Czy zdrajca zdradza także siebie?
A. Kurosawa

Jak sądzę niemal każda osoba zainteresowana sprawami publicznymi usłyszała o „machiawelicznym podstępie” zastosowanym kilka dni temu wobec kanclerza F. Merza przez szefa obecnego rządu w Polsce. Wprawdzie natychmiast pojawił się legion cmokierów z zapałem starających się wytłumaczyć nadwiślańskiemu pospólstwu sens rzekomej intrygi, ale zdecydowana większość obywateli Rzeczypospolitej prawidłowo odczytała wspomnianą tragifarsę. A że była to tragifarsa dowodzą nie tylko słowa, lecz także zachowanie przywódcy KO. Wystarczy prześledzić mowę ciała premiera i jego oczy (unikające spotkania ze wzrokiem gospodarza Bundeskanzleramt-u) , aby wszelkie wątpliwości zniknęły. Nawet w umysłach niedowiarków. Generalnie – żenada! Ale ja nie tylko o tym, ponieważ na tzw. zapleczu spotkania wydarzyły się sprawy równie, a może nawet znacznie bardziej ważne. W czym rzecz?
Na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zamieszczane są istotne dokumenty dotyczące działań rządu. W dniu 01.12.2025 udostępniono tam materiał zatytułowany „Wspólna deklaracja podsumowująca polsko - niemieckie konsultacje międzyrządowe”. W praktyce jest deklaracja (podpisana przez D. Tuska i F. Merza) zawierająca plany poczynań na niwie polsko-niemieckiej współpracy. Otóż poza standardowymi formułkami oraz oświadczeniami woli dotyczącymi spraw mało ważnych lub/i neutralnych umieszczono kwestie, które sławetna wypowiedź D. Tuska – jak to się mówi – przykryła. Niestety.
Nie mam zamiaru rozpisywać się na te tematy szeroko, bo po zapoznaniu się z wykwitami „patriotyzmu” obecnej ekipy zarządzającej Polską… krew się we mnie gotuje. Aby zatem nie prowokować losu i własnego zdrowia wspomnę o dwóch rzeczach. Obu niezwykle groźnych dla nas. Tak ze względów gospodarczych, jak i politycznych. Co ważne! W nie tak odległej perspektywie. Cytuję:
„Oba państwa […]. Zgadzają się również na stopniowe przejście na mobilność bezemisyjną, koncentrując się w szczególności na przeglądzie transgranicznego rozmieszczenia infrastruktury ładowania dla samochodów i ciężarówek.”
Mówiąc krótko: premier Tusk – wbrew propagowanym przezeń i jego dwór bajędom – zgodził się na eliminację środków transportu napędzanych tradycyjnymi metodami i wciskanie Polakom „bezemisyjnych” produktów niemieckiego przemysłu. Żadnej dowolności, won z decyzjami opartymi o rachunek korzyści, precz ze zdrowym rozsądkiem. Ma być i już. Tylko, że za chwilę. Biorąc pod uwagę, że w Polsce na ponad 20 milionów zarejestrowanych samochodów osobowych „aż” 100 tys. to elektryki musimy spodziewać się nacisków rządu i sprzymierzonych z nim sił ciemności odnośnie podmianki rasowego auta spalinowego na elektryczne; mało używane i niebite z niemieckiego demobilu. Punkt!
Ale to nie wszystko, bo prawdziwy diament D. Tusk i F. Merz ukryli w innym miejscu, a mianowicie w rozdziale pt. „Łączność, gospodarka i energia”. Dowiadujemy się o tym, iż Republika Federalna i RP dołożą starań w celu „wprowadzenia dalszych usprawnień w trans granicznym transporcie kolejowym”. Bęc! Na pozór fajnie, fajniusio. Na pozór, ponieważ jakimś dziwnym trafem udrożnienie korytarzy, czyli intensyfikacja i przepustowość łączności kolejowej dotyczyć ma następujących tras: Warszawa–Berlin, Kraków–Wrocław–Zielona Góra–Berlin, Gdańsk–Szczecin–Berlin oraz Przemyśl–Kraków–Wrocław–Drezno/Leipzig. Wszystko w układzie równoleżnikowym z pominięciem – uwaga! – planowanego i niestety zatrzymanego w realizacji przez K13Grudnia Centralnego Portu Komunikacyjnego. Więcej nawet! W dokumencie nie ma ani słowa o rozwoju kolei w układzie południkowym oraz wewnętrznym, które bez dwóch zdań są bardzo ważne pod kątem gospodarczym i militarnym dla Polski, a tylko trochę dla naszych zachodnich sąsiadów. Wniosek! W planach rządu D. Tuska mamy być jedynie obszarem wykorzystywanym do transportu dóbr i ludzi pomiędzy Niemcami a krajami za Bugiem! To jednak tylko pierwszy wniosek.

Drugi brzmi tak: Berlin, mimo dynamicznych światowych przewartościowań, absolutnie się nie poddał. Stolica Niemiec ma… Co tam! Musi utrzymać się w czołówce znaczących metropolii. Posiada (i nie oglądając się na zielone szaleństwo wciąż rozbudowuje) infrastrukturę transportową. Lotniska, wielki węzeł kolejowy, magazyny, sortownie, huby przesiadkowe, a nawet kilka portów śródlądowych. To nie są elementy dekoracyjne Republik Federalnej. One muszą zarabiać. Nawet kosztem sąsiadów. No i wniosek trzeci. Moim zdaniem porażający… Rzut oka na mapę planowanych polsko-niemieckich inwestycji wystarczy, aby zorientować się, że gra idzie o coś więcej. Nowe projekty mają być realizowane przede wszystkim w regionach Polski, które w pierwszej połowie XX w. były… niemieckimi. To znacznie większe zagrożenie dla państwa i narodu polskiego niż restauracja kilku przedwojennych napisów na budynkach użyteczności publicznej we Wrocławiu czy w Gdańsku.
Kończę. Podrzucę Czytelnikom tylko jedną wątpliwość, która wciąż i wciąż nie daje mi spokoju: czy Donalda Tuska można jeszcze nazywać polskim premierem?
Link:
https://www.gov.pl/web/premier/wspolna-deklaracja-podsumowujaca-polsko---niemieckie-konsultacje-miedzyrzadowe
------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Polityka