są świadkami przestępstwa. To byłoby bardzo przydatne i poziom bezpieczeństwa w ten sposób by się zwiększył.

W innych krajach to jest rozwiązane w ten sposób, że wielu obywateli ma pozwolenie na broń, której w razie potrzeby używa. No ale przeciwnicy powszechnego dostępu do broni uznają, że to jest droga do zwiększenia liczby zabójstw. Z tego, co widzimy w USA, po wprowadzeniu powszechnej dostępności, było jeszcze gorzej. 

No tak, ale tu chyba nie chodzi o to, żeby kupić broń w każdym sklepie, ale żeby wprowadzić jakieś rozwiązanie pośrednie. Po pierwsze nauczyć ludzi obcowania z bronią, po drugie wprowadzić jasne kryteria, niekaralność, testy psychologiczne. Dziś są to kryteria niejasne, a uczciwi ludzie powinni mieć możliwość skutecznej obrony?

Wystarczyłoby usprawnić dostęp do broni gazowej, której użycie spowodowałoby, że napastnik już nie byłby taki sprawny, zyskalibyśmy czas na dojazd policji. Pistolet na gaz byłby właśnie takim doskonałym rozwiązaniem pośrednim, a jednocześnie bardziej bezpiecznym w użyciu. 

Fot. warszawska policja

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo