Współczesny film, szczególnie akcji, już się bez babozwierza nie obejdzie. Babozwierz to osobnik zewnętrznie przypominający kobietę, a nawet swoimi walorami zdecydowanie przewyższający przeciętną kobietę, ale na tym podobieństwa się kończą. Babozwierz biega jak lamprat, bije po mordzie, kopie po jajach, jest bezwzględny i okrutny. Otoczony jest facetami-mięczakami, co to ani strzelać nie umieją, ani maczetą się posługiwać. Babozwierz jest pozbawiony współczucia, zdecydowany na wszystko i gotów na śmierć iżby tylko zrealizować wyznaczony przez siebie cel. Babozwierz jest inteligentny, tak że wszyscy panowie dookoła to tylko żałosne półgłówki. Krótko mówiąc babozwierz to krzyżówkaSchwarzeneggera, van Damma, Lundgrena, Stevena Seagala i Sylvestra Stallone. No i oprócz tego ma jeszcze cyce. Skąd mu cyce wyrosły, jeśli jest klonem takich samców alfa? Na to pytanie trudno znaleźć odpowiedź.
W życiu jednak takiego babozwierza nie spotkasz. Niektóre Panie co prawda próbują takiego babozwierza udawać, ale to tylko i wyłącznie żeńska kokieteria. Podejdziesz bliżej, porozmawiasz i zaraz się okaże, że taka Pani jak każda kobieta chce miłości, szacunku, opieki i delikatności oraz paru miłych słów. Babozwierz żyje tylko na ekranie. Tam się ciągle rozmnaża i rośnie w siłę. Tych, którzy dali mu materiał genetyczny już właściwie wyparł z ekranu. Jeszcze Bond próbuje się bronić, ale i jego partnerki coraz bardziej się do babozwierza upodabniają. Skąd więc ten triumfalny marsz bobozwierza na naszych telewizorach? Czyżby to poprawiało kobietom samopoczucie? A może to rzeczywiście reakcja na zniewieścienie naszych Panów? Może mężczyźni chcą być teraz płcią słabą, trochę bitą i trochę potrzebująca czułości, ochrony i wsparcia? A może Panowie zbiorowo zachorowali na sadomasochizm i nic ich już nie podnieci, jak tylko babozwierz piorący ich po dupsku? Tak czy inaczej babozwierz święci filmowe triumfy, a prostacki gender dosięga Himalajów debilizmu.
Komentarze