Coś się szykuje. Czy będzie to wielkie czy małe "bum" jeszcze nie wiemy.Jednak na pewno nastąpi. Kto naciśnie guzik?
Zacznijmy od tego, że teoretycznie takie państwo jak Izrael nie powinno istnieć. Oczywiście w takim sensie, że wokół tej zupełnie niedużej tratwy krąży całe stado wygłodniałych rekinów. Ktoś pozornie sprytny mógłby zapytać: a takie "cuda" jak np. Szwajcaria? Otóż ten drugi kraj zgodną wolą wszystkich ościennych (i nie tylko) potęg uzyskał status bezpiecznego sejfu dla możnych tego świata. Z Izraelem tak nie jest. Właściwie wszystkie sąsiednie kraje, a przynajmniej ich społeczeństwa, życzą wszystkiego najgorszego państwu ze stolicą w Tel Awiw-Jaffa. Co pozostaje kierownikom polityki żydowskiej? Po pierwsze - zbudować przy pomocy swych obywateli obóz warowny, a po drugie - ze wszystkich sił nie dopuszczać do wzrostu potęgi państw muzułmańskich (czy też w ogóle sąsiednich). To drugie, już wiele lat temu, udawało się całkiem dobrze. Wystarczy przypomnieć taki Liban... A i z najnowszych czasów przykładów na udane neutralizowanie wrażych mocy mamy całkiem sporo. Wspomnijmy Irak, Libię, Egipt, Syrię... Wiara w to, iż tzw. Arabska Wiosna wybuchła naturalnie, tak jak po nocy dzień, to zwykła naiwność. Nie jest jednak tak, że w Mossadzie czy CIA pracują cudotwórcy. Czasem "nec Hercules contra plures". Próby destabilizacji i narobienia kłopotów takim graczom jak Turcja czy Iran spaliły na panewce. Widzieliśmy to na własne oczy. Zarówno Teheran jak i Ankara mają swoje interesy i - co ważne! - mocarstwowe aspiracje. I w tym jest problem. Tym większy, że oba podmioty doskonale orientują się o co idzie gra i jeśli największy sojusznik Izraela nie respektuje w ich przypadku zasad pojedynku, to starają się pukać do drzwi innego, wprawdzie osłabionego, lecz wciąż walczącego w wadze ciężkiej zawodnika. Z nim czują się bezpieczniej. Na ich nieszczęście zawodnik ten przestaje ekscytować się dalekimi wyjazdami. Nadszedł czas, w którym dużo bardziej podniecają go eskapady krótkie, np. takie za Bug. Dziesięć rund w bliskowschodnim upale to już nie to...
Mądre żydowskie głowy doskonale zdają sobie sprawę z faktu, iż już za moment, już za chwileczkę zarówno w Iranie jak i w Turcji władze staną wobec dylematu co począć z młodym pokoleniem. O skali problemu niech zaświadczy to, że wciągu ostatnich kilkunastu lat populacje obu wspomnianych krajów wzrosły o kilkanaście procent. I wciąż mają rosnąć! Pracy mało, inwestycji niezbyt wiele, a chleba dać trzeba. Skoro go brak, to należy sprezentować igrzyska.Nie da się zastosować metody "polskiej" i wysłać kilku milionów "małolatów" do Unii Europejskiej. Najprostszym sposobem jest odwrócenie uwagi poprzez wskazanie wroga. Na tegoż Izrael nadaje się idealnie. Dodatkowo teherańscy mułłowie niebawem będą dysponować (lub już dysponują) bardzo niebezpiecznym bo atomowym narzędziem. Z punktu widzenia Żydów jest to historia bez porównania groźniejsza od tej, którą żyją europejskie media. Północnokoreański sybaryta sprezentował sobie jądrową zabawkę po to aby postraszyć potencjalnych interwentów. Natomiast wielu irańskich duchownych uznałoby wycelowanie rakiety w Izrael i naciśnięcie guzika za spełnienie woli bożej. Trzeba działać! Plan musi być jednak dopracowany. W tym celu jako wysoce pożądane jawi się zwinięcie parasola nad sojusznikami Rosji w regionie. Sęk w tym, że Kreml nie uczni nic za darmo. A jakiej ceny żąda? Odpowiedź jest jedna: Polska!
Trzeźwa analiza szans oraz zagrożeń przeprowadzana przez oficerów i analityków izraelskich nie pozostawia złudzeń. Polska Polską ale Iran i Turcja to dziś cel najważniejszy. W końcu przodkowie bywalców Knesetu mieli wielkie doświadczenie w handlu. Zatem drodzy rosyjscy koledzy zrobimy wiele dla waszej satysfakcji. W zamian oczekujemy abyście poszli spać gdy my będziemy dokonywać rozliczeń z Ankarą lub/i Teheranem. Czy interes zaklepano? Tego nie możemy być pewni, choć według mnie wiele na to wskazuje, że tak się stało.
Jak mawiał ksiądz Bozowski: "Nie ma przypadków, są tylko znaki".
Inne tematy w dziale Polityka