Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
1357
BLOG

Etyka wiary a Kwantowy stan Griszki z Igorem

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Kultura Obserwuj notkę 5
Po dwóch częściach eseju Willama Kingdona Clifforda "Etyka Wiary", czas na ilustrację. Ilustracja zawsze pomaga zrozumieniu abstrakcyjnych pojęć. To prawda, że Clifford używał ilustracji, przypadku niefrasobliwego armatora oraz zorganizowanej nagonki na grupę ludzi (część druga), jednak przykłady te nie są bezpośrednio związane z polską scenerią, zatem mogą nie zachęcić czytelnika do przemyślenia kryjących się za nimi treści. Przytoczę poniżej przypadek z polskiej działki, zawszeć to koszula bliska ciału!

Zanim jednak przejdę do sprawy, przypomnę głowną myśl Clifforda: kiedy ktoś, pojedyncza osoba lub grupa ludzi, urządza publiczną nagonkę na inną osobę czy grupę, wtedy nie jest istotne czy podżegacze mają rację, czy nie. Ważne jest to czy doszli oni do swych przekonań opierając sie o solidne dociekania, czy zbadali skrupulatnie obie strony medalu.

W lutym 2003 tygodnik Polityka opublikował artykuł autorstwa profesora fizyki teoretycznej, J. K-G, p.t "Kwantowy stan Griszki z Igorem
Belkot pseudonaukowców w renomowanych czasopismach." Artykuł ten wywołał pewien odźwięk w sieci, dyskutowany był na forum onetu. Dziś osoby zainteresowane wciąż jeszcze mogą zapoznać się z treścią tego artykułu na forum grupy dyskusyjnej soc.culture.polish.

Jako że znałem sprawę Igora i Grichki Bogdanov niejako od podszewki, zamieściłem w Onecie następujący komentarz do artykułu J. K-G.

Minął ponad miesiąc od czasu kiedy skomentowałem artykuł mojego kolegi z Instytutu, podnosząc fakt, że pominął on bardzo istotny dla całej sprawy wątek: dlaczego przedmiotem bezprecedensowej nagonki, rozpętanej przez fizyków amerykańskich stali się fizycy francuscy. W międzyczasie przekonałem się, że artykuł autorstwa J. K-G rozpowszechnił się w kraju jako "źródło" informacji o całej "aferze" i mało kto wie, lub chce wiedzieć. jak sprawy się mają obiektywnie.

Zacznijmy od następującego przykładu: J. K-G pisze: "Okazało się, że na początku lat dziewięćdziesiątych zostali oni [bracia Bogdanoff] oskarżeni o plagiat fragmentów znanej również w Polsce książki „Ukryta melodia… i człowiek stworzył wszechświat” francuskiego astrofizyka Trinh Xuan Thuana. W trakcie procesu (który ostatecznie zakończył się ugodą, więc nie do końca wiadomo, czy bracia rzeczywiście dopuścili się plagiatu) ..."

Czytelnik zatem dowiaduje się, że

a) Bracia mieli wytoczony proces o plagiat

b) Proces zakończył się ugodą

Sam fakt, że bracia mieli wytoczony proces o plagiat jest łatwo pamiętany. I taka była przypuszczalnie intencja autora artykułu, który nie pokusił się nawet o zebranie informacji na ten temat i puścił w obieg półprawdę, która dała podstawy plotce krążącej po Polsce i polowaniu na czarownice: "ktokolwiek ma coś wspólnego z braćmi Bogdanov jest podejrzany, bo byli oni oskarżeni o plagiat". Nie jest to abstrakcja ani przesada, bo odczułem to na własnej skórze. A przecież było tak łatwo zapytać samych braci Bogdanoff jak sprawy się miały w istocie, poprosić o dokumenty. Wystarczyło zapytać Daniela Strenheimera, promotora ich rozprawy doktorskiej. Wystarczyło zajrzeć na moje własne intrenetowe, gdzie dokumentowałem na gorąco całą sprawę. Tak niewielki wysiłek był potrzebny by nie oczerniać niewinnych ludzi. Prawda bowiem jest taka, ze Francuska Akademia Nauk powołała specjalną komisję do zbadania sprawy rzekomego "plagiatu". W sład komisji wchodzili profesorowie, członkowie Akademii Nauk: Andree Lichnerowicz, Yves Coppens, Etienne Wolf. Komisja ta wydała orzeczenie 26-go stycznia 1994 r. W dniu 31 stycznia 1994 Prezydent Francuskiej Akademii Nauk wystosował list do braci Bogdanov, a dodatkowo, w dniu 7-go lutego 1994, Komisja wydała dodatkowe oświadczenie. Zacytuję najpierw paragraf IV z pierwszego oświadczenia

"IV: Analiza porównawcza pracy "Bóg i Nauka" [autorstwa braci Bogdanov i M. Guitton], oraz wcześniejszych publikacji M. Guitton i Bogdanoffów, pokazuje jasno, że ogólne frazy, a także idee i sformułowania, za które są krytykowani, były bez najmniejszej wątpliwości obecne w tych pracach przed publikacją 'Ukrytej Melodii'."

Fragment z listu Prezesa Akademii Nauk, gdzie podsumowuje on pracę Komisji:

"Moi Drodzy Bogdanov,

Zbadałem kopie dostarczonych mi tekstów, jak również oświadczenie moich kolegów Andree Lichnerowicza, Yves Coppensa, Etienne Wolf. [...]. Popieram całkowicie punkt IV oświadczenia moich kolegow.

Proszę, przyjmijcie moje najlepsze życzenia."

Fragment z drugiego oświadczenia (ostatni punkt "Konkluzji"):

"Wynika stąd, że wszelkie dysputy czy waśnie na temat wlasności tych idei czy sformułowań są sprzeczne z samą naturą i funkcjonowaniem komunikacji naukowej, a zatem, jak się nam wydaje, niedopuszczalne."

Wcześniej, bo 11-go listopada 1993, Paris Match, zamieścił oświadczenie Philippe de Baleine, autora poprzednich publikacji na temat sprawy. Zacytuję istotny fragment:

"Pan Thuan, autor Ukrytej Melodii, był dosłownie zainspirowany, zarówno w istocie tematu jak i w formie, przez teksty Bogdanoffów. W samej rzeczy, po przeczytaniu "Bóg i Nauka" i "Ukrytej Melodii" mogę stwierdzić, że Pan Thuan po prostu przekopiował całe paragrafy artykułu "Bóg i Nauka" do swojej ksiązki.

Biorac to pod uwagę, jest co najmniej zadziwiające, że teraz stara się oskarżyć Igora i Grichkę Bogdanoff i Jeana Guittona o plagiat, ktory to on właśnie popełnił.

Co więcej, po uważnym przeczytaniu wywiadau Carla Sagana opublikowanego w Paris Match w 1987 i porównując ten wywiad z książką Pana Thuan, mogę również stwierdzić, że przepisał on do swojej książki z 1989 roku pewne frazy, wyrażenia i idee z artykulu Bogdanoffów z roku 1987.[...]

Konkludując: Oświadczam zatem, na bazie dowodów powyżej dyskutowanych, że to nie autorzy książki "Bóg i Nauka" popełnili plagiat na "Ukrytej Melodii", lecz, że wręcz przeciwnie i bez wątpienia, to Pan Thuan dokonał plagiatu z pierwszej wersji "Bog i Nauka", jak również z innych prac, daty publikacji których nie pozostawiają żadnego miejsca na jakikolwiek protest wobec mojego oświadczenia."

Czytelnik powyższego zada zapewne pytanie: skoro jest tak, jak wyżej, skoro to plagiat został popełniony na braciach Bogdanoff, a nie przez nich, to dlaczego nie wystąpili do sądu i dlaczego zgodzili się na "ugodę", którą moj kolega po fachu, J. K-G, interpretuje jako słabość? Kluczem jest tu "etyka naukowa", którą znają bracia, a która jest najwyraźniej abstrakcyjnym pojęciem dla niektórych fizyków. Zacytuję tu inny fragment z konkluzji pierwszego oświadczenia Akademii Francuskiej:

"Jest to w pełnej zgodności z duchem nauki, że autorzy "Bóg i Nauka" wstrzymali się od kontestacji przed sądami sformułowań, które zostały wzięte od nich."

Warto tu przytoczyć jeszcze jeden fragment z drugiego oświadczeniat:

"Jest rzeczę ważną zwrócenie uwagi Trybunału na fakt, że kryteria faszerstwa literackiego, mające zastosowanie do powieści, nie mogą być w żaden sposób stosowane do tekstów naukowych. Samo pojęcie "własności literackiej" nie ma zastosowania w nauce. Komunikacja naukowa w sposób istotny opiera się na jak najwierniejszym przekazie, od autora do autora, pojęć, których sens ma być zachowany poprzez obrazy czy metafory, których mamy jedynie ograniczoną liczbę. Z samej swej natury te idee i forma, w której są one wyrażane, nie są niczyją własnoscią: odnajdujemy je, z niewielkimi wariacjami poprzez długie okresy czasu, od jednej pracy do drugiej, od jednego autora do drugiego. W tym względzie jedynym zabezpieczeniem które można przywołać w dziedzinie nauki jest patent, ten jednak nie ma zastosowania w naukowej popularyzacji."

Żeby zakończyć ten wątek w nieco lżejszym tonie, zanotujmy, że w swym pozwie autor "Ukrytej Melodii" rościł sobie prawo do własności "Kota Schrodingera"!

Skoro jestem już przy temacie "etyki naukowej", chciałbym poruszyć jeszce jedną sprawę związaną z artykułem mojego kolegi z instytutu, JerzegoKowalskiego-Glikmana. Nagłówek artykułu zawiera: "Bełkot pseudonaukowców" i jest jasnym, że J. K-G zalicza Igora i Griczkę Bogdanoff " do pseudonaukowców" a ich publikacje wiążę z "bełkotem". Czy jest to zgodne z etyką naukową? W artykule czytamy:

" Według przeważającej części fizyków, prace Bogdanoffów są zupełnie bezwartościowym zlepkiem terminów, pojęć i pomysłów ... W najlepszym przypadku nie mają racji, ale najprawdopodobniej rzucają po prostu słowa na wiatr..."

"Większość fizyków" z pewnością nawet do prac nie zajrzała, jak więc może mieć jakiekolwiek zdanie na ten temat? A z tych nielicznych, którzy zajrzeli, tylko część ma wiedzę eksperta pozwalającą na zrozumienie pojęć tam występujących. A mimo to Pan Jerzy Kowalski-Glikman, wiążę publikacje Bogdanoffów z "bełkotem"? Profesor Roman Jackiw z jednego z najlepszych uniwersytetów amerykańskich, MIT, laureat Nagrody Dannie Heineman "Za twórcze zastosowania kwantowej teorii pola dla rzucenia światła na problemy fizyki, w szczególności za prace w zakresie topologicznych solitonów, teorii pola w wysokich temperaturach, istnienie anomalii i rolę anomalii w fizyce cząstek", w swojej recenzji rozprawy doktorskiej Igora Bogdanoff napisał m.in.:

"Autor proponuje nowe, spekulatywne rozwiązanie problemu początkowej osobliwości przed 'Wielkim Wybuchem', rozwiązanie, które nie może być analizowane w ramach konwencjonalnej teorii pola.[...] Praca pociąga za sobą następujące fascynujące zjawisko [...] Praca z pewnością wymaga dalszego rozwinięcia, zanim może byż zakfalifikowana jako rozwiązanie problemu który porusza. Z drugiej jednak strony sama rozprawa jak i opublikowane prace stanowią znakomite wprowadzenie do tych idei, i mogą służyć jako odskocznię dla dalszych badań rozwijających sugestię Pana Bogdanoff. [...] Rekomenduję zatem by nadać Panu Igor Bogdanoff tytuł doktora fizyki teoretycznej."

Czy Profesor Jackiw też bełkotał?

W artykule opublikowanym w renomowanym cazsopismie "Nature", Declan Butler napisał m.in.

"Roman Jackiw, fizyk z MIT, który był recenzentem pracy Igora, podkreśla, że praca ta jest wymaganej jakości. Robert Coquereaux, z Miedzynarodowego Centrum Spotkań Matematycznych w Marsylii, oświadczył, że prace braci z pewnością nie są ani lepsze ani też gorsze niż niektóre prace załużonych fizyków teoretyków. "

Mimo to, Pan J. K-G nazywa je "bełkotem" a autorów "pseudonaukowcami". Na jakiej podstawie? Czy mamy jakieś argumenty? Nie, takich argumentów nie ma. Jest natomiast nieprawdziwe stwierdzenie o opinii "większości fizyków". Podkreślę raz jeszcze: "większość fizyków" nie może mieć żadnej opinii na temat prac których nie zna i których nawet nie jest w stanie przeczytać bez znajomości, na poziomie eksperta, wysoce specjalistycznej terminologii.

Recenzja prof. Jackiwa nie jest wyjątkiem.

Jack Morava, profesor Matematyki a takze Fizyki i Astronomii na Uniwersytecie w Baltimore, w zakończeniu swojej recenzji rozprawy Igora Bogdanoff napisał:

"Moim zdaniem rozprawa doktorska Igora Bogdanova jest godna dużego zainteresowania. Jest zdominowana przez nowe idee o fundamentalnym znaczeniu dla kosmologii i wielu innych dziedzin związanych z grawitacją. Biorąc pod uwagę wkład do nauki przedstawiony w tej rozprawie, rekomenduję nadanie stopnia doktora fizyki teoretycznej."

Czy Profesor Morava też bełkotał?

Zastanawiam się, czy autor artykułu p.t. "Kwantowy stan Griszki z Igorem - Bełkot pseudonaukowców w renomowanych czasopismach" użyłby tych samych sformułowań, po prostu obraźliwych i nie pasujących do etyki naukowej, gdyby Igor i Grichka Bogdanoff byli w Polsce i mogli odpowiedzieć. Czy mógłby spojrzeć im w oczy, a także spojrzeć w oczy recenzentom rozpraw? I nie chodzi tu o krytykę naukową - ta jest zawsze dobrze widziana. Nie byłoby sprawy, gdyby Profesor K-G drobiazgowo przestudiował prace Igora i Grichki, a następnie poddał ich treść rzeczowej krytyce. Chodzi wszak o sformułowania i o uzasadnienia. J. K-G nie pisze, ze prace braci B są belkotem dlatego, że sam je skrupulatnie przestudiował i gotów jest swej pozycji bronić. Uzasadnieniem jest plotka - "bo tak się mowi, bo tak mi powiedział jeden z moich kolegów Lee Smolin."

Wspomniany artkuł w Nature cytuje m.in. opinię innego z recenzentów:

"Verbaarschot, na przykład, oświadczył, że doktorat Igora zalicza się do jednego z najlepszych jakie widział w ostatnich latach."

A jednak polowanie na czarownice trwa.

Mam nadzieję, że mój list będzie pomocny czytelnikom Polityki w wyrobieniu sobie bardziej obiektywnej opinii na omawiany temat.

Arkadiusz Jadczyk
Profesor zwyczajny, Instytut Fizyki Teoretycznej
Uniwersytetu Wrocławskiego

Tak, byłem jeszcze wówczas profesorem Uniwersytetu. Ale już niedługo potem przestałem nim być. Dlaczego? Wyjaśnił mi to obecny dyrektor instytutu, który napisał do mnie przed rokiem mniej więcej tak: "Jak Pan wie wielu osobom w tym instytucie nie podobało się Pana zaangażowanie w sprawy dalekie od badań naukowych". No cóż, są układy otwarte i są układy zamknięte. Może to i dobrze.

Zapytacie Państwo: więc jak to jest naprawdę z tymi braćmi B? No coż, odpowiem, że znałem osobiście pierwszego promotora ich rozprawy doktorskiej, byłem na uniwersytecie w Dijon, gdzie rozprawa się pod jego kierunkiem tworzyła, znam osobiście i wymieniłem mnóstwo informacji z drugim promotorem, pod którego kierunkiem ich prace doktorskie zostały sfinalizowane. Przeprowadziłem długie dyskusje z samymi braćmi I oraz G. Gdybym to ja był promotorem, musieliby jeszcze sporo popracować nad swoimi doktoratami. Gdybym to ja był recenzentem ich opublikowanych prac, zwróciłbym te prace do gruntownych poprawek, choć zdaję sobie sprawę z tego, że moje kryteria oceny warości prac naukowych bywały często wyższe niż kryteria stosowane przez moich kolegów po fachu. Z drugiej wszakże strony podzielam opinię profesora Jackiwa: "Praca z pewnością wymaga dalszego rozwinięcia, zanim może byż zakfalifikowana jako rozwiązanie problemu który porusza. Z drugiej jednak strony sama rozprawa jak i opublikowane prace stanowią znakomite wprowadzenie do tych idei, i mogą służyć jako odskocznię dla dalszych badań rozwijających sugestię Pana Bogdanoff."
Przypomnijmy wszakże istotę drugiej części eseju Clifforda: kiedy ktoś, pojedyncza osoba lub grupa ludzi, urządza publiczną nagonkę na inną osobę czy grupę, wtedy nie jest istotne czy podżegacze mają rację, czy nie. Ważne jest to, czy doszli oni do swych przekonań opierając sie o solidne dociekania, czy zbadali skrupulatnie obie strony medalu.


I na koniec chciałbym przypomnieć cytat z Plutarcha:

 

Chociaż chłopcy rzucają w żaby dla żartu, giną one nie dla żartu lecz na serio.

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura