Władysław Frasyniuk ma tą piękną pozycję, że nie musi się bawić w polityczną poprawność, albo w eufemizmy, których używają przestraszeni "medialną troską" dziennikarze i politycy.
Powiedział o Jarosławie Kaczyńskim per szkodnik, bałwan i dureń.
To wystarczy i spowodowało niesamowity skowyt "prawdziwych Polaków", ale, jednocześnie, zostało przyjęte z pewną ulgą przez lemingów. Tych, którzy już myśleli, że nie można żadnej łatki przypiąć Wielkiemu Wodzowi - bo przecież nie "wypada" zachowywać się jak słomiani żołnierze byłego premiera, którzy w dupie mają zazwyczaj kindersztubę i nie żałują sobie głupawych złośliwości pod adresem PO, lemingów, Kopacz etc.
Cóż...Niech te niemoty wreszcie poczują "moc przekazu", który na codzień stosują. Ich warczenie i darcie japy jakby wreszcie przestało być tak płytkie i miałkie. Wreszcie ktoś potrafił się bez obawy posłużyć ich własnymi środkami wyrazu!
Szacun, Panie Władysławie!
Inne tematy w dziale Polityka