Bazyli1969 Bazyli1969
783
BLOG

Gaza, goje i morze krwi, czyli bliskowschodni entliczek-pentliczek*

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Często nienawiść sama sobie zadaje rany.
J.R.R. Tolkien

image

Ekskluzywizm narodowy odwołujący się do dziedzictwa krwi jest zjawiskiem stosunkowo rzadkim, ale w żadnym razie nie wyjątkowym. Wszystkim pięknoduchom marzącym o mitycznej „ludzkości” i nie dającym wiary w istnienie autofilii określonych nacji przypomnę tylko, że takie pojęcia jak: gai-jin, gadzio i goj,  to (odpowiednio) nazwy wymyślone przez Japończyków, Cyganów i Żydów na ludzi spoza ich ekumeny. Warto dodać, że mają one naznaczenie pejoratywne, gdyż w mniemaniu wspomnianych ludów obcy, to ktoś, kto nie tylko nie przynależy do naszej wspólnoty, ale również posiada wszelkie cechy podczłowieka. Wszystkim tym, którzy w tym momencie oblali się rumieńcem oburzenia, pragnę zalecić kurację polegającą na zapoznaniu się z odpowiednimi definicjami zawartymi w ogólnie dostępnych opracowaniach. Tyle tytułem wstępu.

Samym gęstym tej notki jest natomiast konstatacja, że rozgrywająca się na naszych oczach tragiczna historia walki pomiędzy Izraelem a mieszkańcami Strefy Gazy, to w żadnym razie nie kuriozum, lecz jedno z szeregu przeszłych i najpewniej przyszłych dramatycznych wydarzeń. Jeśli bowiem chodzą po tej ziemi osoby mające nadzieję, czy też (co nie daj Boże!) przekonanie, iż wymiana ognia, rajdy zagonów pancernych i terrorystyczne mordy odbywające się teraz w Palestynie, to li tylko wyjątkowe erupcje pokładów niezadowolenia, to miej nas Matko w opiece! Nie da się bowiem spoglądać na bliskowschodni konflikt wycinkowo, segmentarycznie, tu i teraz. Konflikt ma przecież głębokie, wielowiekowe podłoże.


Cofnijmy się wielowiekowymi krokami. Gdy to uczynimy stanie się dla nas jasnym, że narracja o Ziemi Obiecanej, jak i hasła mówiące o dar al.-islam, to… bajdurzenia. Wprawdzie podbudowane setkami i tysiącami naukowych prac, kazaniami rabinów i mułłów, „prawdami” zakorzenionymi w sercach i umysłach chasydów oraz członków Bractwa Muzułmańskiego, ale wciąż są to bajędy. Co więcej! Zagmatwane, pokrętne, a często fałszywe. Przecież współcześni mieszkańcy ziem pomiędzy Jordanem a Morzem Śródziemnym oraz Wzgórzami Golan i Morzem Czerwonym, to mix plemion, wspólnot i ludów wymieszanych w tak nieoczywisty sposób, iż nasza, nadwiślańska genetyczna zagadka, jawi się przy tym wyzwaniu jako równanie z jedną niewiadomą. Nie powinno zatem dziwić, że współczesny bojownik Hamasu to daleki potomek prawowiernego wyznawcy mozaizmu z VII w. n.e., kiedy to zagony wyznawców Proroka najechały jedną z prowincji bizantyjskich i przymusiły tuziemców do oświadczenia, że „la ilaha illa Al- lah wa-Muhammad Rasul Allah”.  Ba! Przestrzegający wszystkich ponad 600 przykazań żydowski ortodoks, uczestniczący w tych godzinach w pacyfikacji bojowników islamskich,  to w prostej (ale niezwykle rozciągniętej) linii latorośl jakiegoś post-romańskiego mieszkańca Płw. Iberyjskiego, lewantyńskiego Greka, czeskiego mieszczanina lub Persa. Prawdziwy ból głowy!

Ta wojna trwa. I nigdy się nie skończy. Ponieważ zarówno Żydzi, jak i muzułmanie (w zdecydowanej większości) nie tolerują odmienności. Przez wieki budowali swe tożsamości w oparciu o niebywały ekskluzywizm. A ten w porównaniu z chrześcijańskim rozumieniem wspólnoty jawi się jako odstręczająca i groźna jednostajność. Kiedyś, tam, fanatyczni wyznawcy chrześcijaństwa także nie tolerowali odmienności wiary. W wyniku tego dochodziło do nadużyć, tragedii i rozlewu krwi. Tego nie wolno kwestionować. Istnieją jednak fundamentalne różnice pomiędzy chrystianizmem a islamem oraz judaizmem. Po pierwsze, wyznawcy Chrystusa (prawdziwi, a nie malowani) skonstatowali, iż świat jest bardziej skomplikowany od ich wyobrażeń. Jeden, narzucony, nieodmienny standard to brnięcie w ślepą uliczkę. Postawy ludzkie, sposób organizacji wspólnot, budowanie wartości można zmieniać tylko i wyłącznie poprzez dawanie dobrego przykładu. Z drugiej strony, zarówno czciciele Mahometa, jak i Mojżesza, są do szpiku kości przekonani, że ich wzorzec religijno-kulturowy to szczyt wszystkiego. W związku z tym nie ma i nie może być kompromisu. Przenigdy! Dlatego w starciu Palestyńczyków (i szerzej muzułmanów) z wyznawcami judaizmu nie ma miejsca na kompromis. Oczywiście nie mam tu na myśli konsensusu religijnego i kulturowego, bo nie da się bezkarnie połączyć wody z ogniem. Mam natomiast na względzie porozumienie, które mogłoby zapewnić współistnienie obu społeczności w newralgicznym rejonie świata, czyli na Bliskim Wschodzie.  Niestety… O niemożności zaistnienia tego scenariusza dowodzi najbardziej wiarygodny świadek, tj. … historia. Będziemy więc świadkami rzezi, bezprawia, krwawych łaźni. Pytanie: do kiedy?

I jeszcze jedno… Wbrew chorym zasadom politycznej poprawności śmiem napisać, że jeśli nie teraz, to za jakiś czas Żydzi zamieszkujący Izrael będą zmuszeni do emigracji. Nawet gdy ich przywódcom przyjdzie do głowy użycie broni niekonwencjonalnej. A może tym bardziej. Tam nie ma miejsca na kompromis. Jest tyko Izrael i ocean gojów. Jest tylko muslim i miriady niewiernych. Co to oznacza? Nie trzeba być wróżem, profesorem politologii albo wybitnym analitykiem, aby zrozumieć, iż kilka milionów Żydów jako swoje nowe miejsca zamieszkania wybierze Europę. Francję, Niemcy, UK,  Szwecję, Węgry… Pewnie również Polskę. I co? Czy znów będziemy musieli zmagać się z problemem dwóch (a może już wtedy trzech) nacji w jednym państwie? Nie życzę tego sobie, lecz przede wszystkim moim potomkom. Absolutnie! Nie raz i nie dwa Rzeczpospolita cierpiała z powodu scysji wynikających z różnorodności cywilizacyjno-kulturowych. Tego z pewnością nie chcieliby zarówno obywatele Rzeczpospolitej świadomi zagrożeń, jak i ci, dla których na dziś liczy się tylko skóra, fura i komóra.

Gdy analizuję ten problem wzbierają we mnie dwa uczucia. Niemocy, bo w świetle ostatnich wydarzeń nie mam wątpliwości, że nowa władza – z powodu zalęgłych w jej głowach przekonań, przyjętych zobowiązań, jak i deficytu intelektualnego – nawet nie dojrzy problemu. Smutku, gdyż jest pewnym, iż za jakiś czas pewna część naszych potomków w geście rozpaczy może pójść śladami współczesnych (jeszcze ukrytych!)  niemieckich nazistów i zmieniając tylko odbiorców przekazu zaśpiewać tak jak obrzydliwie szowinistycznie kapela z Niemiec: Wie ich dieses scheiß Volk hasse.

To naprawdę prawdziwy entliczek-pentliczek… Ech…


PS
*Wersja oryginalna wyliczanki brzmi:
Entliczek, pętliczek,
czerwony stoliczek,
pana Jana
Kapistrana.
Na kogo wypadnie,
temu głowa spadnie.


----------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura