Jarosław Kaczyński. Fot. PAP
Jarosław Kaczyński. Fot. PAP

Prezes PiS przed komisją. „Tandetne sztuczki Kaczyńskiego”

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 46
Dla mnie triki, które przed komisją śledczą w sprawie Pegasusa zastosował Jarosław Kaczyński, to są takie tandetne sztuczki. To prawda brakuje w składzie tej komisji prawników, którzy by po prostu znali procedurę, faktycznie niektórzy posłowie nie dają sobie z tym rady, i to jest problem. Bo rzeczywiście Kaczyński to w jakimś sensie wykorzystał – mówi Salonowi 24 Jan Ordyński, dziennikarz i publicysta, wiceprzewodniczący Towarzystwa Dziennikarskiego.

Przesłuchanie przed komisją w sprawie Pegasusa miało „pogrążyć” Jarosława Kaczyńskiego, tymczasem prezes na pogrążonego nie wyglądał. Jeden z komentatorów określił, że „jak się poluje na grubego zwierza, nawet leciwego, to trzeba się przygotować”. Co zawiodło w komisji?

Jan Ordyński: Dla mnie triki, które zastosował Jarosław Kaczyński, choćby z tym złożeniem przysięgi, to są takie tandetne sztuczki. Zresztą moim zdaniem posłowie powinni tę przysięgę odebrać, a jeśli prezes jej nie złożył, to należało powiadomić o tym sąd, który powinien to rozstrzygnąć i wyegzekwować.

Tak, to prawda, brakuje w składzie tej komisji prawników, którzy by po prostu znali procedurę karną i nawet komisyjną. Faktycznie niektórzy posłowie nie dają sobie z tym rady, i to jest problem. Bo rzeczywiście Kaczyński to w jakimś sensie wykorzystał, chociaż uważam, że powinien przysięgę złożyć, odmawiając tego, złamał w moim odczuciu prawo.


No dobrze, chodziło jednak o kwestię tajemnic, których jako były premier i wicepremier nie mógł zdradzać. Czy posłowie nie powinni po prostu wcześniej wystąpić do premiera Donalda Tuska, żeby rzeczywiście wyraził zgodę na wyjawienie tajemnic przez Jarosława Kaczyńskiego?

Niekoniecznie wcześniej, bo faktycznie nie można wszystkiego przewidzieć. Natomiast jeśli w trakcie posiedzenia komisji okazuje się, że konieczna jest zgoda premiera na część zeznań świadka, to można potem do premiera skierować stosowny wniosek taką zgodę.

Najpierw Kaczyński miałby swobodną wypowiedź, potem posłowie zadaliby mu normalne pytania, a potem, jeżeli byłyby zagadnienia objęte klauzulą tajności, to można skierować do premiera wniosek o zgodę na zwolnienie świadka z tajemnicy i wezwać świadka na inny termin. Jeśli wymaga tego sytuacja, kolejne posiedzenie komisji może mieć charakter zamknięty. Są na to stosowne przepisy.


Jak ocenia Pan sprawę Pegasusa na podstawie tego, co ujawniono do tej pory?

Wiemy, że najprawdopodobniej bezprawnie, bo nigdy nie padło zaprzeczenie ze strony poprzedniej władzy, inwigilowano takie osoby jak na przykład obecny eurodeputowany Krzysztof Brejza, wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak i szereg innych osób, niebędących żadnymi przestępcami, czy szpiegami. Co więcej, są prawnicy, którzy w ogóle kwestionują dopuszczalność wykorzystywania Pegasusa w Polsce, to jednak oddzielna historia.

Osobną kwestią jest to, kto za te działania odpowiada oraz to, czy najważniejsi ludzie w państwie o używaniu Pegasusa wiedzieli. Moim zdaniem Jarosław Kaczyński najprawdopodobniej wiedział o tym wszystkim, bo przecież bez jego zgody prawie nic się w PiS-ie nie działo. I moim zdaniem Mariusz Kamiński, czy Maciej Wąsik informowali prezesa o tym, że jest Pegasus, a potem zapewne także o ustaleniach dotyczących konkretnych spraw. Czy rzeczywiście tak było, ma właśnie zbadać m.in. komisja śledcza.


Tych komisji śledczych powstało więcej, uważa Pan, że one rzeczywiście pomogą w wyjaśnieniu różnych spraw, czy też jak zdarzało się w przeszłości będą mało skuteczne?

Mam nadzieję jednak nadzieję, że dzięki komisji poznamy szczegóły dotyczące politycznego wykorzystywania i w ogóle sprowadzenia tego typu urządzenia jak Pegasus, że dowiemy się, czy Izraelczycy wiedzą, co zostało nagrane. To powinna ustalić komisja śledcza. Sprawą Pegasusa oprócz komisji zająć się powinna też prokuratura.


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka