Wschodnie Partnerstwo – od wczoraj to hasło zagościło przynajmniej na jakiś czas w słowniku polityki polskiej a może i europejskiej. Myślę, że to znakomita okazja do przyjrzenia się temu co nam przez minionych naście lat bezpowrotnie uciekło. Trzeba bowiem sobie wyraźnie powiedzieć, że za sprawą różnych czynników te kilkanaście lat straciliśmy na okopanie się na pozycjach z obojętnością od czasu do czasu spoglądając na sąsiadów ale raczej przy okazjach do tego zerkania negatywnych niż pozytywnych. I tak siedząc w tych okopach wyciągnęliśmy ręce do UE czy zupełnie irracjonalnie z racji geograficznej, Paktu, było nie było, Północnoatlantyckiego a na sąsiadów patrzyliśmy z podejrzliwością jeśli nie, wręcz, z wrogością.
Najważniejsze: historia - podobna ale jednak różna. Z jej powodu dochodzi do dziś do wielu nieporozumień. My nie rozumiemy na czym polegała faktyczna rosyjska okupacja – oni , że mimo tego nasza wersja okupacji była tylko ciut subtelniejsza a stopień infiltracji kraju, mimo braku statusu republiki związkowej, podobny. Dzisiaj te siły, których zniknięcia nie spowoduje ani zmiana nazwy ani ustroju nadal istnieją, godząc w nasze wspólne interesy wystawiając nas na cel tym samym wpływom co i przed odzyskaniem niepodległości. Zauważmy jak podobne są nasze historie po roku 1989. Nasza niechęć do Ukrainy , Litwinów do nas – wszystkie są skutecznie podsycane. Najsilniej wykluczany był zawsze reżim Łukaszenki co biorąc pod uwagę geopolitykę powinno iść w zupełnie w inną stronę. Dziś w końcu pierwszy raz widzimy przynajmniej deklaratywną wolę współpracy z reżimem a nie jego obalenie, na które, może ktoś w końcu to dostrzegł, nie ma żadnych szans. Reżim Łukaszenki jest Moskwie tak bardzo na rękę, że będzie go wspierać za wszelką cenę. Wabić go ZBiR i dalszą integracją jednocześnie utrzymując istniejące w tej materii status quo.
Jeśli to zostało dostrzeżone to tym bardziej budzi moją nadzieję, że i w stosunkach Polsko-Ukraińskich dojdzie do nijakiego ocieplenia. Najbardziej słuszne byłoby budowanie przeświadczenia, że współpraca z Polską nie prowadzi do uzależnienia od niej bo nie ma na to szans zarówno od strony gospodarczej jak i demograficznej. Nie jesteśmy narodem ekspansywnym jakim to mogliśmy się wydawać jeszcze 300 lat temu. To, że ktoś na Ukrainie „odwala” krecią robotę to widać na pierwszy rzut oka. Zwycięzcy pomarańczowej rewolucji są tak wewnętrznie podzieleni, że są o krok od zaprzepaszczenia całego sensu przemian nią zapoczątkowanych. I tym samym ugrzęźnięcia na nowo w roli satelickiego państwa Rosji. Wydaje się oczywistym, że to co Łużkow sobie burknął w Sewastopolu, Miedwiediew czy Putin chętnie by urzeczywistnili a i na tym pewnie nie poprzestali. Ukraina z racji wielkości, zasobności i położenia jest łakomym kąskiem dla każdej struktury politycznej czy gospodarczej budowanej w regionie i aż dziw bierze, że sami Ukraińcy są w tej materii tak manipulowani, że widzą swoje interesy w związku z innymi a nie na odwrót – że to z pomocą innych można by realizować interesy Ukrainy.
Niewiele lepiej jest w przypadku Litwy. Jako niewielkiemu krajowi będącemu kilkadziesiąt lat pod niszczącą okupacją ZSRR trudno się dziwić stosunkowi do wielkiego sąsiada, choćby historyczno-sentymentalną siłą rzeczy, nim zainteresowanemu. Każda polska incjatywa, inwestycja i złotówka była i jest pięć razy oglądana z obu stron. Doszukuje się wszelkich sposobów wkładania polskiej nogi w drzwi umożliwiające jakiekolwiek próby odzyskania przedwojennych wpływów i stosunków. I tu z „pomocą” w ocenie idzie nie tylko historia i przeświadczenie ale i wciąż żywe interes rosyjski. Możejki, Cmentarz na Rossie, Ignalin to dla mnie najbardziej jaskrawe przykłady skonfliktowania państw o zbieżnych interesach.
Martwi mnie jednak najbardziej, że Wschodnie Partnerstwo to doraźny program mający zaznaczyć obecność EU w sferze Gruzji a nie realna próba uczynienia czegoś w materii faktycznego przełomu we wschodniej polityce. Po pierwsze właśnie ta strasznie wyciągnięta, niemal abstrakcyjnie, na wschód struktura przy jednoczesnym braku najważniejszych zainteresowanych w postaci Litwy, Łotwy i Estonii wskazuje , że to przysłowiowy „pic na wodę, fotomontaż”. Gdyby projekt miał mieć szansę powodzenia z inicjatywą powinna wystąpić Polska ale niejako z automatu w towarzystwie państw nadbałtyckich. Tu należałoby zaczekać na reakcję Niemiec – im bardziej przychylna tym gorszą ocenę należy projektowi wystawić. Dlatego też nie uznaję ogłoszenia tego projektu za żaden przełom ale znakomitą okazję do tego, żeby na poważnie zastanowić się jakie mamy szanse na przełamanie fatalnej passy w stosunkach dwustronnych z naszymi najbliższymi sąsiadami, zmianę wzajemnych animozji w przekonanie o historycznej konieczności współpracy zarówno w obszarze gospodarki jak i kultury.
p.s. Kieruję tu ogromną prośbę do forum salon24 o merytoryczną dyskusję zarówno w tym wątku jak i zakładanie pokrewnych a postaram się zebrać na koniec całość i dokonać podsumowań: Co można i powinno się zrobić w temacie współpracy państw wschodnich, jakie są szanse i perspektywy a co zostało przeoczone, stracone czy bezpowrotnie zaprzepaszczone ?
www.gab.com
Live Your Life
Przede wszystkim żyj a nie udawaj, że żyjesz.
Żyj swoim życiem, nie życiem innych, znajdź własną drogę.
Celebruj życie i dostrzegaj je w innych, dobro zawsze wraca.
"Rewolucja byłaby najlepszym sposobem oczyszczenia stajni Augiasza w jakiej przyszło nam żyć. Jednak z racji tego, że to zadanie na dziś jest niewykonalne trzeba szukać sposobów na zmianę, możliwych do realizacji." - motto bloga od roku 2008. Zadanie okazało się wykonalne. Wolności i godności nikt nie może dać - ją trzeba sobie samemu wziąć.
Nie ma większych niewolników od tych, co błędnie myślą, że są wolni
Goethe
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości
Dostojewski
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka