Przeczytałem dzisiaj w Gazecie Wyborczej tekst Jana Turnaua p.t. „Sami nie kanonizujmy”.
Autor zaczyna od stwierdzenia, że pozycja Kościoła rzymskokatolickiego jest w naszym kraju bardzo mocna. Siła ta ma wynikać nie tylko z wielkości samej instytucji, ale również jej infrastruktury oraz zasobów ludzkich. Dalej stwierdza, że zasady Ewangelii mają wartość ogólnoludzką i bywają głoszone przez katolików i szerzej chrześcijan głoszone raz lepiej raz gorzej i generalnie chodzi właśnie o to, żeby było zasadniczo lepiej, czyli żeby jego Kościół „zawsze oświecał, nigdy nie zaciemniał”. Innymi słowy – tutaj autor przechodzi już do konkretów oraz puenty – pan Turnau życzyłoby sobie, aby Kościół wznosił się ponad podziały polityczne i nie tylko nie popierał Komorowskiego, ale też nie kanonizował Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście nie chodzi tutaj o oddawanie Kaczyńskiemu czci należnej świętym, ale żeby Kościół (jego Kościół) „zostawił wiernym świeckim naprawdę wolny wybór.” Szczególnie, że jest to wybór między dwoma kandydatami na prezydenta, z których „żaden nie kocha Ewangelii bardziej niż drugi. Nie kocha bardziej niż drugi Kościoła rzymskokatolickiego.” A nawet gdyby któryś z nich jakimś cudem kochał bardziej, nie nam, ale Bogu sądzić o tym.
Rozumiem oczywiście, że apel o niekanonizowanie Jarosława Kaczyńskiego jest celowym przejaskrawieniem atencji, jaką ma on się cieszyć u swoich wyborców. Mogę się nawet zgodzić, że to dość zgrabny zabieg stylistyczny. Skąd jednak panu Turnauowi przyszło do głowy, że wspieranie konkretnego kandydata ze względu na jego faktyczną bądź domniemaną miłość do Kościoła rzymskokatolickiego i Ewangelii jest wchodzeniem w boskie kompetencje, nie mam pojęcia. Wydaje mi się bowiem, że akurat w tych kwestiach ksiądz jest osobą jak najbardziej kompetentną i słysząc deklaracje kandydatów w konkretnych sprawach światopoglądowych ma pełne prawo ich osądzać. I wbrew sugestiiom nie jest to ocena stopnia ich miłości do Kościoła czy Ewangelii, ale zwyczajny osąd zgodności głoszonych poglądów z wiarą katolicką. Między innymi z takiej właśnie konkretnej postawy oraz zdolności nazywania rzeczy po imieniu wynika wspominana przez pana Turnaua siła Kościoła rzymskokatolickiego. To, że takie postępowanie może mniej lub bardziej wprost sugerować wiernym wybór konkretnego kandydata ma tutaj drugorzędne znaczenie. Istotne, że wierni mają prawo oczekiwać od swoich pasterzy wskazówek, a ci mają pełne prawo się z nimi dzielić. Na tym między innymi polega demokracja. Oburzanie się, że z racji siły i autorytetu jest to zachowanie nieodpowiednie zalatuje zwykłą zazdrością czy wręcz obłudą.
A poza tym nie dramatyzujmy -
namaszczenia konkretnego kandydata doczekali się przecież również wierni w obrządku Wyborczej.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka