doku doku
160
BLOG

A w służbie zdrowia coraz większy burdel...

doku doku Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Od wielu lat resort służby zdrowia znajduje się na I miejscu  na liście najbardziej skorumpowanych resortów, a mimo to bajzel stale rośnie. Wydawałoby się, że zbliżające się wybory jakoś zmotywują władzę do choćby kosmetycznych działań, ale nic takiego się nie dzieje. Okazuje się, że zdrowie Polaków jest dla PiSiego elektoratu niczym. Podobnie jak walka z trucicielami. To chyba efekt knajackiej mentalności POPiSowego ciemnogrodu - "tylko cioty  boją się o zdrowie, mężczyzna nie powinien być ciotą". Zalecenie "nie pal węglem, bo to szkodzi zdrowiu" jest dla takiego menela jak rada - "nie kupuj taniego mięsa, bo jest szprycowane truciznami". No ale do rzeczy, skoro obowiązek wstępu odbębniłem...

Dawno nie byłem u lekarza - ostatnie trzy wizyty to szczepionka przeciwko covidowi. Niestety, czwarta jest o wiele trudniejsza do dostania - wciąż nie można się na nią zapisać. Mamy nowe znaczenie przysłowia: "do trzech razy sztuka" - w Polsce znaczy ono, że jak trzy razy się udało, to za czwartym razem nie uda się na pewno.

Pewnie z powody epidemii ludzie przestali chodzić do lekarzy, jeśli nie muszą - głupio jest robić jakieś badania profilaktyczne, kiedy w kolejkach do lekarza czyha wirus. Z sytuacji natychmiast skorzystała władza - mogą więcej kraść, bo mniejsze jest zainteresowanie usługami medycznymi opłaconymi już ze składek. Jednak po kilku latach unikania chorób dopadło mnie niedawno zaziębienie, więc poszedłem do lekarza i wpadłem w tryby tej strasznej machiny, która działa już nie tak tragicznie jak kilka lat temu, ale wręcz katastrofalnie.

Lekarze wciąż nie potrafią policzyć tabletek i wystawiają błędne recepty - liczba tabletek w opakowaniu nie zgadza się z liczbą tabletek, które trzeba zażyć. Jakaś selekcja naturalna przetrzebiła lekarzy - zostali w zawodzie głównie ci, co nie potrafią liczyć. Dzwonię z apteki do przychodni, że recepta jest błędnie wypisana, a recepcjonistka mi mówi, żebym zadzwonił jutro rano o ósmej i umówił się na teleporadę, żeby lekarz mógł poprawić receptę - tak od ręki ona nie może mnie przełączyć na lekarza, który ma pacjentów.

Nie będę się rozpisywał o tym, że teraz w pierwszej lepszej aptece nie da się zrealizować recepty - połowy leków nie ma, trzeba jechać do innej apteki... na szczęście wiadomo do której, bo informatyka działa - informatycy, w przeciwieństwie do lekarzy i recepcjonistek, znają się na swojej robocie...

Po kilku jeszcze drobnych perypetiach leczenie przeziębienia dobiega końca. Jak to formułował Tołstoj: Pomimo zaleceń lekarzy i zażywanych leków udało mi się wyzdrowieć... ale wpadłem w tryby badań profilaktycznych. To jest prawdziwy cyrk. Najpierw lekarz dał mi ulotkę o programie profilaktyki 40+ i kazał mi, żebym wystawił sobie przez IKP e-skierowanie na badania  - jako informatyk popieram w ogólności sensowną informatyzację - skoro badania nie są obowiązkowe, to naturalne jest, że sam sobie wystawiam skierowanie - spodobała mi się ta idea. Ale niestety, jest haczyk, a właściwie hak - teraz będzie najlepsze...

Na kolejnej wizycie lekarz wystawił mi skierowanie tradycyjne na badanie nieobjęte pakietem 40+ i zobaczył z satysfakcją, że wystawiłem sobie e-skierowanie. Zaakceptował je w systemie i wyznaczył godzinę, kiedy mam przyjść na "pobranie" - chyba się domyślam, o co chodzi. Punktualnie  przychodzę na pobranie, siedzę przed zabiegowym, drzwi się otwierają, wychodzi pacjent i słyszę "Pan ...!" (pada moje imię, wiadomo - RODO). Wchodzę, pani zabiegowa wskazuje mi fotel , i nadal coś pracowicie wystukuje na komputerze... wreszcie mówi, że nie widzi mojego skierowania. - "przecież znała pani moje imię i godzinę, na którą jestem zapisany" - "tak, pani dr zapisała pana na godzinę, ale nie wystawiła skierowania" - "zgadza się, kazała mi, żebym sam sobie wystawił e-skierowanie w ramach 40+" - "teraz lekarz musi to pańskie e-skierowanie dać do realizacji w naszej przychodni, zapis na badanie musi być w systemie powiązany ze skierowaniem na badanie" - "ale pani dr właśnie po to kazała mi przyjść na ostatnią wizytę - zatwierdziła moje e-skierowanie i wystawiła mi sama jeszcze jedno skierowanie" - "widocznie coś zrobiła nie tak...". Nie będę przedłużał... w rzeczywistości ta rozmowa była o wiele dłuższa, bo pani zabiegowa nie formułowała myśli tak jasno, jak ja to dla Waszej wygody przedstawiam...

... okazało się, że pani zabiegowa nie ma dostępu do tej funkcjonalności, ale recepcja ma chyba całą funkcjonalność. Poszliśmy więc na recepcję,. Recepcjonistka postukała w klawiaturę i stwierdziła, że może naprawić taki błąd lekarza, ale muszę jej podać kod mojego e-skierowania (czyli recepcja nie ma tej samej funkcjonalności co lekarz - lekarz nie potrzebował mnie pytać o kod - widział moje e-skierowania bez podawania kodu). Znalazłem w IKP ten kod i chcę podać recepcjonistce, ale ona tymczasem zajęła się innym klientem - pani zabiegowa tymczasem wróciła do siebie, a mnie recepcjonistka kazała iść na koniec kolejki do recepcji... i tak przepadł mi termin, bo gabinet zabiegowy tymczasem zakończył swoją działalność... nawet nie dotarłem w tej kolejce do okienka w tej recepcji... a może 40+ to tylko propagandowa ściema? Ja już tego nie sprawdzę, mam na razie dosyć babrania się w tym szambie, jakim jest POPiSowa służba zdrowia. 

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo