Wstępnie "bezrobociem" nazwiemy aktywny stan człowieka, poszukującego pracy lub oczekującego na pracę (np. obiecaną). Nie jest "bezrobotnym" ten, kto nie publikuje swoich ofert pracy i nie pyta o pracę. Nie wystarczy siedzieć w domu i czytać cudze oferty pracy - trzeba na nie odpowiadać, żeby móc uchodzić za bezrobotnego.
Potoczne rozumienie słowa "bezrobocie" bywa różne: Prostym ciemniakom kojarzy się głównie z pasożytowaniem, leniuchowaniem lub cwaniakowaniem. Ciemniakom biurokratycznym kojarzy się z formalnym statusem rejestracji w urzędzie i nagrodą finansową (zasiłkiem) za zdobycie tej rejestracji. Istnieją też inne ciemniackie skojarzenia, które nie nadają się do rozważenia ich w modelu ekonomii. Ponieważ skupiamy się na podstawach ekonomii, słowo "bezrobocie " zdefiniujemy ściśle i naukowo:
Ostatecznie "bezrobociem" nazwiemy popyt na pracę, będący czynnikiem wpływającym na równowagę na wolnym rynku pracy. Im wyższe bezrobocie, tym bardziej niewolnicza staje się praca - powstaje tzw. "rynek pracodawcy". Im niższe bezrobocie, tym bardziej wzrasta popyt na pracowników, więc silniejsze staje się zniewolenie pracodawców przez pracowników i związki zawodowe - powstaje tzw. "rynek pracownika".
Widzimy więc, że różne leniuchy i cwaniaki nie mogą być zaliczani do bezrobotnych, gdyż nie wywierają na rynek wpływu, jako popyt na pracę, ani nie są podażą zaspokajającą popyt na pracowników. Zdobycie statusu "bezrobotnego" w systemie rejestracji w urzędzie nie wystarcza do zaliczenia między bezrobotnych, gdyż kryteria uzyskania tego statusu nie mogą dyskryminować ludzi. Zawsze jakaś część zarejestrowanych "bezrobotnych" będzie cwaniakować i pozostawać poza rynkiem pracy, a mimo to będzie dostawać zasiłek.
A mówiąc po ludzku, prostym i obrazowym językiem, bezrobocie to masa ludzi głodnych pracy, którzy nacierają na pracodawców krzycząc (każdy jak potrafi), np.: "Daj mi pracę, kocham pracować i będę lepszym pracownikiem niż te cwaniaki, którzy teraz u ciebie pracują i biorą wynagrodzenie za symulowanie pracy". Gdyby spytać takiego bezrobotnego: "Dlaczego więc cię nie chcą i jesteś bez pracy"? Odpowiedziałby, np.: "Zostałem wygryziony przez cwaniaków, bo mój były pracodawca jest frajerem i dał się ogłupić cwaniakom z dyplomami, tytułami i referencjami". Oczywiście można innymi tekstami wpływać na rynek pracownika, aby stał się rynkiem pracodawcy. Jednak to sobie trzeba uświadomić - siła tego oddziaływania nie zależy tylko od liczby bezrobotnych, ale także od ich determinacji, czyli pragnienia zdobycia pracy niemal za wszelką cenę.
Bezrobocie (B) jest więc iloczynem liczby bezrobotnych (L) i morale bezrobotnych (M).
B = L * M
Morale to coś więcej niż determinacja. Morale to suma cech sprawiających, że popyt na pracowników zostaje zaspokojony i na rynku pracy popyt na pracowników maleje. Tak więc determinacja nie może być udawana. Musi za nią iść gotowość przyjęcia gorszych warunków pracy, a potem trzeba pokazać, że jakość lub wydajność pracy wzrosła. Dopiero wtedy pracodawca daje podwyżkę i traci zainteresowanie rynkiem pracy. Pozostałym bezrobotnym coraz trudniej zdobyć pracę, bo coraz mniej zadowolonych pracodawców szuka pracowników.
Wniosek końcowy jest więc taki, że im wyższe morale w społeczeństwie, tym mniejsza liczba bezrobotnych wystarczy, aby stworzyć rynek pracodawcy. Każde społeczeństwo ma więc idealny dla siebie optymalny odsetek bezrobotnych - im wyższe M, tym niższy optymalny odsetek L.
Na zakończenie warto też zrozumieć, dlaczego rynek pracodawcy jest równie zły jak rynek pracownika. W paradygmacie etyki wiadomo, że niewolnictwo jest złem, ale czy jest złem w paradygmacie ekonomii? Wystarczy sobie przypomnieć, że praca niewolnicza jest mniej wydajna niż praca dumnych, wolnych pracowników. Intuicyjnie to czujemy - żądza pieniądza jest bardzo silna - wystarczy stworzyć pracownikom komfortowe warunki pracy, a chętnie zostaną po godzinach. Tymczasem ktoś, kto czuje się w pracy niewolnikiem, będzie pracować "po włosku", czyli na minimum. Różnica jest zaskakująco wielka. Historia pokazała, że wydajność pracy wolnych ludzi z wysokim morale jest 20 (dwadzieścia - dobrze widzicie) razy większa niż wydajność pracy niewolników.
Inne tematy w dziale Gospodarka