Beem.Deep Beem.Deep
1511
BLOG

Sędzia ma obowiązek patrzenia w oczy stronom postępowania

Beem.Deep Beem.Deep Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

Sprawa aresztowania posła Stanisława Gawłowskiego stanowi piękny przykład skwitowania treści jednej z moich notek na temat kompetencji zawodowych adwokata Romana Giertycha. Napisałem w niej, że miałem przypadkową, acz wątpliwą okazję zapoznania się aktami sprawy, w której występował mec. Giertych. Logikę, spójność i zborność jego myśli przelanych na papier oceniłem wówczas jako przeciętną. Teraz myślę sobie, że nieco przesadziłem na jego korzyść.

Dziś koronnym argumentem Giertycha przeciwko "pisowskim sądom" jest "niepatrzenie" przez sędziego w oczy stronie postępowania. Ba! Wielu komentatorów popiera i wykorzystuje sposób rozumowania Romana Giertycha, doszukując się w zachowaniu sędziego wydania decyzji wbrew prawu, a co najmniej wbrew własnemu sumieniu. Na jakiej podstawie, zwłaszcza prawnej? No dobrze, a czy w Polsce komukolwiek potrzebna jest jakakolwiek podstawa? Wystarczy czyjeś wyobrażenie, domysł bądź nawet myślenie życzeniowe. Czy medialny obrońca oskarżonego Stanisława Gawłowskiego wysłowił dzisiaj jakiekolwiek kontrargumenty merytoryczne? Skądże znowu! Dotychczas miał tylko jeden pseudoargument, nazywając proces "politycznym", do którego dorzucił teraz drugi, tj. "niepatrzenie" w oczy. Jak gdyby w kodeksie postępowania karnego bądź w regulaminie urzędowania sądów powszechnych widniał jakiś zapis, że sędzia ma taki prawny lub choćby moralny obowiązek.

Każdy, kto był na ustnym ogłoszeniu motywów decyzji sądu (wyroku, postanowienia) wie, iż sędzia czyta w takiej sytuacji z kartki, albowiem inaczej się nie da - z uwagi na możliwość popełnienia omyłki (w dacie, kwocie, nazwisku itp.). Gdyby tak się stało, dopiero mec. Giertych miałby używanie na "pisowskim sądzie" w "Kropce nad i" czy innym apolitycznym programie TVN lub w materiale zamieszczonym w Gazecie Wyborczej. Przeto, jeśli jedynym zarzutem Giertycha przeciwko sędziemu było to, że nie patrzył mu w oczy, to znaczy, iż było to postępowanie prowadzone w sposób wzorowy.

Widać wyraźnie, że czerwonoróżowe elity III RP, w tym adw. Roman Giertych, mają istotny problem z przyczepieniem się do "pisowskich" reform wymiaru sprawiedliwości. Uprzednio postanowienie w sprawie aresztowania Stanisława Gawłowskiego wydała długoletnia sędzia, w dodatku "wylosowana" i tym razem też tak się stało. Do czego się tutaj przyczepić? Buty sędziego są wyczyszczone? Są. Sędzia jest ogolony? Jest. No co tu robić? Normalny adwokat, który ma uzgodnioną z klientem solidną linię obrony, powiedziałby w tym miejscu, że trudno, stało się, ale my w trakcie procesu udowodnimy, jak bardzo prokuratura, a w ślad za nią sąd, pomyliła się.

Konkludując, najśmieszniejszy jest w dzisiejszej sprawie zarzut Romana Giertycha wobec sądu, że nie odniósł się do pisma siedmiu byłych marszałków Sejmu, choć sam uczciwie zaznaczył, że sąd nie miał do tego żadnych podstaw. Czy to oznacza, iż wcześniej o tym nie wiedział? Jeśli tak, to co z niego za prawnik? No i w jakim celu składali w sądzie takie pismo marszałków w sądzie? Odpowiedź jest tylko jedna, banalna. To właśnie Roman Giertych et consortes starają się upolitycznić proces, który jest w swojej istocie czysto kryminalny. Oni bardzo dobrze to wiedzą i dlatego zachowują się tak, a nie inaczej. To ich jedyna linia obrony Stanisława Gawłowskiego.



Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka