Koszałek Kronikarz
Koszałek Kronikarz
kierownik karuzeli kierownik karuzeli
491
BLOG

Bajka o Koszałku Opałku z PISu

kierownik karuzeli kierownik karuzeli PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 2





 W związku tragicznym wydarzeniami ostatnich dni, jedno z prywatnych przedszkoli w Trójmieście opublikowało post na Facebooku. „Nie ma zgody na zło, nie ma zgody na PiS. Kto się z tym nie zgadza, proszę szukać innego przedszkola"  

I co ja mam teraz zrobić? Ja PIS owiec i moje małe pisowskie dziecko. Czyż mam oddać synka do przechowalni kolejowej? Bezradni usiedliśmy na pobliskim murku. Trudno, porzucamy się śnieżkami, ulepimy bałwana, potem poszukam marchewki na nos i jakiś dziurawy garnek, który będzie kapeluszem. Posadziłem synka na murku a sam zacząłem lepić śnieżnego bałwana, ale zaraz, wręcz po chwili, usłyszałem cichy płacz a w zasadzie skowyt. Po drugiej stronie murku, na śniegu siedziała mała dziewczynka, ubrana w jakiś lichy płaszczyk i podziurawione rajstopki. – Mój Boże. Ktoś ty? – zapytałem  

- Sierotka Marysia. – odpowiedziała dziewczynka, a ja zaraz podszedłem i otrzepałem ją ze śniegu  -  Dlaczego biedna płaczesz?

- Mnie też nie wpuścili do przedszkola. Podobno opowiadam nie takie jak trzeba bajki. – Odpowiedziała jakoś tak smutno, a ja pożałowałem, że nie mam przy sobie ogromnego termosu z gorącym kakao.

- Moje biedne dziecko, a kogo jeszcze nie wpuścili. - zapytałem z drżeniem w głosie. Już wiedziałem, że sprawa jest poważniejsza niż myślałem … Jego też?

- Tak… Niestety. – Sierotka pokiwała głową. 

Dziwne, bardzo dziwne … przecież Koszałek Opałek nie należy do PISu. - Chyba, że ktoś go widział na Nowogrodzkiej jak wchodzi do Prezesa. Pomyślałem. Sierotka Marysia pokiwała główka ze zrozumieniem, jakby czytała w moich myślach. - Mój Boże, to już po nim… A co z Koziołkiem Matołkiem? 

- To już inna bajka. Ale podobno widziano go kiedyś z Biedroniem. Szli razem pod rękę, a nawet podskakiwali. – uzupełniła sierotka. - To się Matołek urządził. Cwaniaczek, natychmiast przyjmą go do przedszkola. A co ze smokiem? 

- Tym wawelskim? - dopytała Marysia - Ten, co zieje siarą i nienawiścią? I na dodatek wypisuje jakieś bzdury w Internecie? Powiem tak. Smok i bloger. Nie ma gorszej mieszanki.-

Przez chwilę milczeliśmy nie wiedząc co powiedzieć. Zresztą już wszystko wiadomo. Jest kiepsko. Bardzo kiepsko. Ponadto było zimno i, ten zacinający wiatr, Lecz na szczęście z tego odrętwienia wyrwał mnie płacz synka. – Zaopiekujesz się nim Marysiu? Musze biec do pracy… 

- Dobra - odpowiedziała sierotka Marysia  - ale za stówkę.

Jakoś tak posmutniałem. Cały czas myślałem, że w bajkach nie ma „ stówek” Kasy, tych wszystkich rozliczeń i należności. PITów i VATów. Ludzi są mili, zdrowi i piękni, nawet jak chorują na chorobę sierocą.

-, Coś  tak posmutniał - Marysia spojrzała jakoś tak świdrująco. Pewnie pomyślałeś sobie, że na świecie nie ma sierotek, że dziewczynki z zapałkami wychodzą za mąż za właścicieli stacji benzynowych. Człowieku rusz głową. Zresztą ta stówka nie dla mnie. To dla kierowniczki przedszkola. Która z kolei tą stówkę wrzuci do puszeczki                                                                                   

. - Owsiaka?                                                                                                                                                                                                             

-, Jakiego Owsiaka…? Nie znam żadnego Owsiaka. 

 Może przez ten zawiewający wiatr, ale już się pogubiłem i nic z tej bajki nie rozumiałem – To komu w końcu trzeba wrzucić?

- Może Rumcajsowi, może komuś innemu … Zresztą, jakie to ma znaczenie. Może potrzebna jest ta kasa na nowe wydanie bajek. Może ja, dla przykładu, nie mam być sierotką a singielką. Zaś Koziołek Matołek nie wyruszy już do Pacanowa, a do Brukseli. A Smok Wawelski będzie ział miłością.

 Poczułem jak oblewa mnie zimny pot. Mój Boże… a co będzie z morałem? 

Sierotka Marysia nie odpowiedziała. Może nie znała odpowiedzi. A może dlatego, że drzwi przedszkola otwarły się hukiem. W progu stanęła kobieta, była duża, czerwona na twarzy, a w reku trzymała worek z kaszką manną. Pomyślałem sobie, że to kucharka ze stołówki, ale to była sama kierowniczka przedszkola, a może nawet dyrektorka. Spojrzała na mnie, spojrzała na sierotkę Marsie, a potem spojrzała na moje zziębnięte dziecko.  

- Ktoś coś – zapytała najprościej jak tylko potrafiła.

- Co z morałem… Może pani coś na ten temat wie?

- A to pan, to pan chodzi, jątrzy, zadaje pytania. Proszę przyjść po 16,00, to wydam panu ten morał - A potem trzasnęła drzwiami i tyle ją widziano. Dobrze chociaż, że poznałem sierotkę Marysie.


Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka