Na sobotnim spotkaniu w kawiarni jedną z osób poddaną presji pytań uczestników był Pan Jarosław Gowin. Osoba wybitnie medialna, wręcz predestynowana do reprezentowania partii w najtrudniejszych chwilach. I taką właśnie rolę miał pełnić Pan Gowin na spotkaniu salonu24.pl. Gotowy do odparcia najcięższych ataków z najtęższych blogerskich armat. Niestety z wielu powodów (obecność na sali J.Kaczyńskiego, słabe nagłośnienie, etc.) jego przesłuchanie nie przykuło uwagi wielu obecnych. No i stało się tak, że Pan Jarosław Gowin wyszedł z tego spotkania zwycięzko podczas gdy spodziewał się, że zostanie mu tylko defensywa a i to wątpliwej jakości.
.
Nie chcę analizować poszczególnych punktów wypowiedzi a raczej dokonać podsumowania. Zdefiniować cele jakie PO postawiła sobie delegując Pana Gowina na to spotkanie i jak one zostały zrealizowane.
.
Najważniejszą sprawą dni ostatnich dla PO są dwie afery - "hazardowa" i "stoczniowa". Dla mnie jako człowieka z ulicy sprawą prostą i zrozumiałą jest, że jeśli w prasie napisanoby, że oto wygrałem w lotto 25 mln. zł. albo zostałem posłem, nagle, o znajomości ze mną, przypomniałoby sobie całe mnóstwo osób, z którymi bawiłem się na podwórku, byłem w poczekalni u lekarza albo dzieliłem pokój na koloniach. Wśród tych wszystkich osób z pewnością kilka oczekiwałoby pomocy w załatwieniu jakichś tam swoich spraw. To oczywiste, ludzkie. Pomijając język rozmów Pana Chlebowskiego, który wskazuje na większą intencjonalność a mniejszą przypadkowość rozmów, których treść ujawniono, można powiedzieć, że to właśnie odzywają się dawni znajomi. Jeśli na skutek błędów urzędzników, nieudolności rządu czy też innych okoliczności zdarzyło się tak, że nastąpiła koincydencja w/w rozmów telefonicznych oraz faktycznego nieuchwalenia ustawy oto mamy twór noszący znamiona afery. Niemniej w sposób bardzo łatwy możliwej do utrącenia przed każdym sądem ze względu na to, że ukarane ma być nie działanie, które łatwo dowieść a zaniechanie, którego dowód kończący się wyrokiem sądowym dowieść niezwykle trudno. Niemal tak trudno jak udowodnić, że nie jest się wielbłądem. I na to liczy Donald Tusk. Stąd te szybkie dymisje. Oto bowiem w tej aferze może łatwo ukarać wszystkich i właściwie. A po procesach jakie być może zostaną wytoczone, okaże się, że właściwie już wszyscy zostali przykładnie ukarani odsunięciami od stanowisk i urzędów. Czyli Pan Tusk zrobił wszystko to co powinien i jak powinien. Problem jest z aferą "stoczniową". Tam są rzeczywiste działania, rzeczywiste pieniądze płynące z rąk państwowych do rąk prywatnych. Sprawa jest kryminalna od początku do końca. Jak utrącić tą sprawę ? Ano pokazując najlepiej inną - ot taką "hazardową" i pokazać, że zrobiło się wszystko jak należy z kim należy i liczyć na to, że w tej sprawie, wszyscy zachowają do nas zaufanie jeśli będziemy chcieli ją załatwić po swojemu czyli przede wszystkim poprawnie w oczach opinii publicznej. A jak ją załatwić skoro ewidentnie się leży ? Wtłoczyć do świadomości wszystkich, pamiętając o zaufaniu jakim nas darzą, że oto nie ma żadnej afery.
I to własnie robił Pan Gowin. Jedną rzecz podkreślił wyraźnie dwa razy, kilkakrotnie jeszcze, już nie tak otwarcie mówiąc o tym. A mówił: "Nie ma żadnej afery stoczniowej, jest hazardowa i nią się zajmujemy". Najciekawsze, że o tym, że afera jest i to poważna dowiadujemy się z pytania Ziggi'ego - nb. zwolennika Platformy. Zapytał on "Dlaczego nie zrobiono due diligence partnera, który wyrażał chęć złożenia oferty na zakup stoczni. Przecież to dzisiaj dawałoby możliwość nie zajmowania się tą sprawą w ogóle". Odpowiedź Pana Gowina była zaskakująca : "Przecież jeśli ktoś deklaruje, że kiedy stocznie przeżywają kłopoty a branża załamanie on będzie kontynuował produkcję statków to należy się cieszyć, sprawę należy szczęśliwie i szybko kończyć a nie czekać na wyniki badania tegoż kontrahenta." Wszystko dobrze ale przecież nie jesteśmy dziećmi. Jeśli ktoś właśnie w tak trudnych czasach deklaruje takie rzeczy, to sprawdzić się go powinno po dwakroć tak dokładnie jak każdego innego inwestora, wszak świat dużego biznesu to nie jest miejsce gdzie spotyka się dobrych wujków. Zatem minister Grad wykazał się albo dziecięcą naiwnością albo, co zrozumiałe na wiek i doświadczenie, chciał rozegrać partię szachów błyskawicznych, w której wygrać mieli wszyscy zainteresowani. Jak poważne muszą być zarzuty i jak mocno tym samym trzyma w uscisku Pana Premiera Pan Grad najlepiej świadczy, że do jego odwołania nie doszło nie tylko po fiasku sprzedaży stoczni, choć buńczucznie zapowiadał to Pan Tusk ale i po wybuchy afery, która wsadzić może do więzienia, co prawda mniejszą połowę, ale w końcu, rządu. Donald Tusk z rozgrywającego stał się listkiem figowym, narzędziem. W czyich rękach ? Za czyją sprawą? Wyjaśnienie tych afer na pewno odpowiedziałoby na te pytania, ale naiwnością byłoby przepowiedzieć, że to możliwe.
Tak i Pan Gowin wyszedł więc obronną ręką ze spotkania gdzie nie padło kluczowe pytanie podsumowujące : Dlaczego z taką stanowczością i pewnością charakteryzującą osobę, która WIE, oświadczał po wielokroć, że jest "afera hazardowa" a nie ma żadnej "afery stoczniowej" ? Tym samym zadaję to pytanie tu i teraz:
Na podstawie jakiej wiedzy opiera Pan stwierdzenie, że nie ma żadnej afery "stoczniowej" ?
pozdrawiam,
allchemik
www.gab.com
Live Your Life
Przede wszystkim żyj a nie udawaj, że żyjesz.
Żyj swoim życiem, nie życiem innych, znajdź własną drogę.
Celebruj życie i dostrzegaj je w innych, dobro zawsze wraca.
"Rewolucja byłaby najlepszym sposobem oczyszczenia stajni Augiasza w jakiej przyszło nam żyć. Jednak z racji tego, że to zadanie na dziś jest niewykonalne trzeba szukać sposobów na zmianę, możliwych do realizacji." - motto bloga od roku 2008. Zadanie okazało się wykonalne. Wolności i godności nikt nie może dać - ją trzeba sobie samemu wziąć.
Nie ma większych niewolników od tych, co błędnie myślą, że są wolni
Goethe
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości
Dostojewski
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka