Trwa strajk włoski w szkołach, ale na tym ZNP nie poprzestanie. W listopadzie na ulicach miast pojawią się nauczyciele, by wyrazić sprzeciw wobec polityki rządu w sferze edukacji.
Strajk włoski w części szkół
- Naszą dezaprobatę chcemy wyrażać w różny sposób - powiedział Sławomir Broniarz, przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego. Od 23 października nauczyciele w szkołach wykonują tylko i wyłącznie podstawowe obowiązki, opisane w prawie oświatowym. Odwoływane są koła zajęć, wyjazdy naukowe i wycieczki szkolne, podczas których nauczyciele opiekują się uczniami i nie otrzymują za to dodatkowych pieniędzy. Nauczyciele nie prowadzą konkursów, kiermaszów książek, nie wychodzą z dziećmi do kin i teatrów. Strajk włoski ogranicza się do pracy w wymiarze 40 godzin tygodniowo.
Nauczyciele kontynuują protest. ZNP rozpoczyna w szkołach bezterminowy strajk włoski
ZNP zamierza co miesiąc organizować wielkie manifestacje, za każdym razem w innym mieście. Protesty rozpoczną się 8 listopada w Krakowie. - Nauczyciele w zdecydowanej większości nie są zadowoleni z finansów przeznaczonych na edukację i z retoryki, która temu towarzyszy - uważa Broniarz.
Związek nie zgadza się z tezą ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego, który przypomina o podwyżkach płac od tego roku dla pracowników oświaty - łącznie o 15 proc. Szef resortu zauważył też, że nauczyciele powinni wziąć pod uwagę ograniczenia budżetowe. - Nigdy żadna grupa zawodowa w ciągu roku nie otrzymała tak znaczącej podwyżki - mówił Piontkowski.
- Nie mówi się o tym, co zrobić, żeby zwiększyć autonomię nauczycieli i czas, jaki możemy poświęcić dziecku. Jeżeli ZNP mówi, że jesteśmy przywaleni biurokracją, to nikt z tym nie polemizuje, także minister. Ale on nic z tym nie robi, poza zwołaniem kolejnego posiedzenia zespołu. Mamy kolejne rozporządzenia, decyzje, zalecenia. Minister mnoży przepisy prawne, choć deklaruje, że trzeba odbiurokratyzować edukację - odpowiada ministrowi Broniarz.
ZNP zapowiada protesty uliczne
Szef ZNP dostrzega pozytywy protestów środowiska nauczycielskiego. Jego zdaniem, więcej grup zawodowych walczy o poprawę swoich warunków pracy. - Jeżeli słyszę, że pielęgniarki mówią, że są pielęgniarkami, a nie firmą przeprowadzkową, to znaczy, że efekt medialny tego wydarzenia został osiągnięty. Jeżeli rady pedagogiczne zastanawiają się nad treścią swoich statutów szkół i mówią, że nie godzą się na to, by wciskać im wszystko, co tylko da się w szkole zrobić, to jednak jest to efekt protestu - stwierdził Broniarz.
Manifestacje uliczne będą połączone z protestem włoskim aż do odwołania. - Protest włoski to proces. Będzie zależał od indywidualnej optyki każdego nauczyciela, a jednocześnie mam nadzieję, że będzie się rozwijał - ocenił lider ZNP. Broniarz zdementował tezy, jakoby pracownicy oświaty nie chcieli jeździć z uczniami na wycieczki. - Nic bardziej błędnego. Chcemy te wycieczki robić, ale na zasadach zgodnych z prawem, a nie na wariackich zasadach, że wycieczki są z pominięciem bezpieczeństwa uczniów, prawa do wypoczynku nauczyciela - wyliczał.
Związek Nauczycielstwa Polskiego nie dysponuje jeszcze danymi, które ukazałaby skalę protestu włoskiego. Pierwsze informacje napłyną do centrali 12 listopada, gdy dojdzie do spotkania Broniarza z szefami okręgów ZNP. Za akcją protestacyjną opowiedziało się 55 proc. respondentów w szkołach.
Akcja protestacyjna ZNP odbędzie się 8 listopada w Krakowie, a potem w Gdańsku i Katowicach.
GW