Przelewające się przez media głosy potępienia księdza Kazimierza, w związku z upublicznionymi nagraniami z jego posługi duszpasterskiej, wynikają z głębokiego niezrozumienia zasad rządzących wypełnianiem posłannictwa KK. Przecież to oczywiste, że kapłani posłani dla głoszenia Dobrej Nowiny wśród nierządnic i celników, a tam właśnie został posłany ksiądz Kazimierz, muszą przyswoić sobie ich język i obyczaje, aby ci przyjęli ich jako swoich. Inaczej Dobrej Nowiny wśród pogan głosić nie sposób. Upublicznione nagrania pokazują, że ksiądz Kazimierz z zadania przyswojenia sobie języka i obyczaju nierządnic i celników wywiązał się perfekcyjnie. Szkoda tylko, że nieodpowiedzialne upublicznienie zapisów dzieła misyjnego księdza Kazimierza najprawdopodobniej zakończy jego misję. A to za sprawą wszechobecnej zazdrości o sukcesy ewangelizacyjne księdza Kazimierza.
P.S. Księdzu Kazimierzowi można co najwyżej zarzucić nadmierną gorliwość w stosowaniu języka nierządnic i celników. Mam na myśli tworzenie przez księdza Kazimierza neologizmów frazeologicznych w tym języku, jak na przykład „pier...na ku...wa”. Jest to typowe „masło maślane”, bo jaka niby mogłaby być ta „ku...wa” jak nie „pier...na”? Ale to tylko drobne potknięcie, wynikające najprawdopodobniej ze stresu związanego z tak bliskim obcowaniem z siłami nieczystymi.
Piszę jak jest.
Inne tematy w dziale Rozmaitości