Bogusław Mazur Bogusław Mazur
1737
BLOG

Jak - i na co - liczą krytycy fuzji Orlenu z Lotosem?

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Zajadli przeciwnicy fuzji Orlenu z Lotosem liczą, że raport NIK pozwoli im osiągnąć cel. Tylko co jest tym celem? Może nie chodzi o porachowanie wartości fuzji? Bo czasem zdają się zaprzeczać podstawowym prawidłom matematyki.

Czy jeden jest mniejsze od zera?

„Uważamy, iż zdecydowanie bardziej korzystny od nieracjonalnej wyprzedaży aktywów grupy Lotos byłby proces dobrze zaplanowanej prywatyzacji tej firmy” – to dokładny cytat z opublikowanego w maju 2022 r. na łamach „Rzeczpospolitej” artykułu Pawła Olechnowicza i Janusza Steinhoffa pt. „Zatrzymać zniszczenie Lotosu”.

Dzisiaj ci, którzy postulowali całkowite wyzbycie się koncernu na rzecz prywatnych, siłą rzeczy zagranicznych podmiotów, krytykują kończące swoją misję władze Orlenu za fuzję z innym polskim koncernem i sprzedaż mniejszościowego pakietu udziałów w Rafinerii Gdańskiej Saudyjczykom. Jednym słowem, próbują dowodzić, że jeden jest mniejsze od zera.

Wartość księgowa a wartość rynkowa

Raport NIK stał się pretekstem do odgrzania zarzutów wobec fuzji Orlenu i Lotosu, które były wysuwane już kilkanaście miesięcy temu. I zostały zbite przez ekspertów. Nawiasem mówiąc, sam fakt pomieszania wartości księgowej udziałów z wartością rynkową nie wystawia autorom raportu najlepszego świadectwa. Podobnie jak zignorowanie oczywistego faktu, że inną kwotę udziałowiec gotów jest zapłacić za pakiet większościowy (i rzeczywistą kontrolę nad spółką), a inną za pakiet mniejszościowy i brak pełnej możliwości działania.

Obraźliwe podsumowanie prywatnych akcjonariuszy

Atak na dokonaną fuzję w tym momencie może i będzie paliwem dla najtwardszego elektoratu rządzącej koalicji, ale z punktu widzenia interesów państwa jako największego akcjonariusza Orlenu nie ma żadnego sensu. Jest poza tym pośrednio atakiem na prywatnych akcjonariuszy, bowiem fuzja zdecydowała się większością grubo ponad 90 proc. akcjonariuszy i Orlenu, i Lotosu. Należałoby zatem przyjąć, że prywatni akcjonariusze albo byli idiotami, albo ulegli wszechpotężnemu terrorowi PiS, albo byli w zmowie z Saudi Aramco.

Skutki fuzji Orlenu z Lotosem

Komisja Europejska pierwotnie oczekiwała sprzedaży całej rafinerii w Gdańsku. Orlen wynegocjował jednak zachowanie większościowych udziałów w wydzielonej spółce, której jest operatorem i którą może dzisiaj skutecznie zarządzać. Ważnym efektem fuzji jest zwiększenie możliwości negocjowania korzystnych kontraktów, partnerstwa strategiczne z wiarygodnymi dostawcami oraz wzrost nakładów na inwestycje wzmacniające bezpieczeństwo dostaw surowców oraz produktów.

Dzięki przeprowadzonym transakcjom powstała największa firma w tej części Europy o zdywersyfikowanych obszarach działalności, skutecznie zabezpieczająca Polskę w paliwa i, co ważniejsze, mogąca inwestować miliardy w zieloną energetykę.

Kto chciał kupić Lotos?

Zapytania dotyczące sprzedaży aktywów Grupy Lotos skierowano do kilkudziesięciu, wyselekcjonowanych firm, z których odpowiedziało tylko kilka. Inwestorzy strategiczni czy nawet fundusze infrastrukturalne z Europy czy Ameryki Północnej nie byli zainteresowani ani zakupem rafinerii, ani aktywów logistycznych. To wynika wprost z przyspieszającej transformacji energetycznej. Rynek paliw systematycznie kurczy się, a w Europie wygaszane są kolejne rafinerie.

Dalsze samodzielne funkcjonowanie Grupy Lotos, niezdywersyfikowanej i silnie skoncentrowanej na działalności rafineryjnej, prowadziłoby do jej postępującej marginalizacji, utraty wartości oraz braku szans rozwojowych.

Rachunek rynkowego prawdopodobieństwa

Wracając do artykułu panów Olechnowicza i Steinhoffa – tracący na wartości, borykający się z problemami finansowymi Lotos byłby zapewne skazany na prywatyzację. I to na warunkach dla państwa niekorzystnych, a dla kupującego owszem, atrakcyjnych. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że zajadłość, z jaką podważany jest sens połączenia dwóch kontrolowanych przecież przez tego samego właściciela – Skarb Państwa – grup ma w tle zawiedzione nadzieje na taki właśnie scenariusz. Mielibyśmy remake balcerowiczowskich prywatyzacji z lat 90., tylko w diametralnie innych warunkach.

A może liczono, że Grupa Lotos będzie tym razem łakomym kąskiem dla kilkudziesięciu wiarygodnych zagranicznych inwestorów? Że się jednak ustawią w kolejce chętnych do kupna a aktywa osiągną niebotyczne ceny? Tylko na podstawie jakich realnych, rynkowych doświadczeń mogą być oparte takie rachuby?

Rozumiem, że każda nowa władza musi rytualnie pastwić się nad decyzjami poprzedników – tak wygląda polska polityka. Jednak warto, by rządowy obóz bardziej skupił się na wykorzystaniu potencjału polskiego wielkiego koncernu multienergetycznego, zamiast na udowadnianiu, że „mniejszy może więcej”. Bo nie może.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka