Donald Tusk i Szymon Hołownia. Fot. PAP/Marcin Obara
Donald Tusk i Szymon Hołownia. Fot. PAP/Marcin Obara

100 dni rządu. "Koalicja trzeszczy, ale przetrwa. Gorzej z ruchem Hołowni"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 43
Największym sukcesem rządu jest załatwienie środków z KPO oraz skuteczne ogrywanie prezydenta Dudy. Porażką jest fakt, że nie udało się zbudować zwartej drużyny, wciąż jedynym spoiwem sojuszu partii tworzących rząd jest niechęć do PiS-u. Siłą rządzących jest słabość największej partii opozycyjnej - mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk UKSW.

Minęły sto dni rządu Donalda Tuska. Co się przez ten czas udało, a co było porażką tego gabinetu?

Prof. Antoni Dudek: Uważam, że ciągle jest za wcześnie na ostateczne oceny, więc nie chciałbym wystawiać cenzurek. Udało się przejąć TVP w sposób dość prawnie wątpliwy, ale to rzecz niekończona i rozbabrana od strony prawnej. Sukcesem jest to, że udało się załatwić pieniądze z KPO i za chwilę te pieniądze popłyną, więc to jest chyba największy sukces tego rządu. A politycznie udało się ogrywać prezydenta Dudę, który idzie od porażki do porażki. Pytanie, jak długo da się tak go ogrywać, i czy rzeczywiście można tak bez jego podpisów pod ustawami funkcjonować.

Jeśli chodzi o porażki, to nie widzę zwartej drużyny. Nie mam poczucia, że Tuskowi się udało stworzyć zespół, w którym wszyscy grają ze sobą do jednej bramki. Widać, że tam każdy ciągnie w swoją stronę, że ta koalicja jest taka powiedziałbym negatywna, to znaczy jedynym co łączy jej podmioty, jest niechęć do PiS. Dlatego nazywam ten sojusz kordonową koalicją, bo tylko ocena poprzedniego rządu i chęć jego rozliczenia jest tym, co koalicjantów łączy. Trochę gorzej jest, jeśli chodzi o tzw. program pozytywny. Trudno znaleźć jakiś wielki wspólny projekt, który można by uznać za sukces tego rządu.

Natomiast siłą rządzących jest słabość PIS-u, który w zasadzie już jedynie o najtwardszy elektorat, wierzący w apokaliptyczną narrację o końcu Polski. I będzie mieć problem, bo miesiące będą mijały, a tego końca Polski nie będzie widać no i w którymś momencie zacznie się odpływ kolejnych wyborców od największej partii opozycyjnej. I to jest największy powód do radości ugrupowań tworzących rząd.

Jednak ciężko się oprzeć wrażeniu, że koalicja trzeszczy, słychać o nowych sporach, głównie o aborcję, ale były też tarcia dotyczące składki zdrowotnej. Czy te spory zagrażają koalicji?

Spory nie są wymysłem, ale też nie ma w nich nic nadzwyczajnego. Koalicja trzeszczy i będzie trzeszczeć, podobnie jak wszystkie inne koalicje w Polsce po 1989 roku, z wyjątkiem chyba jedynie koalicji PO-PSL z lat 2007 – 2015, która trzeszczała najmniej. Natomiast wszystkie inne koalicje miały swoje problemy, pękały w szwach, ale zazwyczaj się nie rozpadały. I kordonowa koalicja będzie trzeszczeć coraz bardziej, ale przynajmniej do wyborów prezydenckich przetrwa.


Czyli do 2025 roku, co potem?

To może być moment przełomowy, ale to, co się stanie jesienią 2025 roku, czyli już po zaprzysiężeniu nowego prezydenta, zależy od bardzo wielu czynników. Po pierwsze od tego, jak będzie przebiegać kampania prezydencka. Po drugie – kto te wybory wygra, a po trzecie jak wtedy wyglądać będzie sytuacja wokół samej koalicji. Z tym że objawem ewentualnego rozłamu nie będzie to, że ktoś komuś coś nieprzyjemnego powie, że ktoś się w ramach koalicji pokłóci.

Na końcu decyzję o trwaniu bądź nie sojuszu partii tworzących rząd podejmie Donald Tusk. W 2025 roku polska scena polityczna może wyglądać inaczej niż dziś, jeśli wybory prezydenckie przyniosą niespodziankę. Bo jeżeli wygra Rafał Trzaskowski, to niczego nieprzewidzianego się nie spodziewam. Gdyby jednak prezydent Warszawy nie wygrał, to różne rzeczy dziać się mogą.

Rząd zapowiadał sto konkretów, między innymi liberalizację aborcji, czy zmiany w składce zdrowotnej. One w końcu mają być wprowadzone, choć wielu przedsiębiorców jest zawiedziona, że niewystarczające. Trzecia Droga z jednej strony stawiała tu sprawę na ostrzu noża. I zapowiadała nawet wyjście z koalicji, jeśli zmian w składce nie będzie. Z drugiej strony nie wystawiła kandydata na prezydenta Warszawy i poparła Rafała Trzaskowskiego z KO. W mediach społecznościowych napisał Pan, że to kapitulacja tej formacji, która podzieli los Nowoczesnej Ryszarda Petru…

Tak uważam, dlatego, że z różnych rzeczy partia polityczna, która się nie czuje wystarczająco silna może rezygnować, ale nie może rezygnować z walki o prezydenturę Warszawy. To jest po prostu oddanie pola walkowerem i to jest moim zdaniem początek procesu wasalizacji ruchu Szymona Hołowni w stosunku do Platformy Obywatelskiej. Oczywiście tu jeszcze będą różne zawirowania, będziemy mieli walkę Hołowni z Trzaskowskim, ale moim zdaniem przedstawiciele Polski 2050 zaczęli właśnie od tego aktu kapitulacji. Oczywiście w sprawie składki zdrowotnej się mogą awanturować, jeszcze będzie wiele innych rzeczy, które się będą awanturować, ale mamy do czynienia z początkiem końca Polski 2050.

Jeśli Hołownia wygra wybory prezydenckie, to partia ta zaniknie, bo poza liderem nie wyróżnia się niczym. Jeśli natomiast przegra, to Hołownia przestanie być też zgodnie z umową koalicyjną marszałkiem Sejmu. I może będzie próbował jakoś ratować pozycję partii, ale nie bardzo wiemy, czym Polska 2050 różni się od Platformy Obywatelskiej i nie słyszę, żeby się kroiło jakieś wyjaśnienie tej zagadki.

Trzecia Droga to jednak nie tylko Polska 2050 – to odwołanie się do społeczności mniejszych miejscowości, tradycji ruchu ludowego, próba takiego bardziej konserwatywnego spojrzenia?

PSL to jest inna para kaloszy, partia ta ma stuletnią historię, jest okopana w określonych miejscach ja nie sądzę żeby tam doszło do fuzji z Polską 2050, bo to jest taki sojusz taktyczny, który istnieć będzie dopóty, dopóki będzie się to tworzącym Trzecią Drogę podmiotom opłacało.


Mówi Pan o marginalizacji ruchu Hołowni, ale przecież ludowcy też nie wystawili kandydata na prezydenta Warszawy?

Tylko że trudno oczekiwać, by to PSL wystawiał kandydata na prezydenta Warszawy, w przeszłości praktycznie nigdy tego nie robił i nie miał w dużych miastach zaplecza. Polska 2050 jest jednak partią dużych miast.

Źródło zdjęcia: Donald Tusk i Szymon Hołownia. Fot. PAP/Marcin Obara

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo