Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
654
BLOG

Rzeczpospolita a donosiciele

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Ustawa o „sygnalistach” jaka proponują obecne władze wzbudza różnorakie skojarzenia.

 

Trudno jest się jednoznacznie odnieść do przedstawionej propozycji, a szerzej, do całego problemu. I nie da się go poprawnie, od strony etycznej, ocenić jeśli nie dotknie się fundamentów państwowości.

 

Sprawa „donoszenia” ma niejednoznaczny wydźwięk, gdyż wiąże się ze stosunkiem do państwa; wszystkie państwa mają swoje organy powołane celem zapewnienia porządku społecznego i realizacji ustaleń władzy. Akceptując istnienie władzy, zwłaszcza wybranej w sposób „demokratyczny”, jesteśmy zobowiązani do przestrzegania ustaleń, a także, jako obywatele, do kontroli postępowania innych w tym zakresie.

I tu zaczynają się kłopoty, bo przecież nie wszystkie polecenia władz się nam podobają. Mamy więc prawo do wyrażania protestu celem zmiany ustaleń. Czy jednak naszym obowiązkiem jest informowanie władz o poczynaniach innych – nawet jeśli są to działania wykraczające poza dopuszczalne normy? W zasadzie – akceptując istniejący porządek – jest to naszym obowiązkiem i powinnością. Takie działania nie mają więc odium przekraczania zasad etycznych.

 

Pozostaje sytuacja, gdy nie uznajemy prawnego umocowania władz państwowych. Dylemat jest trudnorozwiązywalny i zawsze pozostawia pewnego rodzaju niesmak. Czy bowiem, odrzucając legalizm władzy, powinniśmy informować organa porządkowe o zdarzeniach godzących w społeczeństwo? Chodzi tu o np. akty wandalizmu, czy przestępstwa przeciwko zdrowiu, czy mieniu innych obywateli? Gdzie jest granica takich działań? Czy np. przekazywanie informacji o „przestępstwach” drogowych – wyprzedzanie na podwójnej ciągłej, jest etycznie uzasadnione? Stanowi zagrożenie. Ale też przekraczanie ograniczeń prędkości też stanowi przestępstwo przepisów – czy o tym też trzeba donosić?

 

W sumie, sytuacja jest niejednoznaczna i zawsze pozostaje w sferze wyborów etycznych, które z kolei mogą być poddawane osądowi społecznemu. Tu zaś pojawia się pole do nadużyć, gdyż nawet najbardziej prospołeczne intencje mogą zostać uznane za kolaborację z wrogiem.

Polska sytuacja jest pod tym względem specyficzna, gdyż czas zaborów to przecież rządy obce. Także w okresie powojennym, władza przywieziona „na czołgach” ze wschodu, była traktowana jako narzucona i każda kolaboracja traktowana była jako zdrada.

Podobnie jak władza okupacyjna w czasie wojny, kiedy to już podporządkowywanie się nawet poleceniom tych władz było uznawane za kolaborację.

Sytuacja, gdy współpraca z władzami powiązanymi ze „wschodem”  to kolaboracja z wrogiem, a współpraca z „zachodem” to przejaw patriotyzmu – także nie jest etyczna. Na jakiej bowiem zasadzie można twierdzić, że „zachód” jest dla nas lepszy od „wschodu”, gdy 30 lat po przemianach widać, że zostaliśmy potraktowani jak niewolnicy, a dodatkowo okradzeni?

 

Czy zatem oskarżenie abp. Wielgusa o współpracę z reżimem było uzasadnione w odniesieniu do przekazywania informacji o radiu „Wolna Europa” reprezentującym interesy obce w Polsce?

Kuriozalna sytuacja, stawiająca w dziwnej poświacie tych, którzy taką wersję lansowali.

 

Na tym tle warto przypomnieć stanowienia Rzeczypospolitej w dziedzinie utrzymania porządku społecznego. Przede wszystkim warto zauważyć, że nie było centralnych służb pilnujących przestrzegania prawa – nie było policji (odpowiedników), struktura organizacyjna pozwalała tworzyć organizacje przeciwstawiające się nawet niezgodnym z prawem zakusom władz centralnych (rokosz).

Przestrzeganie porządku i ustaleń scedowane zostało na wszystkich świadomych obywateli – szlachtę. Ich obowiązkiem było nie tylko przestrzeganie praw Rzeczypospolitej, ale także reakcja na zauważone nieprawidłowości.

Czyli każdy obywatel, w ramach swej wiedzy i możliwości, był obowiązany do działań na rzecz ustanowionego ładu społecznego – nawet z użyciem siły.

 

Tymczasem powojenne władze, w pierwszej kolejności, niszczyły wszelkie przejawy samodzielności w tej dziedzinie; dozwolone było tylko działanie z polecenia władzy. Także po przemianach po 89 roku kontynuowano ten proces ograniczając aktywność obywatelską do przekazania informacji „organom uprawnionym”, gdy wszelkie próby samodzielnych interwencji poddawane były penalizacji.

Społeczeństwo miało być bezwolną masą.

 

Podsumowaniem może być jedynie stwierdzenie, że potrzeba dyskusji o modelu państwa, gdzie wpływ obywateli na przestrzeganie ustalonego ładu publicznego będzie większe. Nie da się obecnie przywrócić dawnych zasad. Jednak np. już teraz widać, że centralnie zorganizowana policja nie jest „dopasowana” do struktury Rzeczypospolitej. Raczej policje lokalne z dostępem do baz danych itd.

Podobnie z innymi instytucjami – poza np. prokuraturą „rządową”, powinni funkcjonować prokuratorzy społeczni. Wzrasta też potrzeba wprowadzenia instytucji „sędziego pokoju” (o tym niedawno pisałem).

Czy przy tym potępiać należy „donosicieli”? Na pewno tej „skłonności” niektórych obywateli nie da się wyeliminować. Jednak należy tę przypadłość ograniczać poprzez zwiększanie jawności życia publicznego. Transparentność przy podejmowaniu decyzji, dostęp do informacji publicznej, ale też prawo zwiększające zakres obrony koniecznej – to droga do eliminowania zjawiska donosicielstwa.

członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka