Beret w akcji Beret w akcji
2337
BLOG

Opowieść wigilijna - o pewnym blogerze...

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 70

Była Wigilia.  Bloger zasiadł przed komputerem. Nie lubił Świąt. Od wielu lat atmosfera świąteczna wprawiała go w poirytowanie. Po co to wszystko? Boga nie ma, nikt rozumny we współczesnym świecie nie wierzy przecież na serio w te historie, spisane przed tysiącami lat.

Ten festiwal obłudy, nieszczerości, okolicznościowego patosu, powtarzanych bezmyślnie i rutynowo rytuałów. Te wzajemne życzenia miłości i radości, kierowane do siebie przez ludzi, którzy często wzajemnie się nie cierpią; którzy kochają tylko siebie, którzy już dawno zapomnieli, co to radość. Ta udawana życzliwość, wyciskana z siebie na siłę - w imię rzekomej tradycji. Te nieznośne tłumy na ulicach, gonitwa, pęd, krzątanina, gorączka sprzątania i gotowania. A w gruncie rzeczy - święto komercji, konsumpcji i reklamy, nakręcane dodatkowo przez media.

Niemal wszyscy ulegają tej dorocznej gorączce. Mało kto ma odwagę skończyć z tym raz na zawsze. I ten karp, te pierogi ... Nie znoszę karpia i pierogów, duszę się w wymuszonej rodzinnej atmosferze, nie chcę  szczerzyć już zębów do ciotki i wuja, których widuję raz w roku na Wigilii, a najchętniej nie zobaczyłbym  ich nigdy więcej.

Tym razem będzie inaczej, pomyślał Bloger. Koniec. Tym razem będę sobą. Wyciągnął ulubioną whisky, nalał sobie szklaneczkę - i zaczął pisać... Potem drugą i trzecią...Ogarnęło go błogie ciepło. Pisał o tej bańce mydlanej Świąt, w środku pustej, o przymusie wewnętrznym wbrew sobie, o tym święcie komercji i hipokryzji. Finezyjne, sarkastyczne sformułowania same układały się w całość. Tekst perlił się błyskotliwością, skrzył dowcipem, smagał demaskatorskim biczem. Już dawno nie pisało mu się tak łatwo, tak lekko. To będzie tekst  jego życia!

Nalał sobie kolejną szklaneczkę. Wyjrzał przez okno - na niebie zaświeciła pierwsza gwiazda. Pokój rozjaśnił się nagle i Bloger usłyszał cichy głos: "Dostaniesz ode mnie prezent... nie masz choinki, więc nie położę go pod choinką..."

Bloger rozejrzał sie podejrzliwie - głupi dowcip? Może zostawił drzwi otwarte, może ktoś wszedł niepostrzeżenie? Drzwi były zamknięte. W pokoju nie było nikogo.

Podjął przerwane pisanie. Cichy głos odezwał się znowu: "Jesteś mistrzem słowa. Klawiatura komputera to twój prawdziwy przyjaciel. Dostaniesz ode mnie czarodziejską klawiaturę."

Urojenia? Święty Mikołaj? Wspomnienia z dzieciństwa? Gadam z sobą, czy wypiłem o jedną szklaneczkę za dużo? Przyjrzał się nieufnie komputerowi. Klawiatura jak klawiatura - nie zmieniła się. Łyknął whisky i zakończył tekst zgrabną puentą. Z satysfakcją go przeczytał - tak, to jest to! O to chodziło! Kliknął "zapisz"...

Monitor rozjaśnił się świetlistym blaskiem. Bloger zamarł w osłupieniu - na swoim blogu ujrzał słowa: "Wybaczam wszystkim, którzy skrzywdzili mnie złym słowem. Proszę o wybaczenie mojej pychy, arogancji, pogardy, małoduszności i hipokryzji. Bóg się rodzi, moc truchleje..."

Jasność, płynąca z monitora, ogarniała pomału cały pokój. Jasność, spokój i cisza napełniły serce Blogera. Kolejny łyk whisky miał słony smak - nie poczuł łez, płynących mu po twarzy...

I wtedy znów odezwał się cichy głos: "Nie nakryłeś jeszcze do stołu... a chciałem dziś spożyć z tobą wieczerzę. Nie jadam karpia ani pierogów, przyjmę to, czym się ze mną podzielisz. Czy znajdzie się u ciebie miejsce dla zbłąkanego wędrowca?"

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości