Można powiedzieć, że w walkach na Ukrainie jest pewien zastój.
Skąd takie wrażenia?
Obie strony szykują się do wiosennego starcia. Wcześniej zapowiadana była zimowa ofensywa Rosji, ale na przeszkodzie (tak oceniają to "fachowcy"), stanęła zbyt łagodna zima - ziemia nie zamarzła uniemożliwiając ruch ciężkiego sprzętu.
Trudno ocenić faktyczne zamiary. Taka narracja jest serwowana ze strony ukraińskiej tworząc obraz rzekomych zamiarów strony rosyjskiej.
Jakie są faktyczne te zamiary - trudno określić. Na pewno Rosja zachowuje rezerwy pochodzące z jesiennej mobilizacji. Można ocenić, że jest to między 120, a 170 tys. żołnierzy. I to żołnierzy przeszkolonych w półrocznym cyklu szkolenia. Obecne walki mają charakter lokalny - chodzi o niewielkie zyski terenu jako rubieży wyjścia do ataku, ale bardziej chodzi o zaangażowanie sił i środków przeciwnika, co ma utrudnić przygotowania do wiosennego starcia.
Z kolei Prigożyn twierdzi, że Ukraina posiada ok. 200 tys. armię przygotowaną do ataku wiosennego.
Na tym tle jaśniejsze jest stanowisko stron. Rosja atakuje jedynie lokalnie z dużą przewagą artylerii, co czyni spustoszenie w szeregach ukraińskich, a i straty rosyjskie są spore. Jednak Ukraina "poświęca" mniej wartościowe jednostki z mało wyszkolonymi żołnierzami. Stąd też tak duże straty. Ale zachowuje jednostki lepiej wyszkolone i wyposażone na okoliczność przyszłej ofensywy.
Jak ocenić sytuację?
Obie strony "czają się" licząc na pierwszy ruch przeciwnika. Wiadomo, że w ataku straty są dużo wyższe niż w obronie. Jeśli zrobi to Rosja to wykrwawi swoje szeregi. W takiej sytuacji atak ukraiński może mieć szanse sukcesu.
Tyle, że nawet w tej sytuacji Rosja ma większe rezerwy i zablokuje postępy ukraińskie. Duże straty mogą być powodem wewnętrznych zaburzeń, czego na pewno nie chce Putin.
Problem Ukrainy jest trudniejszy. Tu występuje nacisk Zachodu na to, by nastąpił jakiś spektakularny sukces. To z racji wysiłku w dostawach sprzętu. Do tego dochodzi zmęczenie wojną zachodnich społeczeństw.
Wewnętrzna sytuacja Ukrainy jest też trudna - kończą się rezerwy ludzkie. W efekcie Ukrainę "stać" jest na jedno uderzenie. Jeśli nie zakończy się sukcesem może dojść do załamania.
Dlatego występuje to "czajenie się". Jak zaznaczyłem - pod przymusem jest Ukraina i raczej z tej strony należy spodziewać się pierwszego ruchu.
Kiedy to nastąpi?
Można sądzić, że w połowie kwietnia. Prognozy pogodowe mówią o przesychaniu już teraz gruntu, a to jest konieczne dla użycia ciężkich czołgów jakimi są Abramsy i Leopardy.
Co dalej?
Niezależnie od wyników walk należy spodziewać się konferencji pokojowej w maju. Jedynie warunki na jakich się odbędą rozmowy będą uzależnione od stanu na linii frontu. Tyle, że to nie będą rozmowy tyczące tylko Ukrainy - moim zdaniem - nie ma już powrotu do tego, co było. Zadaniem takiej konferencji będzie nowy podział świata.
Jeśli do tego nie dojdzie - to czeka nas Armagedon. I z tym "optymistycznym" akcentem warto zacząć nowy dzień.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości