Bazyli1969 Bazyli1969
4495
BLOG

Słowiańska krew i germańska buta, czyli wybuchowy kogel-mogel

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 156

Nie jest ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał!
J.K. Rowling

image

Sytuacja dojrzał do tego, aby odnieść się do licznych głosów pojawiających się na s24 i dotyczących kwestii związanych z etnicznością oraz charakterami narodowymi. Wbrew pozorom to sprawy bardzo ważne, gdyż poszczególne nacje, podobnie jak konkretni ludzie, charakteryzują się oryginalnymi cechami. Rzecz jasna można bić czołem w ścianę i zgodnie z panującą modą zaprzeczać takiemu spostrzeżeniu, ale to nic więcej jeno śmieszna intelektualna masturbacja. Dodam, że postanowiłem skreślić przysłowiowych kilka zdań na ten temat, ponieważ wydaje mi się, iż opinie wygłaszane przez liczną grupę koleżeństwa, mimo dobrych intencji, wprowadzają w tę sferę totalny bałagan pojęciowy. To nie jest dobre, bo aby zrozumieć i odpowiednio zdiagnozować określone procesy oraz odważnie pokusić się o jakiekolwiek przewidywania trzeba sięgnąć do źródeł. Bez takiego zabiegu wszelkie oceny i prognozy można… potłuc o kant d..y. Brutalnie? A czyż rzeczywistość to bajka?

Swego czasu pokusiłem się o przybliżenie etnogenezy i będącego jej skutkiem charakteru narodu rosyjskiego. To, że w procesie jego powstania uczestniczyło wiele składowych, spośród których element słowiański i jego kultura nie był najliczniejszym, a cały modus operandi centrum Rusi Zaleskiej wywodzi się przede wszystkim z tradycji stepowej i ludów fińskich, nie jest bez znaczenia dla współczesnych zachowań Moskwy, a także naszego postrzegania tej wspólnoty. Tak już jest i – najpewniej – przez długi czas nie będzie inaczej. O ile w ogóle cokolwiek się zmieni. Z drugiej strony, jako Polacy, mając rozpoznany „gen” rosyjski winniśmy poświęcić nieco uwagi drugiemu spośród naszych wielkich sąsiadów. Zatem…

Origo Słowian zasnute jest gęstą mgłą tajemnicy. Pozostawię jednak to zagadnienie i przejdę do samego gęstego. Otóż ludy, czy też plemiona, słowiańskie pojawiły się na ziemiach na wschód od Bugu dopiero w VI stuleciu. Rozpaczliwe próby odmłodzenia naszej bytności nad Wisłą nie wytrzymują krytyki. Wiem, że istnieje spora grupa blogerów i komentatorów, którzy widzą to inaczej i dostrzegają śladów Słowian na naszych ziemiach w okresie dominacji kultury łużyckiej, ale w świetle ustaleń nauki ich starania skazane są na totalną porażkę. Jakby nie było, północne regiony naszej Ojczyzny (Kujawy, Pomorze, północna Wielkopolska i część Ziemi Lubuskiej), nasi językowi przodkowie zasiedlili dopiero u schyłku VI lub na początku VII stulecia. Nieco później, bo dopiero przy końcu VII lub na początku VIII w., wielkie rzesze Słowian pojawiły się na terytoriach znanych dzisiaj jako wschodnie Niemcy. Dla jasności obrazu warto wspomnieć, iż nie wchodzili tam w osadniczą pustkę, lecz przesuwając się nad Salę i Łabę napotykali liczne grupy ludności germańskiej, pielęgnującej tradycję antyczną. Nie są to li tylko publicystyczne dywagacje, gdyż m.in. zdaniem niemieckiego archeologa J. Hermannna, tzw. Restgermanen, czyli społeczności germańskie pozostałe po wywędrowaniu części plemion na południe i zachód, stopiły się z przybyszami w jeden etnos. To co po nich pozostało to przede wszystkim nazwy plemienne. Wagrowie, Ranowie, Hawolanie, Wagrowie, Dalemińcy… Z czasem zarówno język, kultura jak i wiara słowiańska stały się kodem całej ludności żyjącej pomiędzy Odrą a Łabą i Salą. Warto dodać, iż wczesnośredniowieczne społeczności słowiańskie tych obszarów wykazywały się niezwykłą dynamiką. Dopiero starania Karola Wielkiego i jego kontrakcja z 789 r. zatrzymała pochód słowiański na zachód.

image

Aż do połowy XI w. panowała swoista równowaga pomiędzy ekspansywnymi i żądnymi bogactw Niemcami a pozostającymi w defensywie Słowianami Połabskimi. Wprawdzie południe regionu zostało spacyfikowane dużo wcześniej, kiedy to w X w. margrabia Geron podstępem zgromadził i otruł trzydziestu słowiańskich książąt serbskich i łużyckich, a więc zlikwidował znaczną część warstwy przywódczej tego odłamu Słowian, ale Północ trzymała się dzielnie. Co więcej, w roku 1056 w bitwie pod Przęcławą wojska Związku Lucickiego doprowadziły do pogromu wojsk saskich i cała Rzesza żyła strachem przed pogańskimi Słowianami, lecz tryumf naszych językowych braci był krótkotrwały. Wewnętrzne niesnaski doprowadziły do tragedii. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat feudałowie niemieccy rozbili w proch i pył skonfliktowane społeczności słowiańskie. Wybili odważnych mężczyzn, skorumpowali tchórzy, zlikwidowali intelektualne elity, posiedli słowiańskie kobiety. Ostatnie bastiony oporu, czyli księstwo Niklota i Rugia, poległy w starciu z przemożną potęgą zachodniego sąsiada. Epopeja słowiańska na zachód od Odry w XII w. przeszła do historii…

Warto podkreślić, iż według znawców zagadnienia około 60%-70% dzisiejszych mieszkańców wschodnich Niemiec wywodzi się z rodu słowiańskiego. To głownie potomkowie zgermanizowanej szlachty i chłopstwa. Mieszczaństwo natomiast to Niemcy. Przybysze z Saksonii, Westfalii, Nadrenii, Fryzji i Turyngii. Dzięki sile gospodarczej i kulturowej (przy współudziale stosunkowej nielicznej warstwy rycerstwa pochodzenia niemieckiego) w ciągu kilku wieków ze słowiańskiej Połabszczyzny nie pozostało prawie nic. Prawie, bo nieliczna, licząca kilkadziesiąt tysięcy osób, mniejszość serbsko-łużycka, przetrwała do dziś, choć jej los wydaje się przesądzony. Po co o tym wspominam?

Otóż gdy spojrzymy na mapę obrazującą rozrost terytorialny Brandenburgi, a potem Prus, to musi rzucić się w oczy to, iż oba organizmy napasły się i wyssały energię z terytoriów słowiańskich. Sam rdzeń Brandenburgii (czyli tzw. Białaziemia) to obszary zamieszkane we wczesny średniowieczu przez naszych językowych pobratymców. Potem Brandenburgia „zjadła” kraj Stodor, Wendland, Meklemburgię, tzw. Nową Marchię, Pomorze… A Prusy dzięki sprytowi władców i potędze militarnej wchłonęły Śląsk, Wielkopolskę, Pomorze Gdańskie, Kujawy, Podlasie, centralną Polskę, a nawet  - na pewien czas - Warszawę… Według znawców tematu podczas wojny prusko-francuskiej (1870-71) ponad 40% wojaków w armii przyszłego kajzera to byli… Polacy.

image

Wniosek jaki można wyprowadzić z przywołanych wydarzeń nie jawi się jako optymistyczny. Okazuje się bowiem, że brutalna siła zastosowana przez władców, biskupów i rycerstwo niemieckie doprowadziła do zaniku słowiańskości na wielkich obszarach Europy. Sam zadawałem sobie pytanie: dlaczego? I – jak sądzę - znalazłem odpowiedź. Czynników decydujących o takim rozwoju wydarzeń było kilka. Po pierwsze, likwidacja warstw przywódczych. Fizyczna i poprzez korupcję. Po drugie, siłowe i barbarzyńskie stłamszenie tradycji słowiańskiej. Tak na przykład żyjący na przełomie XI/XII w. kronikarz, Helmold z Bozowa, wspominał: „przeto Guncelin, rządca zamku, mąż dzielny i sługa księcia [Henryka Lwa], polecił swoim, że skoro tylko spostrzegą kogokolwiek ze Słowian idących bocznymi drogami bez usprawiedliwionej przyczyny, żeby takich chwytali i natychmiast wieszali”. Ponadto, każdy kto chciał wstąpić w szeregi mieszczaństwa musiał porzucić swoją tradycję. Stworzono nawet odpowiednie prawa. Tak na przykład w Schwerinie, Stralsundzie, miastach brandenburskich i pomorskich (np. w Słupsku i Koszalinie) nikt, kto używał na co dzień mowy słowiańskiej, nie mógł wstąpić do cechu, a nawet zakupić jakiejkolwiek nieruchomości w mieście.

Niemcy tak naprawdę nie wybili do nogi naszych pobratymców zza Odry, ze Śląska i Pomorza. Po prostu złamali im kręgosłupy. I – o paradoksie! – na tym sporo zyskali. Gdy sięgam do relacji z pierwszej połowy XVIII stulecia i stwierdzam, iż mniej więcej połowa rekrutów z oficerskich szkół pruskich deklarowała się jako Polacy lub „Wendowie”, to czuję umiarkowaną dumę. Dumę, która rozpryskuje się bardzo szybko, bo sukcesy odniesione przez Berlin w wojnach drugiej połowy tego samego wieku, doprowadzają do tego, że podobne deklaracje świadomościowe gdzieś nikną i 95% kandydatów na oficerów utożsamia się z Prusami. Krótko mówiąc słowiańska tożsamość rozpuszcza się w kotle pruskiej germańskości. Tej germańskości, która stała się świetlistym idolem i doprowadziła do eskalacji zbrodni rzadko spotykanych w dziejach świata. Wniosek?

image

To zadziwiające, ale gdy przewertujemy karty historii Niemiec, to naszym oczom ukażą się bardzo symptomatyczne znaki. Okazuje się bowiem, że potęga Prus, a więc państwa, które tak naprawdę było inicjatorem rozbiorów Rzeczypospolitej, zjednoczyło Niemcy i wypowiedziało kilka razy wojnę całemu światu, wyrosła na podglebiu słowiańskim. To melanż germańskiej buty i siły, słowiańskiej umiejętności dostosowywania się do warunków zewnętrznych oraz zapiekłej nienawiści do obcych, doprowadził do sytuacji dzisiejszej. Bez epizodu zasymilowania żywiołu słowiańskiego „Germania” byłaby bytem groźnym, ale absolutnie możliwym do spacyfikowania. Potencjał ludnościowy Germania Slavica, jej zaskorupiony konserwatyzm, wrogość wobec świata zewnętrznego, podlany „sosem” saskiej żądzy grabieży i szukania szczęścia oraz zamożności kosztem innych ludów, doprowadziły do powstania w środku Europy ośrodka, który wczoraj, dziś i jutro był, jest oraz będzie zagrożeniem dla swoich sąsiadów. Kto tego nie widzi, naraża się odebranie lekcji historii na własnym grzbiecie. Chyba, że jest odpowiednio zadaniowany i bez obiekcji wchodzi w buty dawnych kunktatorskich załabskich pobratymców.  W takim przypadku wcale mi go nie szkoda. Niech nie zapomina tylko o hicie, znanego u naszych zachodnich sąsiadów zespołu, który o nas (wszystkich!) śpiewał tak: „Jak ja tego gównianego narodu nienawidzę.”

------------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura