doku doku
79
BLOG

Korupcja w zarządach miejski ogródków działkowych

doku doku Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Napisałem niedawno jedną notkę o korupcji zżerającej Warszawę coraz bardziej. W skrócie przypomnę, że chodziło o zakaz spalania chrustu, dzięki któremu więcej zarabiają firmy wywożące chrust z ogrodów działkowych, zarabiają sprzedawcy chrustu ekologicznego, którym wolno palić w mieście, zarabiają sprzedawcy ziemi i nawozów, bo działkowcy z braku popiołu muszą nawozić działki, zarabiają producenci najstraszniejszej maszyny na działkach - rozdrabniarki chrustu do postaci nadającej się do kompostowania. Ile pali i jak strasznie hałasuje taka maszyna... to trzeba samemu usłyszeć, podczas relaksującego pobytu na działce.

Dzisiaj na gorąco dzielę się nowymi dokonaniami gronkowcowej mafii. Moja stara matka - ma już prawie 90 lat - niemal się popłakała, kiedy zobaczyła, jak pod jej nosem - nawet nie usłyszeliśmy (ja byłem akurat na drabinie między gałęziami wiśni) - wycięli róże, które tak pieczołowicie udrapowała pomiędzy oczkami parkanu dookoła furtki wejściowej. Mama jeszcze dzisiaj miała pięknie ozdobiony zwyczajny parkan z drutu w kratę - przez te kwadratowe oczka i na samej górze parkanu wiły się gałęzie różane, upiększając listkami, kwiatami i owocami surową urodę drucianego parkanu... i dzisiaj to piękno  zostało zniszczone.

Z tego co zrozumiałem, co mama zrozumiała (ona już słabo słyszy) podczas dyskusji z działkowiczami (a ja zrywałem wiśnie zagłuszony przez wiatr w liściach i nawet się nie zorientowałem), to podobno wesoły członek Zarządu jechał sobie po pijaku na ogrodowym traktorze i otarł się o parkan... i zadrapał sobie ręką o wystające kolce róż... przynajmniej tak się tłumaczą ludzie związani z Zarządem. Kiedy zlazłem z drabiny z dwoma łubiankami wiśni, było już po wszystkim - ludzie się rozeszli, a ja nawet nie mogłem ich wypytać, kto głosował na ten złodziejski zarząd... mama zresztą była zadowolona, że nie nawrzucałem złodziejom przy ludziach - zna mnie dobrze i wie, że lubię popełniać takie "gafy".

Podobno jest jakiś przepis, z którego wynika, że rośliny działkowe nie mogą wystawać na drugą stronę parkanu, więc jeśli chcemy, aby róże ozdabiały parkan, to musimy gałęzie udrapować wewnątrz - to co wyjdzie przez oczko parkanu na zewnątrz Zarząd ma obowiązek ściąć i kosztami obciążyć ofiarę. Przyjrzałem się dokładnie temu spustoszeniu... Faktycznie każda gałąź róży ucięta była parzystą liczbą razy - raz w miejscu, w którym przekraczała parkan i drugi raz w miejscu, w którym wracała przez parkan na działkę. Niektóre gałęzie miały sześć cięć, bo trzykrotnie opuszczały działkę i trzykrotnie na nią wracały. Gronkowcowa biurokracja działa jak maszyna... każde cięcie to dodatkowy koszt - więc pewnie firma liczy sobie od każdego cięcia.

I tutaj mamy rozwiązanie tej tajemnicy - ta firma jest firmą szwagra prezesa Zarządu. Przespacerowałem się po naszym zespole ogródków działkowych i zobaczyłem podobne spustoszenia przy parkanach wielu działkowiczów... i troszkę sobie ulżyłem wyrażając głośno współczucie ofiarom złodziejskiego Zarządu, jednak niewielu działkowców było na działkach...

Możliwe, że wesoły członek zadrapał się przy innym parkanie, a może nawet to zmyślona historia, żeby odwrócić uwagę od korupcji. Teraz będziemy pisać pisma do Zarządu, że nie będziemy płacić za bezprawne zniszczenia, i że nie zgadzamy się, aby Zarząd wydawał pieniądze na nieuzasadnione niszczenie roślinności. Ciekawe, co się z tego wykluje. 

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo