Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
70
BLOG

Skąd nasz ród?

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

Ta notka ma się składać z trzech części, ale lojalnie ostrzegam, że na tą trzecią, recenzję płyty "Herbert" pewnie czasu nie wystarczy.

Przedwczoraj Kuba Lubelski był tak miły i poprosił mnie o udział w ankiecie: "Czy 11 listopada to nasze święto?". Zawsze to miło, gdy człowieka pytają o zdanie, tym bardziej gdy człowiek wie, że mogli spytać mądrzejszych, a tu taka niespodzianka.:-)

Moja odpowiedź:  Pytanie, co rozumiemy przez „nasze” święto. Święto wszystkich Polaków, czy tych, których pamięć sięga dalej niż dnia wczorajszego? Dalej niż ostatnich 20 lat czy czas PRL? Formalnie to święto państwowe, a zatem „wszystkich Polaków”, czy też  „nasze święto”, czyli współcześnie żyjących. III RP w niewielkim stopniu przypomina jednak II Rzeczpospolitą, to zupełnie inny byt polityczny, ustrojowy, ekonomiczny. Zupełnie inne społeczeństwo, jego warstwy i elity/”elity”. Nawiązanie do tradycji i wydarzeń dwudziestolecia międzywojennego jest więc pewnego rodzaju „zaszczepianiem pamięci” na pniu świata ukształtowanego po Jałcie. Jest to o tyle konieczne, że trudno pozytywnie nawiązać do czasów radzieckiego dyktatu, mniej lub bardziej ordynarnej i brutalnej manipulacji prawdą historyczną, itp. W tym sensie 11 listopada to MUSI być nasze święto, jako niemal mityczne nawiązanie do czasów, w których niewielu już mogło bezpośrednio uczestniczyć. Ale jest to w głębszej warstwie święto tych, którzy chcą pamiętać.

Druga kwestia dotyczy tytułowego pytania: "skąd nasz ród?". Skąd III RP? Skąd my? Ideowo, politycznie, historycznie? Myślę, że powyższa odpowiedź daje, szkicowo, kilka możliwych perspektyw. Jesteśmy z kilku czasów, kilku tradycji na raz (in gremio). Najgłębszą pamięcią, gdzie śni się pamięć Polski od morza do morza, Polski imperialnej, Polski wielokulturowej i Polski feudalnej: jesteśmy z Polski przedrozbiorowej. Później z Polski martyrologii (a mniej chyba z Polski "pracy u podstaw", niestety). Z tej cudnej Polski, która ocalila polskość w języku: Mickiewicz, Słowacki, Krasicki, Prószyński, Sienkiewicz, Prus i Żeromski.  No i Polski odzyskanej: Piłsudskiego, Witosa, Dmowskiego, Paderewskiego. Polski w której istniał silny ruch ludowy, ruch patriotycznej lewicy, ale też istniał na Kresach separatyzm nowopowstających do świadomości narodów. Jesteśmy też z Polski na nowo bolesnej: II wojny światowej. Z mordami w Poznańskiem i w Katyniu, z największą podziemną armią II WŚ i palonymi wsiami Zamojszczyzny. I jesteśmy wreszcie z tej Polski dziwacznej, która wciąż jest naszą raną i naszym kawałkiem biografii, z całą jej przykrą dwuznacznością.

Jesteśmy zatem z całej tej opowieści, w której jest miejsce i na patos i na zwykłość i na heroizm i na gnidowatość. Jest w nas pamięć i krew i fotografie i smutek i triumfy naszych antenatów. Różne dzieje. Śmieszne, tragiczne, patetyczne, banalne. Na codzień jak u Kelusa, od święta jak z Kaczmarskiego lub z pieśni "Boże coś Polskę".

A żeby było mniej poetycko to dodam zdanko z książki, którą recenzowałem dla najbliższego numeru OBYWATELA: Mirosław Wawrzyński, "Samopomoc i samoorganizacja Polaków od XIX do XXI w".: "długoletnia praca społeczna działaczy społeczno-ekonomiczno-kulturalnych doprowadziła do odrodzenia się Polski w listopadzie 1918 roku. Stało się to możliwe dzięki wykreowaniu podczas niewoli wartości cechujących społeczeństwo obywatelskie".

Po PRL-u nie doczekaliśmy takich zaczątków nowej państwowości, oświeconego etatyzmu, myślenia o wspólnym dobru. Na postkomunistycznej glebie przyjęła się najlepiej filozofia skrajnego indywidualizmu/egoizmu, filozofia dobrze widziana przez korporacje, wspierająca (nie tylko ideologicznie) wychowanków Janusza Korwina-Mikke. Zresztą, co się czepiać Korwina, mamy dziś przecież "gdańskich liberałów" u władzy. Liżą lody aż miło (na molo w Sopocie).

Teraz płyta (udało się!): stonowana. Waglewski śpiewa mój ukochany wiersz Herberta: "Do Marka Aurelego". Całość w ciepłych, jazzowych barwach, sample: deklamacje poety. 

A skąd nasz ród?

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Kultura