Ta notka jest o gulaszowej zupie z Gruzji. Za kilka godzin wylatujemy do Polski. Kończy się w rzęsistym deszczu nasz dwutygodniowy pobyt w tym pięknym kraju.
Szaszłyki - ta najbardziej polecana w przewodnikach mięsna potrawa , mnie rozczarowała. Nic ciekawego. Jeśli już to polecam kebab. To nie turecki kebab, który wyparł w Europie pizzę z fast foodowego pierwszeństwa. Gruziński kebab to bałkańskie cevapcici, z mielonego wołowego mięsa, soczyste w środku i osmolone dymem na zewnątrz. Czasem też z baraniny.
Gruzja to kraj górzysty, przede wszystkim górzysty. W krajach górzystych dominuje kuchnia pasterska. Z serami i tym co za te sery odpowiada czyli baraniną i wołowiną. Kaukaz to góry zielone. Ktoś przyzwyczajony do Karpat czy Alp będzie zaskoczony tymi widokami. Nawet czterotysięczniki są zupełnie zielone. Jeśli zielone to obłożone krówkami i owcami, które snują się po całych górach, a widz zastanawia się dlaczego nie spadają z tych stromych zboczy.Zwierzątka te przerabiają zioła i trawy z nieskalanych ludzką ręką wysokości na serwowane później mięsne przysmaki.
Zupa gulaszowa jest daniem pasterskim. Od Węgier przez Austrię, południowe Niemcy a potem Górną Adygę kosztuję ją zawsze gdy tam jestem. Bogracz też jest jej odmianą. W Gruzji nazywa się charczo. Sami Gruzini w menu angielskim piszą kcharczo.
Charczo jest gotowane z młodej wołowiny, po naszemu z cielęciny. W zależności od regionu jest różnie przygotowywany. Prawie codziennie, gdy tylko był w menu, zamawiałem go i jadłem. Dominuje charczo z dodatkiem ryżu, jest to nazywane tutaj charczo imertyńskie. Dziś jestem w Kutaisi stolicy tego regionu, a w karcie dań nie ma tego produktu. Tak więc to jakaś zaszłość historyczna.
Gulaszowa z ryżem tego w Europie nie ma. Z ziemniakami i kluseczkami jak w bograczu i owszem. Zresztą nazwa bogracz oznacza dziś, że spotkamy w tym daniu kluseczki, proste kluski z mąki pszennej i jaja, a tak naprawdę bogracz to nazwa żeliwnego kociołka, z którym wędrowali węgierscy pasterze i w którym przygotowywali to smaczne danie. Zawieszano go nad rozpalonym ogniskiem. Wkładano dostępne produkty, z kawałkami mięsa i warzywami, z przyprawami. Kociołek ten rozszerzał się ku górze, tak więc w miarę gotowania i odparowywania wody zupa gulaszowa nabierała smaku.
Jest coś co odróżnia gruzińską zupę od europejskich. Brak kminku. W gruzińskiej kuchni dominuje kolendra i ona jest podstawową przyprawą w charczo. Poza tym w charczo nie ma papryki. Tego pewnie madziarzy by nie zdzierżyli. Ilość pomidorów też jest niewielka. Jadłem charczo zupełnie bez pomidorów.
I teraz najlepsze charczo. Jadłem je w niewielkiej knajpie w Tbilisi. Bez ryżu i pomidorów w środku. Miało niezwykle mięsny posmak. Pływały w nim kawałki ogona wołowego i żebra. Nad zupą unosiła się pół centymetrowa warstwa tłuszczu. Całość była niezwykle intensywnie posypana świeżą pietruszką i kolendrą. Aromaty szpiku jak z ossobuco towarzyszyły mi do ostatniego kęsa. Nawet małżonka skosztowała i jej smakowało.
Gdyby dodać do tego kminku. O Boże wybacz.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości