Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
5723
BLOG

Umiem po francusku, ale się brzydzę

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 149

Od czasu do czasu oglądam co nowy model Tuska ma do powiedzenia. I powiem jedno, tam jest już rympał i jazda po bandzie. Muszę w związku z tym odszczekać jedno z moich przekonań wyrażonych w notce Król jest nagi. Tusk jest szefem kampanii wyborczej kandydatów POKO. On forsował Kidawę i on wymyślił Trzaskowskiego. Arułkowicz czy Nitras to mogą znaczki na kopertach przyklejać i pisma do segregatorów wkładać, a nie kierować kampanią wyborczą. Tusk się wyraźnie starzeje jednak. Nie może wyjść z nałogowego powtarzania schematu, który kiedyś dał mu sukces. Nic nie zmienia, powtarza te same kalki. Mi to osobiście bardzo pasuje, jako wyborcy Prezydenta Dudy.

Gdy zobaczyłem plakat wyborczy nowego „prawdziwego prezydenta” (bo tamta była jednak nieprawdziwa) to przyjrzałem mu się uważnie próbować odczytać mowę ciała. Normalny człowiek nie potrafi ukryć swoich reakcji w mowie ciała. Potrafią jedynie psychopaci oraz socjopaci, oni mają stały poziom emocji. Rafałowi Trzaskowskiemu daleko do jednego i drugiego. Prawdopodobnie fotograf robiący serię ujęć zmęczony wyborem najlepszego, możliwego do druku ujęcia, zdenerwowany, że każde jest nijakie, w końcu powiedział: „Panie Rafale, proszę sobie wymyślić co przyjemnego, co pana wprowadzi w wyśmienity nastrój”. Rafał Trzaskowski zmrużył lekko oczy w wyrazie pogardy i sobie pomyślał: „a wy pisowskie dupki, umiecie po francusku?”.

Miałem w szkole średniej kolegę, który wyemigrował przed maturą „na Zachód”. Przyjechał do kraju po upadku komuny. Minęło kilka lat od matury, a on już mówił z akcentem anglosaskim, prosił o podpowiedzi jak coś się nazywa po polsku, takie rzeczy w realnym świecie nie mogą mieć miejsca. Nie zapomina się języka ojczystego nigdy i nie da się lepiej wyrazić siebie niż w języku ojczystym. Kolega nasz spóźnił się kiedyś na umówione spotkanie ponieważ on „aj dont noł gdzie tu jest przystanek”. Gdy zobaczyłem więc Rafała Trzaskowskiego, na tle strażaków z ochotniczej straży pożarnej i korespondenta francuskiego zadającego mu pytanie i jego wahanie się czy może lepiej to wyrazi „po francusku” to jako żywo przypomniałem sobie tego mego kolegę, który też nie potrafił czegoś wyrazić po polsku. I teraz się zastanawiam, skoro to była ustawka (bo ewidentnie była) i korespondentowi francuskiemu chciało się jechać przez pół Polski by zadać pytanie i wiadomo jakie to pytanie będzie i ustalono ze sztabem jak ma kandydat odpowiedzieć to jaki efekt chciano uzyskać? Tylko poważne odpowiedzi.

Tak w ogóle to nie da się uniknąć odpowiedzi na proste pytanie. Dlaczego cywilizacja ludzka na przestrzeni dziejów uznała, że kłamstwo jest złem? Jak najprościej można na to pytanie odpowiedzieć? Myślę, że najlepsze byłoby tu pojęcie fałszywej monety. Czyli coś zupełnie bezwartościowego, za co nic się nie kupi. Ale też jest to wyraz głupoty tego, który stał się posiadaczem owej fałszywej monety. Jeśli się czytało w dzieciństwie baśnie i legendy to nich zawarte są takie przypadki, gdy czyjaś nieroztropność prowadziła go do utraty mienia (byleby tylko tyle!). Przestróg cywilizacyjnych nie brakuje. Wystarczy się rozejrzeć dookoła. Oglądałem ostatnio – w związku z nadciągającą lokalnie burzą – gniazdo bocianów widziane okiem kamery internetowej. Chciałem zobaczyć jak taka rodzina bociania radzi sobie w takich warunkach. Ale zanim burza doszła to zobaczyłem małego bocianka, który chwiejąc się na nogach podszedł do krawędzi gniazda i zadbał o to aby nie być „złym ptakiem, który własne gniazdo kala”. Może za mało czasu spędziłem na obserwacji ich zachowań i nie zauważyłem, że wieczorami przy lampie, która jest pod ich gniazdem czytają „Baśnie 1000 i jednej nocy”. Takie małe bociany, ledwie niedawno wyklute z gniazda a już taka mądrość cywilizacyjna posiadły. Szacun.

