Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
340
BLOG

Pożar w burdelu

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Jedną z ważniejszych umiejętności, które są wymagane na maturze jest umiejętność czytania ze zrozumieniem. Ja bym do tego dodał umiejętność słuchania i widzenia ze zrozumieniem.

Przez media przewalają się komunikaty i wiadomości, w których można się pogubić jak w gęstwinie. Znaczna część z tego to zwykły biały szum, który nic nie niesie. Znaczną część stanowią zwykłe parszywe kłamstwa, których żywot trwa 2-3 dni. Kiedyś taka gazeta, która notorycznie zajmuje się takim procederem straciłaby a) czytelników, b) reklamodawców. Jednak gdy widzisz i słyszysz polityka, który nie umie ukryć mowy ciała i gdy jego język wyprzedza jego inteligencje emocjonalną to możesz się dowiedzieć wielu mocno skrywanych tajemnic.

Oto po zmianie „prawdziwej prezydent” na prezydenta Warszawy przewodniczący Budka powiedział, że „o tej zmianie powiadomiliśmy naszych koalicjantów”. Jakich koalicjantów?! Czy PKW to słyszy? Czy poza Zjednoczoną Prawicą jest jeszcze jakaś zarejestrowana koalicja mająca swego kandydata w wyborach prezydenckich 2010? Nie ma. Czy w takim razie pozostałe partie rywalizują ze sobą o zwycięstwo ich kandydatów w wyborach czy tylko symulują walkę i w razie czego dostaną od szefa teamu sygnał - jak kierowcy formuły F1 - aby ustąpić toru liderowi? Wygląda na to, ze tylko symulują walkę. Czy widział ktoś aby kandydat „chłopskiej” partii miał coś przeciwko lewackim zboczeniom w życiu publicznym. A skądże! Może „patriotyczna” konfederacja ma coś do zarzucenia opozycji z niemieckiej republiki demokratycznej? A gdzieżby.

Po co więc to ściemnianie? Przecież mogliby od razu wystawić jednego „Tuska”. Mniej kosztów na – ewentualne - dwa wybory. No i wedle „zaprzyjaźnionych mediów” mogliby wygrać z Prezydentem Dudą już w pierwszej turze. Dlaczego więc tego nie zrobią?

Dlatego, że a) każdy chce ugrać ja najwięcej dla siebie b) ich wyborcy mogliby takiego mezaliansu wszystkich odmian folkloru politycznego nie zaakceptować. A tak jest właśnie szansa na druga turę i liczenie na cud, że ich wyborcy jednak uznają w dogrywce mezalians męskiej żony z homofobem wspartym o snopowiązałkę.

Przy okazji nowego nominata. Otóż jego kontrkandydatem był Sikorski Radosław. Drugi raz został wystawiony jako zając w przedbiegach do właściwego polowania. Wtedy, pierwszy raz przegrał z Komorowskim w starannie wyreżyserowanym spektaklu. Mniej pamiętliwym przypomnę, jak kamera TV uwieczniła jego umizgi do Tuska, aby wybrać jego właśnie. Tusk go niczym Cezar zbył jak natrętną muchę. No więc Sikorski musi poczekać jeszcze. Ma jednak chłop parcie. Inny by już sobie darował. Czy media chociaż podawały ile głosów biedaczysko zebrał?

Rodzi się przy okazji pytanie. Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego wcześniej nikt nie zauważył geniusza wyborczego w osobie Trzaskowskiego? Z powodów, które w emocjach wyrwały się HGW, gdy ze strachem wyznała: „Oddać ratusz pisowskiemu komisarzowi? Opamiętajcie się!” No właśnie. Bo zwycięstwo Trzaskowskiego oznacza, że jego urząd przejmie komisarz pisowski. To może oznaczać wzrost sprzedaży środków nasennych w niektórych dzielnicach Warszawy. Co takiego kryją archiwa stołecznego ratusza, że jej partia nawoływała do bojkotu referendum za jej odwołaniem? Przecież mogliby odrzucić te referendum. Przecież mają tam taki elektorat, który łyknie każda ilość ścieków z Czajki i będzie się delektować nimi niczym siarczanami z uzdrowiska. Czyżby jakaś drżączka u wajhowego i obawa, że pomyli jedynkę ze wstecznym?

Trzaskowski idzie jak burza. W dwa dni zrobił 16% z 2%. No po prostu mistrz gorzelnictwa. Jak tak dalej pójdzie to pod koniec następnego tygodnia z piwa bezalkoholowego zrobi się mocna wódka. Wajhowy to jest jednak notoryczny, nałogowy alkoholik.

Muszę przyznać, że wzbudza to we mnie lekkie rozweselenie alkoholowe. W takim stanie człowiek dostrzega rzeczy, których poprzednio na trzeźwo nie widział. Fajne jest w tym to, że poza poznaniem rzeczy do tej pory skrywanych następnego dnia „po” nie ma się kaca, pamięta się wszystko. Kto po przekroczeniu granicy „czerwonej lampki” za dużo powiedział i kto czego nie powiedział (a powinien).

Nijak się to nie ma do strasznych rozterek „dziewicy” przed wejściem do burdelu.

I chciałbym. I się boję.  


Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka