Zapewne te uwagi nie będą dobrze przyjęte przez znaczną część czytających, ale wydają się koniecznością.
Do celebracji związanych z Świętami Wielkiej Nocy mam ambiwalentny stosunek. I raczej narasta argumentacja negatywna.
To, co wzbudza moją niechęć to nakierowywanie uwagi nie na przesłanie Chrystusa, a na fizyczne cechy jego pobytu na ziemi.
Tymczasem jaki sens ma Jego poświęcenie jeśli zajmujemy się tylko Jego cierpieniem? Czy to jest przesłanie, które zostało dane ludzkości?
Takie ujęcie sugerowałoby, że jesteśmy tu za karę i jedynie cierpieniem, i to przyjmowanym z radością, gdyż przybliżającym odkupienie możemy zasłużyć na nagrodę, jaką jest zbawienie od tego cierpienia, a i to dopiero po śmierci. Gdy tego nie zrobimy - czekają nas dalsze , wieczne katiusze.
Tymczasem czytając Ewangelie - wcale nie dostrzega się tam takiego przesłania. Przeciwnie, Chrystus jadł, pił razem z innymi ludźmi, dobrze im czynił - choćby lecząc. Już to wskazuje, że sugerowany nakaz cierpienia jest absurdem - bo skoro byli to ludzie chorzy, czy ułomni, to Chrystus uzdrawiając ich pozbawiał możliwości głębszego cierpienia. To bez sensu.
W kościołach, w czasie Drogi Krzyżowej śpiewa się: „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata”.
Czy to poprzez śmierć doznawać mamy zbawienia?
Kolokwialnie mówiąc, nie kupuję tej narracji. Bo Chrystus nie po to pojawił się na ziemi, aby "zarazić" nas cierpieniem, ale nauczał jak mają ludzie żyć kierując się miłością. A miłość nigdy nie ma na celu cierpienia.
Rozważając tę kwestię - cierpienie jest wynikiem przymuszania do jakichś stanów, czy ograniczeń. W takich kategoriach należy spojrzeć na stosunek Chrystusa do nakazów faryzeuszy i popierającego tę frakcję Sanhedrynu. I właśnie za krytykę i przeciwstawianie się władzy Sanhedrynu Chrystus został skazany na haniebną śmierć na krzyżu.
Czy przyjął to przeznaczenie z chęcią? Przecież o tym mówi Ewangelia opisując Jego modlitwę w ogrodzie oliwnym: nie chciał tego, ale przyjął brzemię na siebie, aby wskazać i dać przykład, że należy przeciwstawiać się tym, którzy chcą nas zniewolić. Nawet za cenę życia.
Jak mamy traktować polskie władze nakazujące nienawiść do Rosji jako "zła"? Czy nie dokładnie tak samo nie był traktowany Chrystus - jako "zło", które należy zlikwidować by istniała harmonia relacji ówczesnego społeczeństwa żydowskiego?
Co powinni sobie powiedzieć Ukrainiec i Rosjanin stojąc pod Krzyżem, na którym ukrzyżowano nadzieję na życie w miłości? Którą drogę wybiorą?
Czy zatem słusznym jest, że KK kultywuje cierpienie wynikające z likwidacji zagrożenia wpływów władzy, czy też czas najwyższy, by zacząć kultywować ewangeliczne przesłanie miłości - życia w zgodności z całym otoczeniem?
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości