Tyle sondaży, tyle dywagacji - więc prognoza z innego punktu widzenia.
Przede wszystkim - społeczeństwo polskie jest podzielone. Szacunkowo - około 20 % nie jest zintegrowane z resztą i ma raczej "poglądy europejskie", a nie polskie. Jest to przy tym grupa mobilna, biorąca udział w wyborach.
Poza tą grupą jest "reszta społeczeństwa polskiego", czyli w większości ludzie bierni, a do tego nie mający sprecyzowanych poglądów dotyczących modelu struktury organizacyjnej państwa. Mało, każda próba takiej krystalizacji poglądów jest zakłócana medialnymi manipulacjami.
Z tej grupy ok. 30 procent poczuwa się do jakiejś formy odpowiedzialności za państwo i regularnie bierze udział w głosowaniu.
Czy diagnoza jest słuszna?
Potwierdzają ją poprzednie wybory w których udział brało około 50 % uprawnionych do głosowania.
Polski problem wyborczy wynika z faktu, że poprzednio rządząca PO swą niekompetencją doprowadziła do wrzenia społecznego, co zaowocowało biernością części "żelaznego" elektoratu i przerzuceniem prawie wszystkich głosów polskich na PiS.
Kampania wyborcza w tej sytuacji nie dotyczy programu (bo opozycja go nie ma), ale na mobilizacji elektoratu. Zaufanie do PiS przekładać się będzie frekwencją wyborczą. Można obecnie liczyć nawet na 70% frekwencję wyborczą, co będzie dosyć interesujące.
Zatem - przy takiej frekwencji 20% stałego elektoratu opozycji to około 30 % wszystkich głosów (przy 50% frekwencji - to 40%). Te zaś mogą rozłożyć się różnie. Przy złej kampanii może się zdarzyć (i w tym kierunku to idzie), że PO otrzyma 1 - cyfrowe poparcie, a lewica około 15 %. Pozostałe 5 % może zostać "rozrzucone".
A jaki może być rozkład po drugiej stronie?
Tu PiS otrzymać może ponad 50 % oddanych głosów, co da samodzielne rządzenie. Może jednak otrzymać nawet 60 % głosów, co wobec metody przyznawania mandatów da nawet większość konstytucyjną.
Konfederacja ma szanse na 10 % głosów.
Pozostałe ugrupowania będą "żywić się" obrywkami z przytoczonych przeliczeń. PSL - między 4 a 6 %, inni też kilka procent.
Przy tych założeniach wyjściowych widać, że celem PiS nie jest walka z opozycją, przekonywanie ludzi "tamtej strony", bo to syzyfowa praca. Natomiast nastawienie powinno być na maksymalną mobilizację społeczeństwa do udziału w wyborach.
Konfederacja powinna wspierać PiS w tym dziele, gdyż tą drogą może uzyskać wsparcie ze strony antagonistów PiS, ale nie należących do "żelaznego" elektoratu opozycji.
Z kolei celem kampanii opozycji jest zniechęcenie do udziału w wyborach ogółu, gdyż ich elektorat ZAWSZE będzie brał udział w głosowaniu, niezależnie od programu, co pozwoli na uzyskanie przyzwoitego wyniku wyborczego.
Wniosek jest dość oczywisty: przy 70 % frekwencji - PiS ma szanse na większość konstytucyjną. Każdy wzrost liczby głosujących tę ewentualność przybliża.