Bazyli1969 Bazyli1969
1809
BLOG

"Wojciech Smarzowski" jako tragiczny dylemat

Bazyli1969 Bazyli1969 Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

Niewielki jest wybór wśród zgniłych jabłek.
William Shakespeare

image

Nie od dziś wiadomo, że środowiska związane ze sztuką to planeta osobna. Zarówno kreatorzy jak i odtwórcy funkcjonują na takim diapazonie, że dla przeciętnego zjadacza chleba przypadkowe zabłądzenie do tego "wymiaru" byłoby  porównywalne z podróżą w kosmos. Rzecz jasna, nie dotyczy to całego towarzystwa, ale - przynajmniej w naszym kraju - peregrynacja po obrzeżach realnego świata stanowi dla większości  przynależnych doń osób swoistą rutynę i dumnie eksponowany wyróżnik przynależności. Zastanawia przy tym, czy bytowanie na wyższych kondygnacjach rzeczywistości, uznawane za przywilej wyjątkowości, jest  w jakikolwiek sposób uzasadnione? Na mój chłopski rozum: nie zawsze, a nawet tylko sporadycznie. Spójrzmy bowiem przykładowo na polski dorobek filmowy ostatnich lat. Dzieł wyjątkowych, nowatorskich, zaskakujących i przy tym wciągających nie doliczymy się zbyt wielu. Natomiast takie, które spełniają powyższe warunki a przy tym  wymagają od widza chociażby szczypty duchowego zaangażowania i jednocześnie są oglądane przez tłumy, to zaprawdę białe kruki. Można zatem uznać, iż pełnoprawnych posiadaczy paszportu do artystycznego Edenu jest zaledwie kilku. Uważam, że poczesne miejsce w tym gronie zajął już na stałe Wojciech Smarzowski.

W zalewie rozrywkowej popeliny, naśladownictwa i obrazów o niczym, Smarzowski potrafił  się wyróżnić. Podjął tematy ważkie i potrafił o nich opowiedzieć plastycznie oraz niezwykle interesująco. Przyznam: ujął mnie tym dokumentnie. O ile jednak "Wesele" jeszcze mnie nie oczarowało, o tyle po "Domu złym" z niecierpliwością oczekiwałem na kolejne produkcje. I to tak solidnie, że gdy podczas podróży uzyskałem informację o kłopotach finansowych przy realizacji "Wołynia", prosto z dworca popędziłem na pocztę i dołożyłem własną, skromną cegiełkę do powstania filmu.
image

Żywiłem nadzieję (jako widz i Polak), że tak długo oczekiwany "Wołyń", dzięki talentowi reżysera, będzie  wyjątkowym obrazem-świadectwem. Ponadto oczekiwałem (jako człowiek)  zawarcia w nim przesłania, o którym sam twórca powiedział, że: "W tym filmie nie chodzi o zemstę. Chodzi o pamięć." I nie zawiodłem się.

W ostatnim okresie miałem sporo czasu do przemyśleń. Tak się złożyło, iż równocześnie wchodził na ekrany "Kler". Tegoż produktu nie obejrzałem, lecz wiarygodne informacje z drugiej ręki oraz risercz wielu źródeł, wzbudziły we mnie przekonanie o  wkroczeniu Smarzowskiego na niebezpieczną ścieżkę.

Do tej pory reżyser tworzył fabularne obrazy niczym doświadczony dokumentalista. Przyglądał  się doczesności i raczył widzów mrocznymi obserwacjami. A to policyjny syndykat zbrodni, a to zdegenerowane do cna rodziny, a to wyrzuceni poza margines społeczny życiowi rozbitkowie... Wszystko mocno przerysowane i podlane wódczanym sosem, ale jakoś tam prawdziwe. Oczywiście bolało, gdy każdorazowo dobro padało znokautowane na deski, a zło w geście zwycięstwa wyrzucało w górę umazane juchą łapy, lecz  poczucie dyskomfortu wynikające z obcowania z filmem było znośne, bo wynikało z  podpatrywania prawdy. Kręcąc "Kler"  W. Smarzowski zrezygnował z takiego podejścia. I nie chodzi mi li tylko o sam film. Nieprawdopodobna wręcz koncentracja nieprawości jest przecież dopuszczalnym trikiem w kanonie sztuki reżyserskiej. Wystarczy przywołać Q. Tarantino, braci (?) Wachowskich czy M. Haneke. Prawdziwie niesmacznym okazało się zaangażowanie W. Smarzowskiego w spór o kształt cywilizacyjny kraju nad Wisłą.

Smarzowski w serii wypowiedzi określił się jako przeciwnik zachowań amoralnych i zwolennik prostowania krętych ścieżek. Chwała mu za to! Jednocześnie jako antidotum na uzdrowienie społeczeństwa zaproponował zerwanie z tradycyjnymi wartościami  oraz  ograniczenie roli chrześcijaństwa do rangi lokalnego folkloru. Byłoby przy tym pożądanym, aby kapłani na coś się w końcu  przydawali i np. w okresie wielkanocnym przypominali owieczkom o konieczności przybycia do kościoła ze święconką. Tylko i aż tyle. O radosny paradoksie! Upatrywanie recepty na podniesienie poziomu etycznego i moralnego w obezwładnieniu strażników tychże,  może przyjść do głowy jedynie nielicznym personom.  Tego rodzaju deklaracje u rozsądnych ludzi  na ogół wywołują wzruszenie ramion. Tak jednak nie jest w tym przypadku. Smarzowski bowiem, poprzez swoją twórczość, stał się dla wielu niekwestionowanym autorytetem. Nie artystycznym ale politycznym! Czy znajdzie się ktoś i zapyta piewcę nowych rozwiązań: co w zamian? Jakie idee, jakie zasady, jakie postawy mają zastąpić współczesne walory? Jak na razie brak odpowiedzi.

Najprawdopodobniej kolejnym projektem reżysera ma być serial poświęcony początkom państwa polskiego. Znając talent Smarzowskiego trzeba założyć, że stworzony przez niego obraz przemówi do licznego grona odbiorców. Będą pewnie i tacy, którzy przyjmą projekcję jako objawioną prawdę. Czego tak naprawdę należy się spodziewać,  uzmysławia fragment wywiadu udzielonego przez reżysera jednemu ze szczecińskich pism:
Redakcja: Powie pan, jaki nowy film chodzi po głowie Wojtkowi Smarzowskiemu?
W. Smarzowski: Chcę zrobić film o wczesnym średniowieczu. Już zacząłem przygotowania. Interesuje mnie wątek polityczny, sensacyjno - miłosny i wątek wierzeń słowiańskich. Ciekawe jest też to, że te pierwsze kościoły były stawiane na miejscu świątyń pogańskich.
Redakcja: Krzysztof Pieczyński jest w naszym kraju specjalistą od tych tematów...
W. Smarzowski: Na pewno z nim będę rozmawiał.

Jeśli ktoś zna poglądy K. Pieczyńskiego na temat chrześcijaństwa i rozumie jakim jest w tym zakresie "specjalistą", to nie powinien mieć żadnych złudzeń.

Podkreślę wyraźnie, iż w mojej opinii W. Smarzowski jest wielkim twórcą. Niestety, zamiast funkcji neutralnego edukatora wybrał - podobnie jak mnóstwo artystów - rolę bojownika po jednej ze stron barykady. Być może nie dostrzega jeszcze, że już teraz stał się obiektem pożądania dla licznych tuziemczych grup zajmujących się zawodowo wywracaniem świata na nice. Za chwilę mogą się o niego upomnieć kolejni, tym razem zagraniczni,  uwodziciele, dysponujący bajońskimi kwotami. Władcy "Fabryki Snów" zaproponują  olbrzymią ilość  środków w zamian za...  Jako bystry obserwator winien wiedzieć, że po zaspokojeniu chuci przez ludzi złych, tragicznie kończą zwykle ich ofiary. Czy reżyser własną siekierą wyrąbuje sobie taki los?


Link:

http://prestizszczecin.pl/galeria/magazyn/22519?page=3#galeria

http://prestizszczecin.pl/magazyn/100/temat-z-okladki/wojciech-smarzowski-zycie-nie-sklada-sie-tylko-z-krecenia-filmow







Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura