Profesor Jadwiga Staniszkis stwierdziła, że ludzie zajmujący wysokie stanowiska z nadania PiS nie dają rady, część posłów z tej partii już się wstydzi, Andrzej Duda kompromituje się jako prezydent i prawnik, a ona sama jest upokorzona Marszałkiem Kuchcińskim oraz PiS-em jako takim, bo ten łamie zasady i rozdaje pieniądze. Mniej więcej i w znacznym uproszczeniu, ale ogólnie taki był wydźwięk wywiadu, którego tygodnikowi „Wprost” udzieliła ta pani.
Jak było do przewidzenia, słowa te wywołały z jednej strony złość i oburzenie sympatyków Prawa i Sprawiedliwości, a z drugiej niekłamaną radość wszystkich wyznawców Rzeplińskiego i Tego, Który Jest Na Wojnie Więc Alimentom Nie Musi Się Kłaniać. Reakcje te są całkiem naturalne i zrozumiałe, bo przecież nic tak nie boli, jak krytyka domniemanego sojusznika i równocześnie mało co cieszyć może bardziej drugą stronę, jak wsparcie własnej narracji przez osobnika cieszącego się opinią przychylnego oponentowi. (Dlatego właśnie niezmiennie aktualną pozostaje mądrość traktująca, o wrogach, przed którymi obronimy się sami, ale z zastrzeżeniem, że jednak w relacjach z przyjaciółmi chętnie z pomocy boskiej skorzystamy.)
Jest jeszcze trzecia grupa, która rewelacje profesor Staniszkis potraktowała inaczej niż dwie wcześniej wspominane. Są to mianowicie tak zwani dziennikarze. Nie wszyscy rzecz jasna, ale ci, którym się wydaje, że obiektywizm w ich zawodzie polega na tym, by dokładać raz jednej, raz drugiej stronie. Dla nich wywiad jakiego udzieliła Staniszkis jest wyśmienitą okazją, by zamanifestować, jak bardzo są ponad politycznymi podziałami i jak wspaniale potrafią wybijać się na niezależność, choć tak wielu chciałoby zaszufladkować ich jako sympatyków którejkolwiek ze stron barykady. A oni siedzą przecież na niej okrakiem i – o! proszę! – jak pięknie dyndają raz tu, raz tam swoimi nogami. Patrzcie więc i podziwiajcie z rozdziawionymi ustami! Na tym właśnie polega profesjonalne dziennikarstwo ponad podziałami!
Otóż nie. Zbierałem się już od dawna, by się na to pożalić… Gówno prawda, panowie i panie. W waszym fachu chodzi właśnie o dojście do gołej, pozbawionej „ozdobników” prawdy, a nie o jakiś zasrany, fałszywy i naciągany obiektywizm. Ten oznacza zresztą w pierwszej kolejności dopuszczenie do głosu każdej ze stron, a nie opowiadanie się po jednej z nich, nawet jeżeli ta akurat wydaje się być słabsza, zakrzykiwana i niepopularna. To co wyprawiacie jest jakimś kompletnym pomieszanie z poplątaniem. Naprawdę szkoda, że nie potraficie tego zauważyć.
Dlatego też mając to na uwadze i mogąc sobie na taki amatorski brak obiektywizmu pozwolić, chcę dziś bez skrępowania zapytać: Pani Staniszkis, dlaczego wspiera Pani swoim autorytetem i za pomocą ogólników, półprawd lub wręcz pomówień ludzi tak bardzo skompromitowanych? A wy, szacowne pismaki zawodowe, czy naprawdę wierzycie, że drwiąc z tych, którzy są woltą Pani Profesor przynajmniej zdziwieni, uwiarygodnicie się jako obiektywni i profesjonalni dziennikarze?
Komentarze