Katarzyna Lubnauer w Sejmie, fot. PAP/Marcin Obara
Katarzyna Lubnauer w Sejmie, fot. PAP/Marcin Obara

Lubnauer tłumaczy posłów Nowoczesnej: Nie wiedzieli za czym głosują

Redakcja Redakcja Nowoczesna Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

Po środowym głosowaniu w Sejmie, kiedy zdecydowano, że obywatelski projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", zakładający liberalizację obowiązujących przepisów ws. aborcji, nie będzie procedowany, Nowoczesna przechodzi trudne chwile. 

Zabrakło tylko 9 głosów do tego, by projekt ten skierowany został do dalszych prac w sejmowej komisji. W głosowaniu nie wzięło udziału 10 posłów Nowoczesnej: Adam Cyrański, Barbara Dolniak, Paweł Kobyliński, Jerzy Meysztowicz, Mirosław Pampuch, Marek Ruciński, Marek Sowa, Elżbieta Stępień, Krzysztof Truskolaski i Kornelia Wróblewska.

Radio RMF FM podaje, że troje posłów: Marek Sowa, Elżbieta Stępień i Paweł Pudłowski, z dużym wyprzedzeniem przed sejmowymi głosowaniami poinformowało władze partii, że będą przeciwni projektowi komitetu "Ratujmy Kobiety" i to właśnie szefowe Nowoczesnej miały im doradzić, żeby w ogóle nie brali udziału w głosowaniu, bo liczyły, że wyciągnięcie karty zostanie lepiej odebrane niż głos przeciw.  Tymczasem z takiej możliwości skorzystała ok. 1/3 posłów partii, a Pudłowski wstrzymał się od głosu.

Przeczytaj: Opozycja w rozsypce. Wielki kryzys PO i Nowoczesnej po głosowaniu ws. aborcji

Kamila Gasiuk-Pihowicz napisała, że niewzięcie udziału w głosowaniu przez kilkudziesięciu posłów, to porażka opozycji i że to "nie powinno się zdarzyć". Wczoraj obie szefowe partii nie ukrywały zdenerwowania. - Wszyscy wiedzieli, jaka jest rekomendacja do głosowania - twierdziły, choć przyznały zgodnie, że w partii nigdy nie było w takich sprawach dyscypliny.


Tymczasem Lubnauer w porannej rozmowie z Radiem Zet twierdziła, że środowe głosowanie ws. projektu "Ratujmy Kobiety 2017" nie było kompromitacją, tylko "błędem politycznym". - Rano ukaraliśmy posłów, ale tak naprawdę to ci posłowie sami się ukarali. Sami uznali, że większość popełniła błąd polityczny - stwierdziła Lubnauer.  Wszyscy bowiem, z Pudłowskim włącznie, otrzymali naganę i nakaz wpłacenia 1000 złotych na cele charytatywne.

Z Nowoczesnej odszedł Adam Cyrański, a troje posłów: Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt i Krzysztof Mieszkowski zawiesili członkostwo. - Zapisywałam się do Nowoczesnej, a nie do średniowiecznej - powiedziała posłanka Scheuring-Wielgus.

Po tym wydarzeniu o tym wydarzeniu podjęto też decyzję o powołaniu rzecznika dyscypliny klubowej. Lubnauer zarzeka się, że "nie po to, żeby łamać kręgosłupy posłom, bo oni muszą mieć jednak możliwość zadecydowania zgodnie ze swoimi przekonaniami, ale w ramach programu partii".

Szefowa Nowoczesnej, próbując usprawiedliwić posłów swojego ugrupowania, przedstawiła ich jako ignorantów, którzy nie znają parlamentarnych procedur.  - My jesteśmy ugrupowaniem nowym i bardzo wielu posłów, nie mając doświadczeń w polityce, nie zdaje sobie sprawy, że nie głosuje za danym projektem, tylko - tak jak tutaj - za skierowaniem go do komisji, co miało bardziej charakter politycznego wsparcia dla środowiska kobiet – tłumaczyła.

Zaznaczyła, że liberalizacja aborcji nigdy nie była elementem programu Nowoczesnej. - Byłam zła (po głosowaniu ws. projektu Ratujmy Kobiety 2017) nie dlatego, że posłowie mieli zagłosować za projektem dotyczącym aborcji, bo nie mieliśmy prawa wymagać tego od wszystkich, bo to nie jest w programie Nowoczesnej - podkreśliła. - Byłam zła, bo to akt polityczny (...), skierowanie do komisji miało charakter bardziej symboliczny niż realnych zmian - przekonywała.

Tłumaczenia Lubnauer spowodowały wysyp komentarzy. Szef partii Razem Adrian Zandberg obwinił obie szefowe Nowoczesnej za całą sytuację. Jego zdaniem obie okazują teraz "teatralne oburzenie zachowaniem posłów" co, w ocenie Zandberga, jest "żałosną ściemą".


Również inni użytkownicy Twittera nie zostawili na Lubnauer suchej nitki.


https://twitter.com/missysmarties/status/951723103247372289


https://twitter.com/onasz/status/95175476965951897Katarzyna Lubnauer poinformowała, że zespół powołany przez Nowoczesną przygotował własny projekt zakładający liberalizację przepisów aborcyjnych, który "przewiduje system niemiecki, bardziej umiarkowany". - Będziemy mieli pod tym projektem wystarczającą liczbę podpisów, by móc go złożyć - zapowiedziała. Odnosząc się do środowego głosowania oceniła, że jedną z rzeczy, które wpłynęły na taki jego wynik, jest fakt, że projekt Ratujmy Kobiety 2017 to "projekt dość skrajny".

- Oprócz tego, że rzeczywiście przewiduje dopuszczalność terminacji ciąży do 12. tygodnia, to również przewiduje zapis, dla wielu osób nie do przyjęcia, czyli, że dziewczyna po 15. roku życia może dokonać aborcji bez zgody i wiedzy rodziców, co, chociażby dlatego, że część posłów jest rodzicami, to jest kontrowersyjne - podkreśliła szefowa Nowoczesnej.

źródło PAP, RMF FM
ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka