doku doku
49
BLOG

Jak liczyć PKB - cd. naukowej ekonomii

doku doku Gospodarka Obserwuj notkę 3

Pisałem o PKB wielokrotnie, więc nie będę się powtarzał... poza oczywiście tym, co jest konieczne tytułem wstępu. Przypomnę więc, że naukowcy różnych dyscyplin już dawno wytknęli ekonomistom większość błędów i świadomych fałszerstw, jakie dokonują oni podczas liczenia PKB. Celem tych kłamstw jest oczywiście pokazanie, że rządy, którym ekonomiści służą, są dobre, a gospodarka się rozwija. Władze ukrywają przed ludźmi koszty zniszczeń i innych szkód wyrządzanych przez produkcję (spadek wartości zasobów naturalnych, koszty rekultywacji, koszty leczenia), ale wliczają do PKB ceny różnych fikcyjnych lub bezużytecznych produktów (i usług).

Znane są też inne błędy systematyczne, wynikające np. z wymogu, aby metoda podstawowa - Produkt Krajowy Brutto, jak sama nazwa wskazuje, mówi o produkcji - czyli metoda produkcyjna - dawała ten sam wynik, co metody  finansowe: wydatkowa i dochodowa. Ten absurdalny wymóg oczywiście nie może być spełniony, gdyż produkcja niesprzedana i inne rodzaje "produkcji" czy usług zaburzają bilans. Z tych i innych powodów naukowcy od dawna podważają użyteczność PKB jako miary czegokolwiek. Proponują mierzyć bogactwo, rozwój, świadczenia... czyli dobrobyt ekonomiczny (Economic Welfare). 

Na tym zakończę wstęp, gdyż chcę pisać o PKB konstruktywnie, jako o mierze użytecznej, bez podważania jej sensu tylko dlatego, że mierzy produkcję, a nie dobrobyt. Miara produkcji jest moim zdaniem potrzebna, tylko trzeba poprawić błędny wzór, zamiast go podważać. Tego naukowcy nie proponują, ponieważ niestety w ekonomii nie ma naukowców. Ponieważ jako pierwszy podałem ścisłą fizyczną definicję inflacji i zbudowałem już troszkę podstaw pod ekonomię naukową, mam moralny obowiązek kontynuować swoje dzieło.

Jak uczynić z wielkości produkcji wskaźnik o wartości prawdziwej - naukowej? Trzeba zacząć od podstaw, czyli od produkcji niepotrzebnej (niesprzedanej, nieskonsumowanej). Trzeba uściślić słowo "produkcja" tak, aby nie obejmowało ono pracy bezsensownej. Jeżeli zwyczajny człowiek usłyszy, że PKB rośnie, to powinien kojarzyć ten wzrost prostolinijnie - że będzie mógł nabyć - kupić lub dostać (w ramach modelu) - więcej wartościowych towarów. Tak powinno ludziom kojarzyć się słowo "produkować". Jeżeli ktoś robi krzesła, które są krzywe i się rozpadają, i nikt ich nie chce kupić, to ten ktoś nie produkuje więc jego praca nie może być wliczona do PKB... a nawet jak ktoś kupi coś takiego od oszusta, to nadal nie można tego wliczać do PKB. Jak by się czuła ofiara takiego oszusta, gdyby ktoś mu próbował powiedzieć, że teraz jest bogatszy, bo kupił krzesło tańsze niż inne krzesła?

Trzeba też zrozumieć, że narzędzia, które oszust kupił do tej swojej wytwórni krzeseł, też nie mogą zostać wliczone do PKB. Takie same narzędzia, kupione przez uczciwego stolarza, wliczają się naturalnie do PKB. Drewno, zmarnowane na wytworzenie badziewnych krzeseł, powinno zostać odjęte od PKB wg ceny zakupu tego drewna przez oszusta (jeśli rozpadnięte krzesła sprzeda komuś na opał, to przychód ten wlicza się do PKB). Drewno, kupione przez uczciwego stolarza, wlicza się naturalnie do PKB. Jeśli to było za trudne, to skupmy się na uproszczeniu - śmieci wytworzone i wyrzucone na śmietnik nie zostały wyprodukowane, więc nie mogą być wliczane do PKB, a surowce zużyte do wytworzenia śmieci powinny być odjęte od PKB.

Jak widać, sama koncepcja ścisłej naukowej definicji "produkcji" jest prosta, jak sama nauka. Trudne jest obliczenie tego, co zdefiniowaliśmy tak łatwo. Jak policzyć, ile narządzi i surowców kupują oszuści, a ile - (uczciwi) producenci? Odpowiedź pozornie istnieje - istnieją dane, dokumenty, zestawienia, statystyki... wystarczy zebrać lub oszacować informacje o oszustach, bankrutach, państwowych podmiotach, ofiarach kupionego badziewia... Gdy to było możliwe, kilku uczciwych ekonomistów już dawno by to zrobiło i podało wzór, co trzeba odejmować od PKB... 

Nie jest to możliwe dlatego, że te dane i zestawiania są w dużej części bezwartościowe, ponieważ są pomieszane i pogrupowane wg błędnie zdefiniowanych gałęzi gospodarki. Tak jak zdefiniowałem słowo "produkcja", ta samo trzeba zdefiniować inne pojęcia, takie jak rolnictwo, zbieractwo, ogrodnictwo, kopalnictwo, leśnictwo, łowiectwo, przemysł konsumpcyjny, przemysł produkcyjny, usługi konsumpcyjne, usługi infrastrukturalne... Niektóre z tych pojęć zdefiniowałem ściśle w poprzednich notkach o ekonomii, jako wzór. Jednak trzeba to zrobić dla całej gospodarki.

Istnieje też inna trudność, nie tak fundamentalna, jak pomieszanie danych w źle zdefiniowanych gałęziach gospodarki. Chodzi o zdefiniowanie nadwyżek. Gdybyśmy mieli ścisłą definicję "nadwyżki", to moglibyśmy odjąć od PKB te nadwyżki. Przykładem najprostszym dla mnie jest produkcja owoców przez sadowników. Upraszczając (dla ułatwienia zrozumienia idei nadwyżki), owoce potrzebne zostają sprzedane i zjedzone, aż ludzie się nasycą. Pozostałe owoce gniją na kompost lub są przetwarzane na soki, konfitury... Jeżeli jednak ludzie głodują, to nie ma nadwyżek i wtedy soki i konfitury są miarą marnotrawstwa owoców, więc absurdem jest wliczanie ich do PKB - ich wartość powinna być odjęta od PKB. Podobnie jest z badziewnymi modnymi ubraniami. Przykład nie tak prosty, jak konfitury, ale znany powszechnie, więc pewnie i Wy o tym wiecie. Ludzie kupują jakiś modny ciuch i założą go tylko raz. Potem leży aż go wyrzucą. To nie jest "produkcja" wg ścisłej definicji - nie wytwarza wartościowego towaru. Jeżeli wszyscy ludzie mają się w co ubrać, wtedy takie badziewie można zaliczyć do nadwyżek - nie można wliczyć go do PKB, ale jest nieszkodliwe. Jeżeli jednak ludzie są biedni i nie mają dość ubrań, to produkcja badziewia powinna zostać odjęta od PKB.

Ponieważ notka nie może być zbyt długa, więc czas zakończyć przypomnieniem idei podstawowej: Jeżeli ekonomiści i ich władcy ogłaszają, że nastąpił wzrost produkcji (per capita), to znaczy, że zwykli niezamożni ludzie potwierdzają ten fakt: "faktycznie, stać mnie teraz na kupno więcej wartościowych rzeczy i widzę, że mam coraz więcej takich rzeczy". Ale jeśli władza mówi nam, że PKB rośnie, a my mamy coraz mniej wartościowych dóbr, to wiemy, że wskaźnik PKB nas okłamuje. 

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Gospodarka