Już od dawna chodzą mi po głowie kadry jak to wojska radzieckie, o przepraszam: rosyjskie, wkraczają do Donbasu. Kobiety płaczą, staruszki całują żołnierzy, a dzieci rzucają kwiaty na czołgi. I co się dziwić jeśli są od lat karmieni putinowską propagandą, po nocach śni się im ZSRR, cierpią nędzę, nie cierpią Ukrainy, a teraz jeszcze dla podgrzania emocji Putin zarządził im ewakuację z powodu nadciągających banderowców. Cała Rosja zachwycona. Zachód, kupa idiotów i zakłamanych mięczaków wystrychniętych na dudka. Scenariusz już został przećwiczony na Krymie: najpierw żołnierze, botem referendum i na koniec rosyjska Duma zgodzi się łaskawie na przyłączenie. Natomiast Europa: wyrazi oburzenie, albo ogromne oburzenie. Wypisz wymaluj zajęcie Sudetów, a potem całych Czech. Putin jest genialnym politykiem z ogromnym wyczuciem sytuacji, znajomością przeciwnika, wykorzystywaniem różnych scenariuszy, umiejętnością gry na kilku szachownicach równocześnie i zręcznym wygrywaniem klęsk. Gniótł, gniótł wojną i jak w końcu zajął Donbas, to Macron i Scholz odetchnęli z ulgą (a może Zełeński też): wojny nie będzie. Jeśli byłaby wojna Putin by wygrał, nie ma wojny i Putin też wygrał, przy czym ośmieszył Zachód „wojenną histerią”.
Ostatnie miesiące to ciąg nieustannych sukcesów Putina. Zwasalizował Białoruś, a z Łukaszenki zrobił marionetkę. Akcja „rzut emigrantem na polskie druty kolczaste” nie wypaliła (brawo Polacy!), ale wykazała determinację wasala w służbie suwerenowi, tak wiec wojsko rosyjskie zostanie na Białorusi, aby dalej szachować Ukrainę i grać z Europą. Łukaszenko do tej pory próbował jakoś balansować między Europę i Putinem, ale dzięki głupocie europolityków wpadł w objęcia Władymira Władymirowicza, bo przecież dobrze wie, że Putin ma gotowy niejeden scenariusz jak ściągnąć go z prezydenckie fotela np. w wyniku zamieszek dla uspokojenia sytuacji władzę przejmuje białoruskie wojsko, potem wybory i wygrywa nowoczesny, opozycyjny polityk, oczywiście zwolennik wiecznego sojuszu z Rosją. A co na to Europa? Bredzenie o demokracji, prawach człowieka, głaskanie Pani Tichanowskiej. Żadnej propozycji dla Łukaszenki, żadnej próby nawiązania z nim dialogu i przedstawienia mu opcji niezależności od Rosji. Rezultat? Ani demokracji, ani praw człowieka, a Białoruś już twardo częścią nowego ZSRR budowanego wytrwale przez Putina. Po owocach ich poznacie, jak to kiedyś pewien mądry Człowiek powiedział. A europolitykom słowa Marszałka: Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić.
W Kazachstanie zamieszki sprowokowane walką między oligarchami o władzę po zestarzałym dyktatorze. Wydawało się, że to bałagan zupełnie niepotrzebny dla Putina, a tymczasem on tam spokojnie wprowadził swoich bojcow i nie tylko uzależnił nowego prezydenta od swojego poparcia (a z nim razem zwasalizował Kazachstan, który za Nazarbajewa wykazywał się niezależnością od Rosji), to jeszcze przyuczył innych okolicznych kacyków, że mogą zawsze liczyć na pomoc w wewnętrznych intrygach lub zdławieniu ludowych buntów. A Europa i Ameryka? Bez szczególnego przekonania coś tam marudzili o prawach człowieka i demokracji.
W tak krótkim czasie trzy wielkie kroki w realizacji celu jakim jest odbudowa imperium. Otóż prawdziwy polityk ma cele i determinację do ich realizacji. Natomiast my w Europie mamy walkę o równouprawnienie seksualnych mniejszości, prawa kurczaków i tuczników, maltretowanych przez rolników. Kto jest głupi ten nie zasługuje na litość.
I jeszcze jeden sukces: umacnianie sojuszu z Chinami. Cicho i bez zbędnych gestów dopracowywany jest model współpracy Rosji z Chinami w ramach nowego ładu: Pax sinica. Chiny popierają Rosję w jej roszczeniu bycia lokalnym mocarstwem (żaden Chińczyk, nawet nie mrugnął okiem jak Putin robił porządek w sąsiednim Kazachstanie, bo widocznie robił go też w imieniu Chin). Rosja ma pełnić rolę kundla szczekającego, wyczerpującego siły i odwracającego uwagę Zachodu od Chin. Bez szumu kamer idzie pięknie współpraca w dziedzinie wojskowej, transferu wszystkiego co się da wykopać z Syberii do Chin i oczywiście wzajemnego wspierania się w konfrontacji z Ameryką. Dwa autorytarne systemy wyśmienicie rozumieją, że to demokracja w USA, samym swoim istnieniem, to dla nich stałe niebezpieczeństwo. Chińczycy zazwyczaj wolą siedzieć cicho, ale sukcesy Putina ich tak podnieciły, że wystąpili w obronie Ukrainy cierpiącej ekonomicznie z powodu wojennej histerii Zachodu! A kto za to płaci? Oczywiście Niemcy: w jedną stronę tani gaz, w drugą stronę Euro. Tak więc: Brawo Putin! Niech żyje Putin!