Kariera Rafała Trzaskowskiego w tej dziwnej kampanii jest od początku naznaczona piętnem kłamstwa. Tym kłamstwem były „śmiercionośne koperty”. Wytworzono sztuczną histerię, że głosowanie korespondencyjne grozi śmiercią, podczas gdy zakupy internetowe w czasie pandemii osiągnęły astronomiczne obroty. Przy moim paczkomacie na osiedlu cały czas ktoś odbierał jakieś przesyłki. Po co to zrobiono? Po to aby zatrzymać wybory 10 maja. Nie wierzę, że choćby przez moment poparcie Kidawy spadło poniżej stałego dotychczasowego progu wyników z niedawnych wyborów. A już nigdy w życiu, aby ten elektorat zmienił bez rozkazu swoje zdanie. Na mopa zagłosują. Więc najprawdopodobniej „zamówiono” sobie złe wyniki. Nikt przecież tego nie zweryfikuje. Z jakiegoś względu postanowiono to zrobić i myślę, ze za tą decyzją stał osobiście Tusk. Na mieście wróble ćwierkają, że została odsunięta od kandydowania za samodzielne, bez zgody Tuska wezwanie do bojkotu wyborów. Jeśli tak było, o w przyszłych wyborach nie zobaczymy jej na listach wyborczych POKO. Może przygarnie ją PSL, które z Kamysza staje się takim POKO-bis dla nierozgarniętych. Aby więc wstrzymać wybory wykorzystano do tego celu wszystkie możliwe środki transmisji i decyzji. Nie ma chyba w historii demokratycznych wyborów, aby ktoś w tak podstępny sposób dokonał wymiany kandydata. Mało tego, w przeciągu tygodnia zebrano taką ilość podpisów pod nowym kandydatem, że jak obliczono odbywałoby się to z prędkościami bliskimi relatywistycznym efektom (prawie z prędkością 2c na wysokości lamperii). A ponieważ było to fizycznie niemożliwe ze względu na ograniczeniach w poruszaniu się (znacznie poniżej prędkości c) oraz w ograniczeniach w zgromadzeniach, więc te podpisy zbierano już zapewne wtedy, gdy jeszcze Kidawa była „prawdziwą prezydent”. Więc panie tego, można to nazywać „prawdą inaczej”, ale i tak na końcu okazałoby się, ta cała narracja to „gówno prawda”.

Kampania Trzaskowskiego daje też materiał do refleksji co do technik jej prowadzenia. I tu się trafiają te same kalki sprzed lat. Skupię się na kilku z nich. Pierwsza technika to „kochający, poprzednio bijący mąż alkoholik”. Gdy Trzaskowski po otwarciu swej kampanii zapowiedział, że będzie walczył o elektora PIS to mnie zamurowało. Jakim sposobem, pytałem sam siebie. No właśnie tym schematem. To obietnica nadania imienia ulicy Lecha Kaczyńskiego, to wciskanie kitu ludziom, że rozlepiał ulotki wyborcze Lecha Kaczyńskiego. Gdyby wygrał to może i by zgłosił taki wniosek, ale radni POKO by go nie poparli, Trzaskowski ze zmrużonymi oczętami rozłożyłby bezradnie ręce „a co ja mogę” i wyborcy, który daliby się na to nabrać poczuli by w kieszeni palącą fałszywą monetę plus fioletowe limo pod okiem. Technika te może być wymienna z techniką „na Kalibabkę, czyli uwodziciela”. Kto by nie widział kim był Kalibabka niech sobie poszuka filmu „Tulipan”. Można sobie zaoszczędzić rozczarowań. Jest w gruncie rzeczy film o narkotycznym głodzie kłamstwa, z którego jak płaskiego korkociągu można już nigdy nie wyjść…

Druga technika to „wszyscy jesteśmy skurwysynami, to co za problem, wybierzcie nas”. W tej technice prym wiodą poszukiwacze afer, które żyją jeden dzień. Na te tricki nabiera się jakiś promil w potencjalnie wahającego się elektoratu, a jak wyjdzie na jaw szwindel z oszustwem na „aferze”, to stracić można więcej. Ale pożar w burdelu jest prawdopodobnie taki, że nikt się nie zastanawia czy „ratujemy te czarne pejczyki z błyszczącej skórki, czy nie?” (nie da się tego pisanym słowem wyrazić, ale to powinno być odczytane ze specyficznym akcentem).

Kolejna technika to „zawiedzony wyborca PIS” (w roku 2007 były czarne bannery z białym napisem „Wstydzę się za PIS”). Ten schemat występuje głównie w mediach społecznościowych. Troll udający takiego zawiedzonego, przyciśnięty do ściany prostym pytaniem: „a czym cię PIS zawiódł?” znika z wątku bez odpowiedzi, by się pojawić w następnym i następnym. Po jakimś czasie, z braku w umiaru w stosowaniu tej techniki staje się to nudne jak flaki z olejem. Narkotyczny ciąg do kłamstwa zaślepia umysł, zamiast stosować to z umiarem zaorują samym siebie.

I na koniec technika, która nazywam „tłumem rozwrzeszczanych faryzeuszów”. Na czym ona polega? Otóż Prezydent Duda powiedział, że podpisał Kartę Rodziny. Co zrobił tłum rozwrzeszczanych faryzeuszów? Zatkał sobie uszy, wrzeszczał i tupał nogami: „Duda nienawidzi ludzi o odmiennych poglądach, nienawidzi ludzi LGBT, którzy od tego będą popełniać samobójstwa”. Można się stukać palcem w głowę, gdzie tu sens, gdzie tu logika. Wbrew pozorom, bywało to w historii świata skuteczne. Stosowane jest nadal z dobrym skutkiem.

27 czerwca zamilkną na jakiś czas wszystkie sondażownie. I te które starają się działać rzetelnie i te pospolite sprzedajne […]. Może przed wyborami wziąć do ręki „Baśnie 1000 i jednej nocy”? Przypomnieć sobie przestrogi cywilizacyjne podane w bardzo przystępnej formie, zrozumiałej nawet małym bocianom. Wbrew pozorom kampanie wyborcze to nic innego jak baśnie i legendy.

Uważajcie jednak, niektóre z nich mogą zamieć nasz trzos na stos fałszywych monet.  


Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka