Wziąłem wczoraj udział w dyskusji pod notką poświęconą polskiej „katastrofie demograficznej”, co to „tuż za rogiem”. Aby przybliżyć przyczyny obecnego stanu rzeczy, przypomniałem słynny eksperyment Calhouna (1968- 1972) zwany też „mysią utopią”. O doświadczeniu można poczytać na „wiki”, a jeszcze lepiej w innych miejscach, bo wikipedia pomija niektóre charakterystyczne aspekty ( Eksperyment Calhouna. Czy tak wyglądałaby także utopia ludzi? - Bryk.pl; Eksperyment Calhouna: na czym polegał i co nam mówi o ludzkości? (focus.pl); Eksperyment Calhouna - mysia utopia, która zamieniła się w piekło. (magnifier.pl) ).
Pokrótce dla przybliżenia tematu: John B. Calhoun, etolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego, zbudował na ograniczonym obszarze środowisko z idealnymi warunkami dla bytowania gryzoni (nieograniczony dostęp do pokarmu i budulca gniazd, brak wrogów, opieka weterynaryjna), w którym umieścił 4 pary myszy. Przez ponad cztery lata trwania eksperymentu zaobserwowano następujące fazy: przystosowanie, gwałtowny rozwój, stagnacja, i wymieranie. Ostatni etap (wymieranie) trwał najdłużej, bo aż 2/3 z całości.
W fazie stagnacji, po początkowym rozwoju populacji nastąpiły charakterystyczne zmiany w zachowaniach myszy. Tempo rozwoju populacji uległo zdecydowanemu spowolnieniu, chęć obrony własnego terytorium zaczęła stopniowo zanikać u samców, agresywne natomiast stały się samice. Narastała przemoc kierowana także przeciwko własnym młodym, które wyrzucano z gniazd tuż po urodzeniu przez co zaczynały one życie bez wyuczonych zachowań emocjonalnych oraz społecznych. Samce przestały zabiegać o samice, wykształciły się zachowania homoseksualne. Ilość zapłodnień stale spadała, a samice wykształciły nawet coś na wzór naturalnej antykoncepcji – wchłanianie płodów.
W fazie ostatniej fazie wzrost populacji uległ zakończeniu. Pojawiły się tzw. „piękne osobniki”, czyli męskie odpowiedniki samic. Nie wykazywały one zainteresowania płcią przeciwną, nie brały udziału w konfliktach i walkach, a jedynym ich zajęciem było spanie, picie i jedzenie i czyszczenie futerek. Zdolność do reprodukcji została niemalże całkowicie utracona, samice bardzo rzadko zachodziły w ciąże, z których jedynie nieliczne potomstwo miało szanse przeżyć. W dniu 600 nastąpiło ostatnie żywe urodzenie, a w dniu 920 miała miejsce ostatnia kopulacja. Ostatnia generacja myszy pozbawiona była agresji oraz jakichkolwiek zachowań społecznych, takich jak dbanie o własne terytorium i potomstwo. Myszy zajmowały się już wyłącznie piciem, jedzeniem, spaniem i dbaniem o siebie, co powodowało, że wyglądały one na bardzo ładne i zadbane, ostatnie żywe osobniki opisywano jako bardzo głupie. Śmierć ostatniej myszy miała miejsce w 1588 dniu. Eksperyment powtórzono kilka razy, także na szczurach, zawsze z podobnym przebiegiem.
Oczywiście nasuwa się pytanie, czy właśnie to obserwujemy obecnie wśród ludzi, a konkretnie wśród tych którym podobnie utopijne warunki stworzono w tzw. „państwach opiekuńczych”? Podobieństwa są tak oczywiste, że aż przerażające. Czy jednak doświadczenia na gryzoniach można przenosić na ludzi, którzy kierują się przecież rozumem, a nawet (zdaniem niektórych) mają duszę? Mają przecież też instynkty! Takie pytanie jest zupełnie jałowe poznawczo, nie da się mu zaprzeczyć ani go potwierdzić, można tylko obserwować podobieństwa i różnice. Gdyby jednak było tak, że wśród ludzi mechanizmy eksperymentu Calhouna miały się powtarzać 1:1, to oznaczało by, że właśnie jesteśmy w fazie stagnacji i stopniowo przechodzimy do długotrwałej fazy wymierania, z wszystkimi tego objawami. Różnice są jednak znaczące: przede wszystkim nasz eksperyment nie przebiega w zamkniętym, wydzielonym miejscu. Do naszej „utopii” cały czas napływają osobniki z zewnętrz, które (w odróżnieniu od nas) nie zagubiły instynktu przedłużenia gatunku, obrony swojego terytorium i swoich młodych. Ich (pardon le mot) „samice” nie są tak agresywne (zwłaszcza wobec swoich młodych), w odróżnieniu od ich samców, które jakoś nie chcą wykształcić zachowań homoseksualnych, a w każdym razie akceptacji dla nich. Poza tym, także osobniki poddane eksperymentowi żyją w różnych warunkach i w różnych fazach eksperymentu. W najgorszym więc razie nastąpi wymiana populacji i tyle.
Wnioski były by więc zróżnicowane. Dla mnie jednym z ważniejszych jest ten, że obecne „rewolucyjne przemiany” w społeczeństwach m.in. Europy i USA mają swoje zupełnie obiektywne przyczyny na które (przyczyny) nie mamy większego wpływu, to tak musi przebiegać w stworzonych warunkach. Najdalej sprawy zaszły chyba w Japonii, gdzie ich katastrofie demograficznej (bez cudzysłowu!) towarzyszy podobno już nawet zanik zainteresowania „tradycyjnym” seksem wśród młodzieży (!) która przedkłada nad niego pornografię i masturbację. Takie procesy postępują też u nas, na szczęście (?) wolniej. Czy więc wymrzemy? Na szczęście nie jesteśmy jednak zwierzętami, mamy rozum i dusze. Jeśli zdamy sobie sprawę (także dzięki obserwacji „mysiej utopii”) ku czemu zmierzamy, to możemy się temu przeciwstawić używając rozumu.
Wciąż jest dla nas nadzieja.
Komentarze