Bazyli1969 Bazyli1969
337
BLOG

Kochajmy się, ale... won z mojego fejsa!

Bazyli1969 Bazyli1969 Społeczeństwo Obserwuj notkę 18

Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią.
 Ajschylos

image

Obezwładnianie miłością to metoda stara jak świat, ale dobra - bo skuteczna. Zdarza się przecież, iż nawet najbardziej zatwardziały złoczyńca, w konfrontacji z oceanem duszoszczipatielnych haseł, mięknie niczym markowy t-shirt poddany długotrwałemu działaniu "Cocolino". Samo bombardowanie słodziutkimi fluidami opisano już bardzo dawno temu, lecz nie zawsze technika ta była wykorzystywana w zbożnym celu. Wystarczy przypomnieć toczoną przez Sowietów bohaterską i nieustanną walkę o pokój lub - nie tak odległe w czasie -  gmeranie w umysłach zachodnich Europejczyków i wywoływanie masochistycznie przyjaznych uczuć wobec  milionowych falang nachodźców. Ile to "kochanie" kosztowało i kosztować będzie; strach pomyśleć. Z pewnością niemało. Podobnie wysoką cenę możemy zapłacić my, Polacy, a dokładnie ta część naszej wspólnoty, która jeszcze nie zaczadziła się dokumentnie  miazmatami politpoprawności.

Dobre dwie dekady temu zakupiłem w jednym z antykwariatów niegrubą książeczkę autorstwa Ephraima Kishona pt. "W tył zwrot, pani Lot!". Pamiętam, że uśmiałem się do rozpuku czytając  zawarte w niej opowiadania. Autor - odpowiednik naszego S. Mrożka - z wielkim talentem przyglądał się i portretował swoich rodaków. W pamięci utkwiła mi szczególnie jedna z nowelek, mówiąca o dwóch kolegach czy znajomych (nie pomnę detali, a i książkę musiałem komuś pożyczyć na święte nigdy) oraz pewnej kwocie pieniędzy. Kishon genialnie opisał jak sprytne i bezczelne postępowanie dłużnika, który manipulując uczuciami oraz wykorzystując swe oratorskie zdolności, doprowadziło do sytuacji, w której  wierzyciel - mający prawo i zasady etyczne po swojej stronie - poczuł się zobowiązany do darowania długu i przekazania dłużnikowi kolejnej kwoty w ramach zadośćuczynienia za upominanie się o należność! Wariacja, prawda! Proces przemiany postawy wierzyciela następował wprawdzie powoli, ale nieubłaganie. Najpierw dorobiono mu gębę sztywniaka i niespotykanego pedanta, który nie ma w sobie ni krzty empatii. Potem rzekomo gardzącego miłością bliźniego bezlitosnego okrutnika, amoralnego świra i psychopaty. W końcu zbudowano w nim przekonanie, iż nienawidzi gatunku ludzkiego i ma za nic przykazaniami o miłości, a w efekcie nie przystaje do współczesnego społeczeństwa, jest winny wszelkiemu złu na świecie, śmierci niemowląt i wybuchom wulkanów... Zmaltretowany bohater, choć zdawał sobie sprawę z absurdalności zarzutów, poddał się.   A dłużnik? A dłużnik, dzięki niewiarygodnej  hucpie oraz umiejętnemu władaniu łomem z wyrytym napisem "miłość", osiągnął cel.

