Mediana wzrostu cen złota w Polsce w latach 2023–2025 przekroczyła 90%, a kwartyl górny zbliżył się do 100%. W świecie pieniędzy nic nie dzieje się bez powodu — zwłaszcza gdy aktywa rosną szybciej niż wartość pracy.
Był pewien magister ekonomii. Niepozorny, w wytartej marynarce, z lekkim garbem od noszenia książek. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale miał w sobie coś — pozostałość po ulubionym profesorze od statystyki, który nauczył go pojmowania zasad predykcji. Ów magister miał działkę: siedem arów, zarośniętą, nieco zapomnianą. Nie miał smykałki do kosiarki, a i siły do kosy brakowało. Postanowił ją sprzedać.
Gdy tylko ogłoszenie pojawiło się w sieci, telefon zamilkł na chwilę, po czym eksplodował. Kupujący przyjechał w garniturze, z błyskiem w oku i kalkulatorem w dłoni. Wyczuwał okazję. Ziemia — nawet zarośnięta — to przecież fundament. Transakcja odbyła się szybko, niemal ceremonialnie. Uścisk dłoni, podpis, przelew. Kupujący odjechał z poczuciem triumfu, jakby właśnie przejął przyszłość.
A magister? Wrócił do domu, z lekkim ukłuciem w sercu. Stracił coś więcej niż grunt — stracił kawałek siebie. Machinalnie, bez większego planu, poszedł do mennicy. Kupił kilka uncji złota za 100 000 zł. Krugerrandy — miedziano-żółte, ciężkie, obojętne. Włożył je gdzieś, zapomniał.
Jesienią 2025 roku, podczas porządków, znalazł je pod książką na parapecie. Tytuł: „Czego nie wolno robić w biznesie”. Uśmiechnął się krzywo. Westchnął z nostalgią za działką i przypomniał sobie słowa wójta z Mrągowa: „Najlepsze pieniądze zarabia się na ziemi”.
Spojrzał na indeks giełdowy WIG — który w październiku 2025 roku osiągnął rekordowe 114 066 punktów. Przetarł okulary. Złoto: 16 000 zł za uncję. Chwycił kalkulator. Krzyknął: „Wójcie, chyba się mylicie!”. Ziemia, choć droga, stoi jak stała. A on ma 100% więcej wartości na parapecie.
Zamyślił się.
Nabywca działki — pozornie radosny.
Magister — z przebitką.
Ale kto stracił?
Wskaźniki makroekonomiczne nie kłamią: inflacja spadła do 2,8%, stopa bezrobocia utrzymuje się na poziomie 5,6%, a roczne tempo wzrostu PKB wynosi 3,4%. Ale mediana nie mówi wszystkiego. Kwartyle pokazują, że część społeczeństwa nie odczuwa tej poprawy.
Może właśnie tam — w dolnym kwartylu — ktoś zapłacił za złoto na parapecie.
Bo niepozorny magister nie wzbogacił się dzięki pracy, lecz dzięki temu, że wartość pracy została statystycznie zredukowana wobec wartości aktywów.
To nie on wygrał — to system przegrał z własną iluzją.
A społeczeństwo, uwięzione w dolnym kwartylu dochodów, nadal wierzy, że budzik rano to sygnał do wzrostu, a nie do straty.
Piszę z pogranicza idei i faktów. Interesuje mnie to, co polityczne, zanim stanie się decyzją — i to, co filozoficzne, zanim zostanie nazwane. Eseje, komentarze, refleksje — czasem z nutą ironii, czasem z powagą. Nie szukam odpowiedzi, lecz lepszych pytań.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka