Bodajze w "Zmiennikach" jest scena, ze do samotnie stojacego na chodniku artysty Kowalewskiego podchodzi milicjant artysta Ferency i mowi: "prosze nie robic zbiegowiska - rozejsc sie!"
Od wczoraj nie wolno robic zbiegowisk, góra 2 osoby. Chyba, ze rodzina.
W samochodzie gora 2 osoby. Kierowca za kierownica, a druga osoba na tylnym siedzeniu, po przekatnej.
Na szczescie wczoraj kandydat Laschet obronil mnie przed i innych przed aresztem domowym.
Przed supermarketem stoi gosciu jak za PRLu prowadzacy liste kolejkowa. Liczy klientow i wpuszcza lub nie wpuszcza. Kwadrans czekac przed drzwiami nie chcialo mi sie, nie zjem dzisiaj ostryg i nie wypije szampana, bedzie reszta wczorajszego bigosu.
Ide z recepta do apteki. Normalnie przed drzwiami kolejka, a w srodku jeden klient. Dzisiaj nikt. Macham przez okno ze wchodze i wchodze. Na podlodze paski, gdzie stanac, bo dyskrecja. Staje. Pani za plexiglasowa szyba mowi "prosze!". Wyciagam recepte, ale nie dosiegami do szczeliny w plexi. Gimnastykuje sie, potem jednak wchodze na linie i dosiegam.
Na to pani magister mowi: "patrz pan, te linie mamy juz pare lat; oznaczaja miejsce, gdzie ma stac drugi klient, kiedy pierwszy stoi przed okienkiem; nikt sie nigdy nie stosowal, a teraz kazdy pierwszy staje na dwa metry od okienka - czyz to nie jest piekne?!".
Dumny jak paw wychodze z apteki. Krople mi wrzuci kurier do skrzynki pocztowej, zeby nie brac do reki przed umyciem w domu rak.
Czytam Nevilla Shute "Ostatni brzeg". Taka jest aktualnie generalnie atmosfera.
W przerwach oczywiscie rower, bo tokarka toczy juz tylko na pol gwizdka.
(601) 1653561