Jednym z częściej padających argumentów uzasadniających „procedowanie” Trybunału Konstytucyjnego z pominięciem obowiązujących go przepisów prawa jest taki: „Wyobraźmy sobie, że Sejm uchwala ustawę, w której jest zapis, że Trybunał Konstytucyjny orzeka po 75-u latach od wniesienia wniosku lub złożenia skargi konstytucyjnej, a ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia. Czy można się godzić na faktyczne zniesienie konstytucyjnego organu jakim jest Trybunał Konstytucyjny?”
No to wyobraźmy sobie i to.
Sędzia Rzepliński niezależny i niezawisły tak bardzo, że bez kija nie podchodź, nie czekając nawet na stosowny wniosek uprawnionego organu, zbiera się jednoosobowo na posiedzeniu niejawnym i orzeka co następuje. Ustawy: „Kodeks karny”, „Kodeks postępowania karnego” i „Kodeks karny wykonawczy” są niezgodne z Konstytucją w całości, a orzeczenie obowiązuje z dniem ogłoszenia. Następnie sędzia Rzepliński „orzeczenie” swoje przelewa na papier, przystawia pieczęć okrągłą z godłem RP i zanosi do sekretariatu celem przesłania do Kancelarii Premiera RM.
Premier RP, idąc za treścią wczorajszego pisma okólnego Sądu Najwyższego, ogłasza „orzeczenie” prezesa Rzeplińskiego w dzienniku ustaw. Skutkiem tego następnego dnia rozwiązuje Służbę Więzienną, nakazując jej, przed opuszczeniem Zakładów Karnych, zwolnienie wszystkich osadzonych.
No i co gorący zwolennicy zespołu kolesi, jesteście w stanie sobie to wyobrazić? Bo ja tylko do miejsca, w którym prezes Rzepliński ślini znaczek i wysyła do KPRM swoje „orzeczenie”. Tego, że rząd RP ogłosi i wykona takie „orzeczenie” już sobie wyobrazić nie potrafię. No chyba żeby rządził nami rząd miniony.
Na tym ćwiczenia z wyobraźni dla zwolenników zespołu kolesi zakończymy.
Piszę jak jest.
Inne tematy w dziale Polityka