Grzegorz Braun i Janusz Waluś na meczu Legia Warszawa - Sparta Praga, fot. PAP/Leszek Szymański, X/@babanasiewicz
Grzegorz Braun i Janusz Waluś na meczu Legia Warszawa - Sparta Praga, fot. PAP/Leszek Szymański, X/@babanasiewicz

Braun i Waluś przyćmili porażkę Legii. Spektakl polityczny przy Łazienkowskiej

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 17
Grzegorz Braun pojawił się na wczorajszym meczu Legia Warszawa – Sparta Praga nie po to, by po prostu "obejrzeć piłkę”. Usadził się obok Janusza Walusia – skazanego za zabójstwo Chrisa Haniego – i pozwolił, by kamery zrobiły resztę. Efekt? Zamiast rozmowy o grze Legii po porażce 0:1, dostaliśmy "piękne" zdjęcia mordercy i kontrowersyjnego europosła. A to wszystko na trybunie rodzinnej...

To nie „prywatna wizyta fana”

W narracji o "zwykłym wyjściu na mecz” rzadko mieszczą się zestawienia tak głośnych postaci w jednym kadrze i na trybunie rodzinnej. Wczoraj na Łazienkowskiej obok Grzegorza Brauna usiadł Janusz Waluś – mężczyzna skazany w RPA za zabójstwo lidera komunistów Chrisa Haniego, który po 29 latach więzienia został warunkowo zwolniony i w 2024 r. deportowany do Polski.

Sama obecność tej dwójki uruchomiła natychmiastową spiralę komentarzy i potęguje wrażenie, że chodziło o gest z czytelnym, polaryzującym komunikatem.

Granie na emocjach 

Stadion to idealna scena: tłum, emocje, kamery, telebimy, media społecznościowe. Nie trzeba mikrofonu ani konferencji. Wystarczy pojawić się tam, gdzie i tak patrzą wszyscy. To prosty sygnał do części środowiska kibicowskiego: „jestem z wami, przeciwko elitom”. Stadionowy kod jest czytelny – bunt, ostre hasła, poczucie wspólnoty "naszych” kontra "oni”. Dołożenie do tego wątku postaci Walusia gwarantuje, że będzie głośno, bo jego nazwisko samo w sobie wywołuje spór.


Potem rusza dobrze znany mechanizm: najpierw zdjęcia i krótkie klipy, zaraz potem oburzenie (jak to możliwe?), obrona (ma prawo tam być!), a chwilę dalej licytacja na "a u was to…”. I już mamy cały cykl: media, komentarze, kolejne wpisy. Temat żyje kilkanaście godzin, czasem dni. To nie przypadek – to tanie paliwo dla zasięgów.

Ten sposób gry ma jeszcze jeden skutek: przesuwa granice. Skoro dziś da się wnieść tak mocny, budzący sprzeciw symbol w świat sportu, jutro da się wnieść kolejny. I kolejny. Każdy następny będzie łatwiejszy do "przełknięcia”, bo przyzwyczajamy się do obrazków, które kiedyś budziły sprzeciw, a wielu kręgach po prostu obrzydzenie. 

Legia przegrywa, a i tak schodzi na drugi plan

Legia zagrała słabo i przegrała 0:1 ze Spartą. Normalnie rozmawialibyśmy o ustawieniu, zmianach, błędach, o tym, co dalej w pucharach. Zamiast tego cały wieczór kręcił się wokół trybun. Klub dostaje łatkę miejsca do "akcji wizerunkowych”, a kibice – kolejną lekcję, że nawet tak ważny mecz można pożyczyć polityce.

I to do tego stopnia, że nawet obecność na trybunie honorowej prezydenta Karola Nawrockiego – kibica Lechii Gdańsk – zeszła na dalszy plan. Wszystko przyćmiła układanka z trybun: Braun z Walusiem i transparent o Ziobrze. Przypomnijmy, kibice Legii wywiesili plakat: "Ziobro, kur** je****! Zapraszamy za więzienne bramy, tam rachunki wyrównamy!”. Uderzał on bezpośrednio w byłego ministra sprawiedliwości, który uciekł na Węgry przed zarzutami prokuratorskimi. Ziobro nielubiany jest w środowisku kibicowskim, ponieważ prokuratura pod zarządem ówczesnego ministra proponowała członkom grup kibolskich korzystanie z art. 60 Kodeksu karnego, czyli złagodzenia kary w zamian za współpracę z organami ścigania. Więcej tutaj:

Mateusz Pacak

Grzegorz Braun i Janusz Waluś na meczu Legia Warszawa – Sparta Praga, fot. PAP/Leszek Szymański, X/@babanasiewicz

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj17 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Sport