Bazyli1969 Bazyli1969
3066
BLOG

Fantasmagorie Piotra Zychowicza, czyli historia realna radośnie gwałcona

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 57

Żyjemy dostatecznie długo, by wiedzieć, że prawda jest podatna na interpretację.
K. Slaughter

image

Piotr Zychowicz. Człowiek, znak firmowy, zjawisko… Nawet lubię. Ba! Doceniam i szanuję za aktywność  oraz „infekowanie” Polaków naukami płynącymi z ust  Nauczycielki Życia. Generalnie – szacunek! Problem w tym, iż p. Piotrowi zdarza się odlatywać, hen, na Alfa Centauri. Przesadzam? Raczej nie, bo w ciągu kilku ostatnich dni udzielił kilku ważnych wywiadów, których wysłuchało – uwaga! – kilkaset tysięcy moich rodaków. To zasięgi zaprawdę imponujące. P. Piotrowi życzę rozwoju, ale… Nie byłbym sobą, gdybym zachował milczenie w kontekście ostatnich przekazów propagowanych przez jednego z najbardziej rozpoznawalnych popularyzatorów historii, a raczej interpretatorów tejże. Że co? Niby czepiam się? Pan Piotr znany jest z formułowania kontrowersyjnych poglądów (vide: „Opowieści niepoprawne…”), lecz to da się wybaczyć. Tym bardziej, iż jako jeden z nielicznych już narodów wciąż wolnych winniśmy nie tylko deklarować, ale i propagować swobodę wypowiedzi. To co najbardziej uwiera to swoboda z jaką P. Zychowicz formułuje nieuzasadnione i nie wsparte źródłami wnioski a następnie „sprzedaje” je niczym prawdy objawione.  Bo… Historia musi być realną. Ok., nie mam nic przeciwko. Co ja gadam?! Jestem ortodoksyjnym zwolennikiem praktykowania tej zasady. Nie mogę jednak godzić się na nonszalancję w dziedzinie, która de facto decyduje o postawach milionów ludzi. Do rzeczy…

Jesienią roku 1921, a więc po podpisaniu Traktatu Ryskiego J. Piłsudski odwiedził oficerów ukraińskich internowanych pod Kaliszem i w ich obecności oświadczył: „Ja was przepraszam, panowie. Ja was bardzo przepraszam. Tak nie miało być”. Słowa te posłużyły p. Piotrowi jako pendant do stwierdzenia, iż władze odrodzonej Rzeczypospolitej postąpiły wobec swych ukraińskich sojuszników nie fair. Krótko mówiąc: wykorzystaliśmy Ukraińców do naszych celów, a następnie wystrychnęliśmy ich na dudka. Eee… Niby z faktami nie da się spierać, ale spróbujmy.

Nie ma sporu, iż tzw. Umowa Warszawska, zawarta pomiędzy rządem RP a Ukraińską Republiką Ludową miała być podstawą dla realizacji planów umocnienia niepodległości Polski i ustanowienia państwa ukraińskiego. Głównymi postanowieniami tej tajnej umowy w zakresie militarnym było zobowiązanie strony polskiej do przeprowadzenia ofensywy na kierunku kijowskim, a ze strony ukraińskiej wystawienie siły zbrojnej w liczbie co najmniej 60 000 żołnierzy; z możliwością rozbudowy armii URL do ponad 100 tysięcy w ciągu kilku miesięcy. Czy zobowiązania Kijowa pozwoliłyby na inny od znanego rozwój wypadków? Być może. Trudno jednak dywagować w tak poważnych sprawach  nad historia alternatywną. Fakty są takie, iż w szeregi wojsk S. Petlury wstąpiło ostatecznie ok. 12 tysięcy żołnierzy. Pochodzących głównie z naddnieprzańskich ziem ukrainnych. Tysiące Ukraińców przebywających w niewoli polskiej i państw centralnych a pochodzących z Galicji, Podola i Wołynia zbojkotowało nabór prowadzony przez agentów hetmana Petlury. W efekcie podczas „Wyprawy Kijowskiej” Wojsku Polskiemu towarzyszyło (w linii) niecałe 10 tysięcy żołnierzy sojuszniczych. To niezbyt dużo, gdyż Polacy w ramach zobowiązań sojuszniczych wystawili na tym froncie grubo ponad 200 tysięcy wojaków. I to nie wszystko! Trzeba tez pamiętać, że znaczna część 5 Chersońskiej Ukraińskiej Dywizji  w drugiej połowie sierpnia 1920 r., czyli w okresie decydującym o losach Europy Środkowej… opuściła wyznaczone pozycje i przemieściła się na Pokucie, gdzie – uwaga! – wzięła udział w antypolskiej rebelii! A następnie uciekła (sic!) w granice Czechosłowacji. Oznacza to, iż przynajmniej kilkanaście tysięcy bagnetów i szabel ukraińskich zbojkotowało albo nawet przeszkadzało w realizacji planów Piłsudskiego  i Petlury.

image

Spotkanie J. Piłsudskiego z S. Petlurą

Dla uczciwości oraz z szacunku dla prawdy historycznej trzeba koniecznie zaznaczyć, że większość sił ukraińskich walczących u boku WP honorowo wywiązała się ze zobowiązań wobec polskiego partnera. Znamiennym dowodem na takie twierdzenie była postawa oddziałów dowodzonych przez płk. M. Bezruczko (od października 1920 r. generała), które ramię w ramię z  Polakami broniły się do ostatniego tchu i wsławiły się obroną Zamościa przed bolszewikami. Podobnych postaw żołnierzy ukraińskich nie da się zliczyć. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, iż naród, który – rzekomo – pragnął uzyskać niepodległość, a pod względem potencjału nie odstawał od narodu polskiego (oba narody liczyły ponad 20 milionów ludzi) zdobył się na wysiłek nieporównywalny z wysiłkiem naszych przodków. Co więcej, bezrozumnie opowiedział się po stronie bolszewików (w szeregach Armii Czerwonej w dobie tzw. wojny domowej służyło ok. 120-150 tys. żołnierzy pochodzenia ukraińskiego), a dodatkowo podjął działania absolutnie samobójcze tworząc oddziały anarchistów i  „zielonych” (łącznie ok. 45-55 tysięcy) pod wodzą N. Machno, które po podpisaniu Traktatu Ryskiego zostały bez litości zmiecione z powierzchni ziemi przez moskiewskich komunistów.

Nie ukrywam, że jestem zdecydowanym zwolennikiem wspierania Ukrainy w walce z Chanatem Moskiewskim. Uważam, iż to na polach ukrainnych decydują się dziś losy naszej części kontynentu w perspektywie kolejnych dekad. Nie zmienia to jednak faktu, iż „prawdy” o rzekomej zdradzie Ukraińców przez naszych pradziadów to tylko bzdet. Po pierwsze dlatego, że Ukraińcy owej doby nie zrealizowali swoich zobowiązań wobec naszych przodków (mimo wysiłków środowiska skupionego wokół hetmana Petlury). Po drugie, oczekiwanie, iż naród polski straszliwie doświadczony latami I Wojny Światowej, w której zginęło ok. 400 tys. Polaków walczących w armiach zaborczych, a substancja gospodarcza była zniszczona w stopniu porównywalnym ze skutkami z lat 1939-45, będzie bił głową w ścianę w imię interesu narodu ukraińskiego przy znacznej obojętności mieszkańców Naddnieprza, jawi się jako historyczny i logiczny analfabetyzm. Przepraszam, bo to bardzo mocne słowa, ale inaczej się nie da. Co innego, gdyby sto lat temu Ukraińcy zdobyli się na wysiłek podobny do dzisiejszego. Niestety treści propagowane przez p. P. Zychowicza odnoszące się do wydarzeń sprzed wieku pachną brakiem rozsądku lub dyletantyzmem. O ten drugi trudno posądzać p. Piotra. Czy jednak dał nam szansę, aby takie podejrzenie wykluczyć?

Wniosek z powyższego jest bardzo prosty. Tam gdzie trzeba i można walczmy za wolność naszą i waszą. Nie możemy jednak nikogo uszczęśliwiać na siłę. Chyba… Chyba, że pragniemy dawać preteksty rodzimym „wieszczom” do zohydzania naszej historii.Proszę o tym pamiętać, p. Piotrze.

-----------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura