„A Zwolińską znasz?" – zapytał ksiądz w konfesjonale. „No znam od dziecka" – odpowiedział kolega Klaudii. I dostał rozgrzeszenie. Trzykrotna medalistka Mistrzostw Świata, srebrna medalistka Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w rozmowie z Piotrem Paciorkiem w podcascie Salon24 opowiada o tym, jak spędza święta, dlaczego wiara pomaga jej w sporcie i czemu polskie linie lotnicze wciąż nie chcą wozić jej kajaków.
Wigilia na boisku, czyli tradycja kajakarzy z Nowego Sącza
Klaudia Zwolińska ma 300 dni w roku poza domem. Często poza Polską. „Gorzej niż marynarz" – śmieje się nasza rozmówczyni. Ale święta? Święta to czas, kiedy wreszcie jest w domu. I to dosłownie, dom rodzinny ma tuż obok całej rodziny, więc wigilijne odwiedziny robi „nawet w szlafroku".
Ale zanim zasiądzie do stołu, czeka ją coś innego. W klubie kajakowym w Nowym Sączu od kilkudziesięciu lat obowiązuje żelazna tradycja, czyli piłka nożna w Wigilię. Dawniej grali z prawdziwymi piłkarzami, teraz kajakarze kopią między sobą.
„Mówi się, że co się robi w Wigilię, robi się przez cały rok" – wyjaśnia Zwolińska. „Więc ja sobie pomyślałam, że siłownię sobie zrobię, nie tę piłkę nożną. Żeby tę siłownię już robić przez cały rok. Szczególnie że piłka nożna może być kontuzjogenna."
Reszta świąt? Mocno treningowa. Biegi po górach, duża objętość ćwiczeń tlenowych. „Wcześniej wstaję przed rodziną, idę na trening, potem wracam i jemy sobie ciastko" – opisuje swój świąteczny rytuał.
„Ja zawsze żegnam się przed startem"
Klaudia Zwolińska nie ukrywa, że jest osobą wierzącą. I że wiara daje jej siłę – nie tylko w trudnych momentach, ale też wtedy, gdy wszystko idzie dobrze.
„Ja zawsze żegnam się przed startem. To widać, jak ktoś tam się przygląda. I to jest szczere po prostu" – mówi wprost. „Jak ja jestem osobą wierzącą, to zawsze staram się nie tylko w tych problemach szukać tej wiary, tylko też jak jest dobrze."
Skąd to u niej? Z domu. W niedzielę, kiedy była w domu, chodziło się rano do kościoła. Potem rodzice pili kawę, jadło się ciastko, a reszta dnia to aktywność fizyczna. „Miałam takie dobre wspomnienia" – wspomina Klaudia Zwolińska.
A pasterka? Będzie, choć Klaudia przyznaje, że przeszło jej nocne chodzenie spać. „Wolę już wcześniej wstać, niż późno chodzić spać." Teraz raczej ranna msza wchodzi w grę.
Rozgrzeszenie za znajomość mistrzyni świata
Ale prawdziwa perełka tej rozmowy to historia, którą Klaudia opowiada ze śmiechem. Jej kolega z klubu, z którym trenowała od lat, wybrał się do spowiedzi. Nie był tam z kilka lat, ale „coś go tak natknęło".
Klęczy więc przy konfesjonale, mówi swoje grzechy. Wspomina, że był gdzieś na wyjeździe i „coś tam się stało". Ksiądz dopytuje: „A na jakim wyjeździe?" „No takim kajakowym, jeżdżę z reprezentacją Polski."
I wtedy pada pytanie: „Tak? A Zwolińską znasz?"
„No znam od dziecka" – odpowiada kolega.
„Od razu dostał rozgrzeszenie" – kończy historię Klaudia.
Nie wiemy, jak jest w innych parafiach. Ale w Małopolsce znajomość mistrzyni świata najwyraźniej pomaga w sakramencie spowiedzi.
LOT nie wozi kajaków. Maluchy do LA – tak, kajaki – nie
Jest coś, co irytuje Klaudię Zwolińską. Polskie Linie Lotnicze LOT nie chcą brać kajaków na pokład. Reprezentantka Polski w kajakarstwie górskim nie może latać narodowym przewoźnikiem ze swoim sprzętem.
„W ogóle polskie linie lotnicze nie chcą brać nam kajaków. My nie latamy polskimi liniami lotniczymi z kajakami" – mówi wprost.
Absurd sytuacji podkreśla pewien fakt: kiedyś Tom Hanks dostał malucha, który poleciał do Los Angeles dreamlinerem LOT. Maluch poleciał, kajak nie poleci.
A w przyszłym roku Klaudia jedzie do Oklahomy na kwalifikacje olimpijskie. Czyli kajak do Stanów musi polecieć. Tylko nie LOT-em.
„Uśmiechamy się tu, ale zobaczymy, jak będą wyglądały realia" – kwituje zawodniczka.
Trzy medale i walka o tytuł Sportowca Roku
W tym roku Klaudia Zwolińska zdobyła trzy medale na Mistrzostwach Świata w Australii – dwa złote i jeden brązowy. Wyczyn, który pozwolił jej „wpisać się w karty historii polskiego sportu".
Teraz walczy o tytuł Sportowca Roku w plebiscycie Przeglądu Sportowego. W zeszłym roku była w dziesiątce. W tym roku celuje w podium.
„Ja mogę chcieć walczyć, ale to już niekoniecznie ode mnie zależy" – przyznaje. „Muszę oddać tę pałeczkę kibicom, bo muszę zdobyć teraz chyba sympatię bardziej."
Głosować można w Przeglądzie Sportowym, Fakcie, na stronie internetowej, najprościej przez darmowe głosowanie online.
„Wydaje mi się, że nie wszyscy słyszeli o tym sukcesie" – mówi Klaudia. „Moim zadaniem jest teraz walczyć o to, żeby jak najwięcej Polaków w ogóle usłyszało, że taki sukces miał miejsce."
Mandat za brudną rejestrację i smutny policjant
Sportowcy też dostają mandaty. Klaudia przekonała się o tym niedawno, kiedy zatrzymał ją „smutny policjant" z Nowego Sącza.
Jechała nie swoim autem, z kajakiem na dachu, z brudną rejestracją. „Są takie remonty na drogach, że ja nawet nie zauważyłam" – tłumaczy.
Policjant kazał jej wyciągnąć gaśnicę i trójkąt. Problem w tym, że to nie było jej auto. „Mój Grzesiek jest taki, że ma zawsze wszystko dopracowane w aucie" – mówi o swoim partnerze. Ale tego dnia czegoś brakowało.
„Podpisałam ten mandat" – kończy historię. Prowadzący podcast dodał „Rozumiem, że będzie partycypował w mandacie. Tak, panie Grzegorzu."
Góralska twardość i projekt „Na fali"
Klaudia Zwolińska pochodzi z południa Polski. Kajakarze stamtąd nazywają siebie góralami. I mają twardy charakter. Muszą mieć, bo ich dyscyplina tego wymaga.
„Dzieciaki niektóre nie przechodzą zimy po prostu" – mówi o młodych adeptach kajakarstwa. „Mamy dość takie przygotowania, gdzie próbujemy różnych innych sportów. Biegają po górach, na nartach biegowych. Czasami nie przetrwają zimy, ale zazwyczaj to mocno wzmacnia."
Sama Klaudia prowadzi projekt „Na fali" – inicjatywę skierowaną do szkół podstawowych w Małopolsce, dofinansowaną przez Ministerstwo Sportu i Polską Grupę Energetyczną. Dzieci mogą spróbować wiosłowania na ergometrach, a projekt szuka młodych talentów w miejscach, gdzie działają kluby kajakowe.
„Chciałabym celować w ogólnopolski projekt" – zdradza plany na przyszłość.
Taniec z gwiazdami? Może jakieś kocie ruchy
Na koniec pytanie obowiązkowe: taniec z gwiazdami?
„Po pierwsze, żeby dostać się do tańca z gwiazdami, trzeba być gwiazdą" – śmieje się Klaudia. Ale gdyby zaprosili? „Pokazałabym jakieś kocie ruchy, ale tam chyba trzeba parę miesięcy poświęcić na to."
Zresztą Klaudia ma już w głowie pewien wzorzec. Katarzyna Zillmann, wioślarka, która wystąpiła w ostatniej edycji programu, zszokowała ją swoją gibkością. „Ja byłam przekonana, że Kaśka będzie strasznie sztywna tam w tym tańcu z gwiazdami. Patrzę na nią, a ta po prostu taki wąż. Jak to się stało?" – wspomina Zwolińska. „Nawet wpędziła mnie w takie kompleksy. Jak wioślarka tak tańczy, to ja kajakarka ze slalomu muszę sobie nad tym popracować."
Problem w tym, że sezon kajakowy trwa blisko cały rok. A Klaudia Zwolińska jest sportowcem, nie celebrytką. Przynajmniej na razie. Chociaż patrząc na te trzy medale z Australii i rozgrzeszenia rozdawane w jej imieniu w małopolskich parafiach, granica między jednym a drugim zaczyna się zacierać.
PP
Fot: Klaudia Zwolińska, mistrzyni świata i medalistka Igrzysk Olimpijskich, w studio Salon24
Inne tematy w dziale Społeczeństwo