Sięgam pamięcią  do zbioru opowiadań przeczytanych przeze mnie w zamierzchłych czasach, ponieważ to,  co jeszcze u schyłku XX w. wydawało się możliwym jedynie w wyimaginowanej rzeczywistości, dziś już nie jest li tylko projekcją wyobraźni satyryka. To się dzieję naprawdę. Opętani żądzą władzy i strachem przed swymi sponsorami,  przyjaciele postprawdy i moralni złoczyńcy, łamią kolejne tabu. Być może ze strony społeczeństwa spotkała by ich za to współmierna do przewiny kara, lecz od pewnego czasu postępują nad wyraz przemyślnie i podstępnie. Mianowicie, niczym dłużnik z opowiadania Kishona, mając na sumieniu wszelkie możliwe grzechy, wpierają w oponentów poczucie winy za niepopełnione czyny. Z każdego, nawet najdrobniejszego wydarzenia (może to być kornik, dzik, czy bestialsko pozbawiony życia człowiek), wyciskają jad, którym natychmiast opryskują wszystkich spoza własnych szeregów. Niuchają nieustannie w poszukiwaniu paliwa, które umożliwiłoby kontynuowanie kampanii nienawiści, dla niepoznaki zwanej ideą "miłości, pokoju i przytulania". Z uśmiechami na twarzach a nożami za plecami, apelują o zgodę, pojednanie i porozumienie, żądając  jednocześnie - zwykle w sposób niezwykle stanowczy - przyjęcia za obowiązujące ich wykładni i oceny. Nie zapominają przy tym o wywarciu zemsty na wszystkich tych, których jedyną "przewiną" jest posiadanie własnego zdania i pogarda dla konformizmu.

Niestety, z nie do końca zrozumiałych dla mnie przyczyn, wielu reprezentantów obozu obecnej władzy daje się nabierać na machlojki hochsztaplerów od miłości. Wyrazem głębokiego zagubienia tegoż są dla mnie m.in. zachwyty nad politycznymi dokonaniami i transparentnością postępowania tragicznie zmarłego P. Adamowicza, nieeleganckie pożegnania z wartościowymi sympatykami, współbrzmienie z nutą nadawaną przez TVN i GW, czy też rezygnacja z wystawienia własnego kandydata w rywalizacji o fotel prezydenta Gdańska. Jak daleko zajdzie to samobiczowanie? Czy w ramach ekspiacji TVP przejmą za chwilę reprezentanci opozycji? Czy organizacje i stowarzyszenia o profilu narodowym zostaną zdelegalizowane? Czy dla wygaszenia społecznych emocji rozwiązane zostaną wszystkie sejmowe komisje nadzwyczajne? Czy za przynależność do PO, SLD, PSL i Nowoczesnej  lub działalność  w WOŚP, "Nigdy Więcej" oraz "Otwartej Rzeczpospolitej" będzie przysługiwał immunitet? Jestem przekonany, że to wszystko idzie zbyt daleko i odbije się potężną czkawką już niebawem. W takim przekonaniu utwierdzają mnie obserwacje dokonane w ciągu minionych godzin.

Sam nie używam wynalazków w rodzaju Twitter-a, Instagram-u czy też Facebook-a. Czy to źle? Raczej nie, bo czuję się z tym przyzwoicie. Czasami jednak nieco żałuję, gdyż nowoczesne komunikatory to prawdziwa kopalnia złota dla obserwatorów życia społeczno-politycznego. Od czego jednak ma się przyjaciół! Jedna z takich osób zwróciła mi uwagę na pewnego aktywistę, który po ostatnich wydarzeniach w Gdańsku   - wzorem jego idoli politycznych -  wszem i wobec nawoływał Polaków do pojednania, wzajemnego szacunku, tolerancji i medytacji o rzeczach ostatecznych. Miłość tryskała z człeka bez przerwy i niemal wszystkimi otworami. Postawę taką reprezentował  wyłącznie w przestrzeni ogólnodostępnej. W sferze prywatnej, czyli tam gdzie mieli dostęp tylko nieliczni, przywołany aktywista napisał: "Jeśli jeszcze mam wśród znajomych sympatyków PiS, to proszę aby sami to zrobili i zniknęli z grona moich znajomych." Pocałunek i piącha. Byle wygrać. I tak to jest z tą miłością do bliźniego... Brzmi brutalnie, ale to szczera prawda. Nie bądźmy zatem frajerami, nie dajmy się  kolejny raz oszukać! W przeciwnym przypadku znów będzie płacz i zgrzytanie zębów...



Link:
https://disenadospordios.com/tag/odio/







Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo