Po dramatycznej drugiej połowie mieczu, gdy początkowo Japonia wygrywała z Belgią 2:0, wynik ostateczny to 2:3. Kilka godzin wcześniej Brazylia pokonała Meksyk 2:0.
Ostatnim zespołem, który w fazie pucharowej przegrywał 0:2 i zdołał wygrać byli Niemcy w 1970 r.. Pokonali wówczas 3:2 Anglię w ćwierćfinale. Potrzebna była dogrywka.
1/8 finału: Belgia - Japonia 3:2 (0:0).
Bramki: 0:1 Genki Haraguchi (48), 0:2 Takashi Inui (52), 1:2 Jan Vertonghen (69-głową), 2:2 Marouane Fellaini (74-głową), 3:2 Nacer Chadli (90+4).
Żółta kartka - Japonia: Gaku Shibasaki.
Sędzia: Malang Diedhiou (Senegal).
Takashi Inui zdobywa drugiego gola dla Japonii w meczu z Belgią. Fot. PAP/EPA/Atef Safadi
Mecz Belgia - Japonia zapowiadał się najbardziej jednostronnie ze wszystkich spotkań 1/8 finału piłkarskich mistrzostw świata w Rosji. Powszechnie oczekiwane było gładkie zwycięstwo "Czerwonych Diabłów", a tymczasem Belgowie wygrali 3:2, zdobywając decydującą bramkę tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego.
Od samego początku mecz wyglądał inaczej niż można się było tego spodziewać. Japończycy nie cofnęli się do głębokiej obrony, tylko jak najszybciej starali się neutralizować ataki rywali, a później sami konstruowali akcje.
Belgowie mieli duże problemy z dojściem do pozycji strzeleckiej. W pierwszej połowie groźnie pod bramką azjatyckiej drużyny zrobiło się w zasadzie tylko kiedy na piątym metrze piłka trafiła do Romelu Lukaku. Napastnik Manchesteru United miał jednak problem z jej opanowaniem i obrońca, leżąc już na murawie, zdołał mu ją wybić.
Szokująco natomiast zaczęła się druga część spotkania. W 48. minucie długim, płaskim prostopadłym podaniem popisał się Gaku Shibasaki. Jan Vertonghen nie zdołał go przeciąć i w sytuacji sam na sam z Thibaut Courtois znalazł się Genki Haraguchi. Japończyk zachował zimną krew i niski strzałem w długi róg otworzył wynik spotkania.
Belgowie jeszcze na dobre się nie otrząsnęli, kiedy ponownie musieli wznawiać grę w środku boiska. W 52. minucie zdecydowanie za dużo wolnego miejsca zostawili przed własnym polem karnym Takashiemu Inui i ten popisał się pięknym, precyzyjnym uderzeniem.
Belgowie nie poddali się pomimo utraty dwóch bramek w drugiej połowie meczu z Japonią. Fot. PAP/EPA/Shawn Thew
Podopieczni trenera Roberto Martineza ruszyli do odrabiania strat, ale w ich grę wdała się nerwowość. Mnożyły się straty i niedokładne podania. Szkoleniowiec w 65. minucie zdecydował się podwójną zmianę. Yannicka Carrasco i Driesa Mertensa zastąpili Nacer Chadli oraz Marouane Fellaini.
Wprowadzeni zawodnicy okazali się kluczowi, jednak najpierw w dość przypadkowy sposób nadzieję Belgom przywrócił Vertonghen. W 69. minucie obrońca Tottenhamu Hotspur głową prawdopodobnie próbował zgrywać piłkę przed japońską bramką, ale zrobił to w taki sposób, że ta przelobowała japońskiego bramkarza.
Pięć minut później był już remis. Tym razem świetnym dośrodkowaniem popisał się Eden Hazard, a z sześciu metrów głową piłkę do siatki wpakował Fellaini.
Po chwili Japonia znów mogła prowadzić, ale tym razem Inui został zablokowany. Od tego momentu gra nieco uspokoiła się. Obie strony staranniej starały się rozgrywać. W 84. minucie przed szansą stanął Keisuke Honda, ale i jego strzał natrafił na nogę obrońcy. W 85. natomiast groźnie uderzali Chadli oraz Lukaku, ale Eiji Kawashima nie dał się zaskoczyć.
Euforia belgijskich fanów po szczęśliwie wygranym meczu z Japonią. Fot. PAP/EPA/Francis R. Malasig
Po spotkaniu grupowym z Polską na Japończyków spadła krytyka za to, że przez niemal ostatni kwadrans nawet nie próbowali przeprowadzić akcji. Tym razem nie czekali spokojnie na dogrywkę, ale do końca szukali szansy na zdobycie gola.
W doliczonym przez sędziego czasie gry z rzutu wolnego strzelał Honda, a Courtois sparował na rzut rożny. Po dośrodkowaniu z narożnika belgijski bramkarz złapał piłkę i szybko zainicjował kontratak.
Courtois wyrzucił piłkę pod nogi Kevina de Bruyne, a ten przebiegł z nią ponad 40 metrów. Do przodu ruszyli też jego koledzy. Po minięciu linii środkowej pięciu Belgów miało przed sobą czterech Japończyków licząc z bramkarzem. De Bruyne zagrał na prawo do Thomasa Meuniera, ten płasko dośrodkował w pole karne, następnie piłkę przepuścił Lukaku, a niepilnowany Chadli z ośmiu metrów nie dał szans Kawashimie. Po golu sędzia już nie zezwolił na wznowienie gry, tylko zakończył spotkanie.
Belgowie są pierwszą od 48 lat drużyną, która w fazie pucharowej mundialu odrobiła dwubramkową stratę. W 1970 roku w ćwierćfinale MŚ w Meksyku piłkarze RFN przegrywali z Anglią 0:2, ale wygrali po dogrywce 3:2.
Belgia: Thibaut Courtois - Toby Alderweireld, Vincent Kompany, Jan Vertonghen - Thomas Meunier, Kevin De Bruyne, Axel Witsel, Yannick Carrasco (65. Nacer Chadli) - Dries Mertens (65. Marouane Fellaini), Romelu Lukaku, Eden Hazard.
Japonia: Eiji Kawashima - Hiroki Sakai, Maya Yoshida, Gen Shoji, Yuto Nagatomo - Genki Haraguchi (81. Keisuke Honda), Makoto Hasebe, Shinji Kagawa, Gaku Shibasaki (81. Hotaru Yamaguchi), Takashi Inui - Yuya Osako.
1/8 finału: Brazylia - Meksyk 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Neymar (51), 2:0 Roberto Firmino (88).
Żółta kartka - Brazylia: Filipe Luis, Casemiro. Meksyk: Edson Alvarez, Hector Herrera, Carlos Salcedo, Andres Guardado.
Sędzia: Gianluca Rocchi (Włochy). Widzów 41 970.
Brazylia: Alisson - Fagner, Thiago Silva, Miranda, Filipe Luis - Casemiro, Paulinho (80. Fernandinho), Philippe Coutinho (86. Roberto Firmino) - Willian (90+1. Marquinhos), Gabriel Jesus, Neymar.
Meksyk: Guillermo Ochoa - Edson Alvarez (55. Jonathan Dos Santos), Rafael Marquez (46. Miguel Layun), Hugo Ayala, Carlos Salcedo, Jesus Gallardo - Carlos Vela, Hector Herrera, Andres Guardado, Hirving Lozano - Javier Hernandez (60. Raul Jimenez).
Roberto Firmino zdobył drugiego gola dla Brazylii w meczu z Meksykiem. Fot. PAP/EPA/Wallace Woon
Brazylijczycy nie przegrali meczu 1/8 finału mistrzostw świata od 1994 roku, a w tym samym okresie Meksyk zawsze odpadał w tej fazie. W poniedziałek obie serie się przedłużyły - w Samarze "Canarinhos" pokonali "El Tri" 2:0 i zagrają w ćwierćfinale turnieju w Rosji z Belgią lub Japonią.
Pierwsze 20 minut mogło być jednak zaskakujące dla podopiecznych selekcjonera Tite. Meksykanie wymieniali piłkę dynamicznie i częściej byli na połowie rywali niż na swojej. Zaowocowało to kilkoma efektownymi atakami, ale żaden z nich nie zakończył się celnym strzałem, nie licząc tych zablokowanych przez obrońców.
W miarę upływu czasu coraz częściej do głosu dochodzili "Canarinhos". Pierwszy raz groźnie zaatakowali w 25. minucie, kiedy Neymar szybkim zwodem okiwał dwóch obrońców, ale jego strzał z ostrego kąta obronił Guillermo Ochoa.
Bramkarz Meksyku dobrze spisał się także w 33. minucie, gdy z podobnej pozycji uderzał Gabriel Jesus. Dobijać próbował Philippe Coutinho, ale strzał zablokował przed linią jeden z obrońców.
Tuż po przerwie sunęły kolejne ataki Brazylii. W 47. z bliska potężnie uderzył Coutinho, ale trafił w dobrze ustawionego Ochoę. Bramka dla Brazylii jednak "wisiała już w powietrzu". I rzeczywiście w 51. minucie lewą stroną w pole karne wbiegł Willian, posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej, a do siatki wbił ją Neymar.
Miguel Layun, piłkarz Meksyku, po przegranym meczu z Brazylią. Fot. PAP/EPA/Robert Ghement
Była to 227. bramka "Canarinhos" w historii występów w mistrzostwach świata. Tym samym wyprzedzili oni dotychczas najlepszych pod tym względem Niemców.
Później Ochoa bronił jeszcze uderzenia Paulinho i Williana. W międzyczasie żółtą kartkę zobaczył Casemiro, a to oznacza, że pomocnik Realu Madryt nie będzie mógł wystąpić w ćwierćfinale.
Meksykanie oddali pierwszy celny strzał dopiero w 61. minucie, ale uderzenie Carlosa Veli zmierzało w środek bramki i Alisson Becker nie miał z nim większych problemów. Chwilę wcześniej z powodu urazu boisko opuścił Javier Hernandez, osłabiając siłę ofensywną "El Tri".
W 86. minucie na boisko w miejsce Coutinho wszedł Roberto Firmino i to właśnie napastnik Liverpoolu ustalił wynik zaledwie dwie minuty później.
Było to czwarte zwycięstwo "Canarinhos" z Meksykiem w piątym meczu na mistrzostwach świata. Jeden zakończył się remisem 0:0. Brazylia jeszcze nigdy nie straciła gola w spotkaniu mundialu z tym rywalem.
Brazylia pokonała Meksyk 2:0. Fot. PAP/EPA/Wallace Woon
W wyjściowym składzie Meksyku znalazł się, w wieku 39 lat i 139 dni, obrońca Rafael Marquez. Jest jedynym piłkarzem w historii, który znalazł się w pierwszej jedenastce swojej drużyny narodowej na pięciu mundialach. Jednocześnie został najstarszym graczem z pola w wyjściowym składzie od 1954 roku, kiedy spotkanie z Urugwajem rozpoczął Anglik Stanley Matthews w wieku 39 lat i 145 dni.
Źródło: PAP
KW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Sport